Raków Częstochowa to rewelacja sezonu, która w tych rozgrywkach w zasadzie niczego nie musiała wygrać, natomiast wiele osiągnąć mogła. Do dzisiaj Raków pozostaje w realnej grze o mistrzostwo kraju, stanął też przed okazją sięgnięcia po pierwsze trofeum w swojej historii (dotąd częstochowski raz wystąpił w finale Pucharu Polski, w 1967 roku).Dla Lecha, przynajmniej z punktu widzenia jego kibiców, trofea są obowiązkowe. <a href="https://sport.interia.pl/klub-lech-poznan/news-lech-poznan-musi-postawic-na-karte-ktora-od-dawna-nie-wygryw,nId,5080190">Tyle tylko, że Kolejorz tego obowiązku nie wypełnia od lat - mistrzostwa nie zdobył od lat sześciu, a Pucharu Polski - od dwunastu. </a>Kibice są więc bardzo wygłodniali sukcesów.Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a Lech nakarmił się już dwoma zwycięstwami w lidze (1-0 ze Śląskiem Wrocław i 2-1 z Wartą Poznań). Jeżeli więc zwyżka formy i przełamanie niemocy przyszły, to w idealnym momencie. Porażka z Rakowem w ćwierćfinale Pucharu Polski de facto bowiem zamykała Lechowi sezon, wobec jego potężnych strat w lidze. Lech Poznań w opałach z Rakowem Wysoki pressing to najlepsza i najskuteczniejsza broń na obecnego Kolejorza, więc Raków go zastosował i od pierwszych minut zamknął lechitów pod ich bramką. Po 20 minutach poznaniacy się otrząsnęli, ale na krótko. Dość powiedzieć, że czołową postacią meczu, który z loży VIP obserwował nowy selekcjoner Paulo Sousa, był bramkarz Filip Bednarek. Zaczął od obrony strzału z bliska Daniela Szelągowskiego, a następnie ratował Lecha jeszcze kilkukrotnie. Ivi Lopez uderzył nawet z rzutu wolnego w poprzeczkę. Podobnie dobrą okazję strzelecką miał Jan Sykora. Raków był w tym okresie meczu wyraźnie lepszy, ale starcie z Lechem było znacznie słabsze od chociażby ligowego meczu tych ekip, w którym padł dramatyczny remis 3-3. Poznaniacy grali nadal poważnie osłabieni - mimo zapowiedzi, że MIkael Ishak i Lubomir Satka wrócili do treningów i mogą być do dyspozycji trenera Dariusza Żurawia, tyle że nie w pełnym wymiarze czasowym, żadnego z nich nie widzieliśmy nawet na ławce. Na dodatek po godzinie gry Kolejorz stracił chorwackiego stopera Antonio Milicia, który opuścił boisko z kontuzją. Zmienił go Thomas Rogne, chociaż zwyczajowo to on jest zmieniany po godzinie gry z powodu urazu.A do chwili kontuzji Antonio Milić grał bardzo dobrze, podobnie zresztą jak pewny w poczynaniach Bartosz Salamon. Wartością dodaną w Lechu był także Jesper Karlström, za to spektakularny zjazd zaliczali nadal Dani Ramirez, Pedro Tiba i Tymoteusz Puchacz. W efekcie Raków w końcu rozklepał Lecha prostą, ale ładną akcją. Trzy podania, podanie Patryka Kuna i Andrzej Niewulis wykorzystał bierność bramkarza i defensywy Lecha. Opadająca długo piłka łatwo padła łupem rywali. Raków nokautował teraz Lecha. Przyszły minuty, które wstrząsnęły Kolejorzem. Alan Czerwiński wyprowadzał piłkę spod bramki tak, że doszło do fatalnej straty, szybkiej akcji gości i soczystego uderzenia Łotysza Vladislavsa Gurtkovskisa prosto do siatki na 0-2, a następnie bodaj najlepszy na boisku Patryk Kun trafił w słupek. Wyższość częstochowskiej nie podlegała dyskusji - tak w tym meczu, jak w całym sezonie. Lech w opłakanym stanie zakończył karmienie się mrzonkami, że cokolwiek może jeszcze osiągnąć. Lech Poznań - Raków Częstochowa Bramki: 0-1 Niewulis (69.), 0-2 Gutkovskis (77.)Lech: Bednarek - Czerwiński, Salamon Ż, Milić (60. Rogne), Puchacz Ż - Sykora Ż, Karlström (76. Kwekweskiri), Tiba Ż, Ramirez (76. Szymczak), Kamiński (69. Skoraś) - Johannsson,Raków: Holec - Piątkowski, Niewulis, Jach Ż - Tudor, Poletanović Ż (62. Tiijanić), Sapała, Kun - Ivi Lopez, Gutkovskis (89. Arak), Szelągowski (62. Lederman),Sędzia: Raczkowski