Lechia Gdańsk ma małe szanse na awans do europejskich pucharów poprzez miejsce w Ekstraklasie. Traci co prawda do czwartego Śląska Wrocław tylko punkt, ale nie ma pewności, że czwarta pozycja da prawo pokazania się w Europie. Gdańszczanie musieliby wówczas trzymać kciuki za Lecha w finale Pucharu Polski, jeśli dziś z nim przegrają. Co innego Lech - mimo wielkiej rewolucji kadrowej latem zeszłego roku, w jego młodym składzie coś ostatnio "zatrybiło" i prawo gry w eliminacjach Ligi Europy ma prawie w kieszeni. Cztery punkty przewagi nad Śląskiem oraz pięć nad Cracovią i Lechią to dużo, zwłaszcza, że pozostały już tylko trzy spotkania. W nich "Kolejorz" zmierzy się tylko z drużynami z lokat pięć, sześć i siedem, bo z czołówką już grał. Z bardzo dobrymi zresztą wynikami - pokonał Piasta i Legię, zremisował we Wrocławiu. Tyle że na mistrzostwo Polski Lech nie ma już szans, a jeśli chce się cieszyć z jakiegoś trofeum, musi zdobyć Puchar Polski. Dlatego tak ważny jest dla Lecha mecz z Lechią. Poznaniacy przystąpią do niego pięć dni po starciu z Legią - bardzo intensywnym, w którym Lech doskonale zaprezentował się w pierwszej połowie. W drugiej było już znacznie gorzej, pojawiły się więc pogłoski, że piłkarze już "siedli" fizycznie. - Trzymamy rękę na pulsie, po meczu wszyscy zawodnicy, którzy grali co najmniej 30 minut, mieli odnowę biologiczną. Mamy codzienne badania co do poziomu zmęczenia, obserwujemy pod tym kątem treningi. Rotacje są wliczone, ale nie jest powiedziane, że będą - mówi Karol Bartkowiak, drugi trener Lecha. Gdy trenerzy Lecha zdecydowali się na spore zmiany w wyjściowym składzie na mecz z Pogonią, to momentalnie jakość gry się pogorszyła. Bartkowiak nie zgadza się jednak ze stwierdzeniem, że tak jest zawsze: - Były mecze, w których też rotowaliśmy składem i po zmianach gra nadal wyglądała dobrze albo bardzo dobrze. Nawet jak są rotacje, to potrafimy grać swoją piłkę - utrzymuje szkoleniowiec. Jednego można być jednak pewnym - skład na środowy mecz pucharowy z Lechią oraz na niedzielny ligowy (także w Poznaniu) będzie się trochę różnić. Dziś na pewno zabraknie kapitana zespołu Thomasa Rogne, który wciąż odczuwa skutki urazu mięśniowego. Lech zagrał z Legią swoim najmocniejszym składem, wolne miał jedynie napastnik Christian Gytkjaer, który pauzował po czwartej żółtej kartce. W Lechii też nieco więcej odpoczywali snajperzy: dopiero w drugiej połowie meczu z Cracovią na boisku pojawili się Łukasz Zwoliński i Flavio Paixao. - Mamy plan na zatrzymanie Lechii, ale Lechia to nie tylko tych dwóch piłkarzy. Analizowaliśmy jej ostatnie mecze, nie jeden, a kilka. Nasz zespół dostał analizę rywala, wie, czego się możemy spodziewać. Lechia potrafi zmieniać ustawienie, sposób pressingu, ale mam nadzieję, że nie zaskoczy nas grą. Jesteśmy przygotowani na wszystkie zmiany, które mogą wystąpić - uważa Karol Bartkowiak.