Lech miał awans do finału na wyciągnięcie ręki. Był zespołem wyraźnie lepszym od Lechii, oddał o wiele więcej strzałów, a w samych rzutach karnych prowadził 3-2 i miał dwie jedenastki na rozstrzygnięcie rywalizacji. Wtedy nie trafił jednak Filip Marchwiński, po nim Dani Ramirez, a w dodatkowej serii spudłował jeszcze Kamil Jóźwiak i Lech odpadł z rywalizacji. - Jest mi bardzo smutno, nam wszystkim jest bardzo smutno. Bardzo chcieliśmy zagrać w finale, ale się nie udało. Zespół przez cały mecz dążył do tego by strzelić zwycięską bramkę, ale chwila nieuwagi sprawiła, że przegrywaliśmy. Dalej kontynuowaliśmy jednak swoją grę, szybko wyrównaliśmy, mieliśmy kolejne sytuacje. A później dwa karne i finał był na wyciągnięcie ręki - analizował trener Żuraw. - Tak już czasami jest w piłce, musimy przyjąć ten fakt na klatę. Zabrakło nam odrobiny szczęścia, dlatego to Lechia jest w finale, a nie my. Zostały nam trzy spotkania w lidze, musimy w nich ugrać ile się da, czyli maksa - dodał trener Lecha. W PKO Ekstraklasie poznaniacy mają do rozegrania jeszcze trzy spotkania, a pierwsze z nich znów przeciwko Lechii - już w niedzielę. Sytuacja Lecha jest w tabeli dość komfortowa, bo jego przewaga nad czwartym Śląskiem to aż cztery punkty. A wszystko wskazuje na to, że tylko trzy miejsca z ligi dadzą prawo gry w kwalifikacjach europejskich pucharów. Stąd wniosek, że aby być pewnym miejsca na podium, Lech musi wygrać choć dwa razy. Na swoim stadionie podejmie jeszcze Lechię i Jagiellonię, a na wyjeździe zmierzy się z Cracovią. Musi mieć jednak więcej szczęścia niż w środę, a także lepszą skuteczność. - Ciężko mi to wszystko wyjaśnić, bo mecz mieliśmy pod kontrolą. Lechia się broniła, tyle tego mieliśmy... Samo życie, piłka nożna nie zawsze jest sprawiedliwa, dzisiaj była po stronie Lechii - zakończył Żuraw. Andrzej Grupa