Andrzej Klemba: Trzeci rok z rzędu w Pucharze Polski Unia gości renomowaną drużynę. Był mistrz Polski Piast Gliwice, popularny w mieście Widzew, a teraz lider ekstraklasy Lech Poznań. Piotr Kocąb, trener Unii: To były świetne losowania dla nas. To nagroda dla zawodników za to, że przez ostatnie trzy lata potrafili wygrać wojewódzki Puchar Polski. Z Piastem i Widzewem odpadliśmy w pierwszej rundzie. Teraz udało nam się ją przejść, bo pokonaliśmy innego trzecioligowca Concordię Elbląg i czeka nas piłkarskie święto. Bardzo cieszyliśmy się, że trafiliśmy na Lecha, bo to także marketingowo świetna sprawa. Los mógł nam przydzielić na przykład silnego drugoligowca i nie byłoby takiego rozgłosu. Trochę napędziliście stracha Piastowi, bo wygrał dopiero w dogrywce, w której strzelił wam cztery gole. - To był świetny mecz w naszym wykonaniu, a na stadionie było około trzech tysięcy kibiców. Jak na trzecią ligę mieliśmy wówczas całkiem dobry skład. Piłkarzy mocnych fizycznie i nieźle indywidualnie wyszkolonych. Trener Waldemar Fornalik dał odpocząć najlepszym i może zmiennicy nie mieli już tyle jakości albo nas zlekceważyli. Dopiero w dogrywce było widać różnicę między nami półzawodowcami, a zawodnikami profesjonalnie uprawiającymi piłkę nożną Miło było patrzeć jak trener Fornalik się złości i sięga po największe gwiazdy. Wpuścił wtedy na boisko Toma Hateley’a i Gerarda Badię, którzy rozstrzygnęli losy spotkania. Piast wrzucił czwarty bieg i nam odjechał. Po meczu nie było czuć zawodu wśród piłkarzy. Najlepszą rekomendacją, że postraszyliśmy mistrza Polski, były właśnie te zmiany. Musieli wejść pierwszoplanowi zawodnicy, by Piast grał dalej. Widzew nie pozostawił złudzeń, bo gładko wygrał 4:0. Wtedy też było piłkarskie święto w Skierniewicach. - Choć Widzew nie gra w ekstraklasie, to klub z wielkim tradycjami i sukcesami. Do Łodzi jest 60 km i w Skierniewicach jest mnóstwo kibiców tej drużyny. Atmosfera była fantastyczna, mimo że z powodu obostrzeń pandemicznych mogło wejść na mecz tylko 50 procent pojemności obiektu. Dla Widzewa to był pierwszy oficjalny mecz pod wodzą nowego trenera Enkeleida Dobiego. Piłkarze chcieli się pokazać i mocno na nas ruszyli. Zdecydowanie zasłużyli na wygraną. Pana piłkarze żyją z piłki? - W przeważającej większości pracują lub studiują. Jak wspomniałem, jesteśmy półzawodowcami. Mecz rozgrywany jest o 13:30. Wszyscy mogą zagrać? - Na szczęście tak. Pracują najczęściej w lokalnych firmach, ludzie kibicują Unii i nie robią problemów, by zwolnić ich wcześniej z pracy. Sam jestem nauczycielem wf w szkole i jest duże zrozumienie, że jestem też trenerem. Przed spotkaniem z Lechem chyba nie musi pan motywować zawodników? - Raczej trzeba im lejce ściągnąć, by nie wyszli na boisku zbyt napaleni. Lech nie będzie wybaczał błędów. Kogokolwiek wystawi, będą to piłkarze o dużej jakości. Tam w lidze na ławce rezerwowych siedzą świetni zawodnicy. To dla nas nobilitacja, że zagramy z takim zespołem. To jest jednak piłka nożna, jeden mecz i wszystko może się zdarzyć. Jestem przekonany, że trener Maciej Skorża sprawi, że Lech podejdzie do tego spotkania mocno skoncentrowany. Szkoda tylko, że ten mecz nie jest imprezą masową. Taką decyzję podjęła policja [fani Lecha są zaprzyjaźnieni z ŁKS, a Skierniewice to "miasto Widzewa" - przyp. red.]. Będzie tylko około tysiąca kibiców, ale mam nadzieję, że atmosfera i tak będzie świetna. My rękawice na pewno podniesiemy. Puchar Polski. Unia Skierniewice - Lech Poznań: transmisja Mecz drugiej rundy Pucharu Polski Unia Skierniewice - Lech Poznań pokaże Polsat Sport. Początek spotkania o godz. 13:30. Rozmawiał Andrzej Klemba