W środę o godz. 20.30 w Lubinie Lech zmierzy się z Zagłębiem w pierwszym spotkaniu ćwierćfinału Pucharu Polski. Kto wie, czy ten mecz nie ma nawet większej rangi od niedawnych potyczek z Fiorentiną czy Legią. Droga do kolejnej edycji Ligi Europy poprzez Puchar Polski to zaledwie pięć spotkań, w których na dodatek niekoniecznie trzeba odnosić same zwycięstwa. Trener Urban zapewnia, że nie zamierza odpuszczać żadnych rozgrywek i widać, że mówi to całkowicie poważnie. Z drugiej strony martwi go także sytuacja, że praktycznie nie ma czasu na normalne treningi z zespołem. W czwartek poznaniacy grali we Włoszech, w niedzielę w Warszawie, w środę wystąpią w Lubinie, a w sobotę we Wrocławiu. Urban zdecydował nawet złamać pewną regułę - na mecz Pucharu Polski jego piłkarze pojadą dopiero w dniu meczu! - Chcę, by zawodnicy byli o tę jedną noc dłużej w swoich domach. Z psychologicznego punktu widzenia to trochę tak, jakby przerwa między meczami była dłuższa o jeden dzień. Gdy pojawi się możliwość, by skorzystać z takiej opcji, to tak będziemy robili. Na pakowanie walizek, podróżowanie i rozpakowywanie jeszcze przyjdzie czas - twierdzi Urban. Sytuacja kadrowa Lecha jest obecnie niezła. Do Lubina nie pojadą na pewno kontuzjowani lub chorzy napastnicy: Marcin Robak, Dawid Kownacki i Piotr Kurbiel. Gotowych powinno być więc 23 pozostałych graczy, ale pięciu - w tym kilku podstawowych - Urban zapewne zostawi w Poznaniu. - Widzę, jak zawodnicy reagują. Przyjdzie jednak taki moment, gdy nie będziemy grali za dużo, więc teraz mam dobry przegląd kadry, a każdy z piłkarzy może udowodnić, że to on zasługuje na grę. Chcę z tego skorzystać - tłumaczy szkoleniowiec Lecha. Na pytanie, ile będzie zmian w składzie, Urban odpowiada, że dużo i to stała liczba. - Kiedyś grałem z siódemką, lubię siódemkę - śmieje się. Trenerowi Lecha w ogóle dopisuje humor. Jeden z dziennikarzy żartobliwie stwierdził, że mimo wady wzroku Urban precyzyjnie dostrzegł w czym tkwią problemy piłkarzy z Poznania. - Te okulary to tylko jedynki. Plusy, minusy? Nie wiem, na dalekie widzenie. Mam je od niedawna, gubię się, zostawiam gdzieś co chwilę, próbuję się przyzwyczaić. Ale do czytania mam już 3,5 dioptrii, a to dużo - zaznacza. Red. Grzegorz Hałasik z Redia Merkury zapytał Urbana, czy to dobrze, że jego piłkarze dwa ważne spotkania z Fiorentiną i Legią grali akurat na wyjeździe, bo w Poznaniu presja kibiców była ostatnio olbrzymia. - Troszkę chyba pan pojechał z tymi kibicami - zaczął Jan Urban. - Uważam, że kibic poznański jest wymagający, ale zna się na piłce. Jak przez dłuższy czas jego drużyna nie gra dobrze, to po prostu okazuje frustrację czy niezadowolenie. Gdy widać, że drużyna robi wszystko co może, biega, walczy, szarpie się, to każdy kibic jest w stanie wybaczyć błędy. Może dla samych zawodników to jest tak, że jak nie słyszy krytyki, to inaczej operuje, a krytyka od własnych trybun boli znacznie mocniej. W spotkaniu z Ruchem też był moment, gdy zaczęło się niezadowolenie, ale strzeliliśmy bramkę, walczyliśmy i kibice nam pomagali do samego końca. Po tym, co zobaczyłem w ostatnim tygodniu, byłem pewny, że zagramy dobrze. Nie miałem tylko pewności, ile krzywdy mogła nam wyrządzić ta bramka strzelona przez Ruch w 44. sekundzie. Po fakcie okazuje się, że na szczęście nie wyrządziła zbyt dużej, bo drużyna zareagowała bardzo pozytywnie - opowiada trener Lecha. Urban nie spodziewa się zbyt wielu zmian w składzie Zagłębia Lubin. - Oni nie robią większych rotacji, dwie, trzy zmiany to wszystko - uważa. - Jesteśmy Lechem Poznań, wszystkie rozgrywki są więc dla nas ważne. Nie wyobrażam sobie, byśmy którekolwiek oddali ot tak sobie. Nawet jeśli na boisku pojawią się inni zawodnicy, to oni tak samo walczą o swoje. Mamy chrapkę na Puchar Polski, chcemy awansować, a dopiero wiosną będziemy się martwić co dalej - dodaje. Andrzej Grupa