Piast Gliwice był do dzisiejszego dnia najlepiej punktującą drużyną w Ekstraklasie w tym roku na wyjazdach - wygrał siedem z 11 spotkań, zdobył 23 punkty. Dziś w tej klasyfikacji wyprzedziła go Warta Poznań (ósme zwycięstwo w gościach od lutego!), ale przecież gliwiczanie dostali idealnego rywala do odpowiedzi. Mianowicie mistrza Polski Lecha Poznań, który przegrał wszystkie trzy ligowe boje przed swoimi kibicami. A gdy Lech gra w Ekstraklasie trzy dni po meczu pucharowym, to zwykle pokazuje taki futbol, że... oczy bolą od patrzenia. Lech - Piast. Mocny początek mistrza Polski O dziwo, tym razem jednak "Kolejorz" pokazał się z innej, dużo lepszej strony. Mimo sporych zmian w kadrze (kontuzja Ishaka, Amaral, Rebocho czy Skóraś na ławce), od razu ruszył do ataku. Już w 72. sekundzie Joel Pereira perfekcyjnym dośrodkowaniem stworzył pierwszą okazję bramkową Kristofferowi Velde - Norweg uderzył jednak za blisko środka bramki i František Plach obronił nogami. W 5. minucie bramkarz Piasta był już jednak bezradny. Lech przeprowadził akcję środkiem boiska, Filip Szymczak wycofał piłkę do Afonso Sousy, a portugalski pomocnik z ponad 25 metrów odpalił pocisk, przy którym Plach nie miał szans na skuteczną interwencję. Niestety, jak to często w polskiej lidze bywa, szybko zdobyta bramka nie wpływa dobrze na jakość widowiska. Tak było i tym razem. Lech - Piast. jedni spokojni, drudzy apatyczni Piast bowiem ani myślał ruszać odważnie na Lecha, a i poznaniakom przestało się spieszyć. Lech grał pewnie w obronie, choć trener John van den Brom wystawił jedenasty (sic!) zestaw środkowych defensorów - dziś tworzyli go Antonio Milić i Filip Dagerstål. Mocno przypominało to zeszłoroczne starcie w Poznaniu, gdy Piast okopał się na swojej połowie, a skapitulował tylko raz, po uderzeniu Amarala. Tyle że wtedy Lech rzeczywiście był mocny i grał porywająco, a jak jest teraz, każdy wie. Poznaniacy zdominowali środkową strefę - pewna gra Jespera Karlströma i Niki Kwekweskiriego pozwoliła im kontrolować grę. Niewiele jednak było zagrożenia pod bramką Piasta, a jeszcze mniej pod bramką Lecha. Goście ruszyli się nieco do ataku po 25 minutach, wywalczyli kilka stałych fragmentów gry. Raz bliski dogrania do kolegi był Ariel Mosór, raz Jakub Czerwiński uprzedził Filipa Bednarka, ale nie zdołał dobrze dołożyć głowy. W Lechu bardzo aktywny był Giorgi Citaiszwili - Gruzin co chwilę zaskakiwał rywali swoimi szarżami. Tego samego nie można powiedzieć o chaotycznym Velde, choć to on oddał akurat groźny strzał w 30. minucie. Na drodze piłki stanął jednak jego kolega z drużyny Szymczak. Lech - Piast. Najlepsza okazja gości, piłka... u kibiców W drugiej połowie niewiele się zmieniło. Zaskakująca była zwłaszcza apatyczność graczy z Gliwic, którzy mieli przecież w swoim składzie sporo indywidualności. Choćby Damiana Kądziora, który przecież w tym tygodniu ostatecznie odrzucił ofertę z Poznania i podpisał nowy kontrakt z Piastem. To on jednak w 56. minucie urwał się lewą stronę, wykorzystał fakt, że Milić złamał linię spalonego, i dośrodkował przed bramkę. Arkadiusz Pyrka zamykał akcję na prawej stronie - piłka była trudna, młodzieżowiec Piasta musiał uderzać z woleja, ale nie trafił w bramkę. Była to najlepsza okazja gości, choć przecież trudno ją nazwać stuprocentową. Lech - Piast. Mogło był 2-0. Co zrobił Citaiszwili? A Lech miał to spotkanie pod kontrolą, na niewiele gościom pozwalał. Raz po raz próbował coś zdziałać w ataku, choć też brakowało mu wykończenia. Najlepszą szansę na podwyższenie wyniku zmarnował w 65. minucie Citaisziwili, który wygrał pojedynek z Grzegorzem Tomasiewiczem, choć na starcie miał do piłki co najmniej pięć metrów dalej. Skrzydłowy Lecha wybiegł więc sam na sam z Plachem, ale zamiast mijać Słowaka w swoją prawą stronę, zdecydował się na dogranie piłki w lewo, do Michała Skórasia. Ten jednak nie miał pustej bramki, ba - nawet nie dostał piłki, bo w porę przybiegł Constantin Reiner i wybił ją w trybuny. Jeszcze w końcówce groźny strzał oddał Skóraś (Plach obronił), co tylko potwierdzało, że Lech po prostu na to zwycięstwo dzisiaj zasłużył. Ale czy mogło być inaczej, skoro goście nie oddali w Poznaniu choćby jednego celnego strzału? Lech Poznań - Piast Gliwice 1-0 (1-0) Bramka: 1-0 Afonso Sousa 5. Lech: Bednarek - Pereira Ż, Dagerstål, Milić, Douglas Ż - Kwekweskiri Ż (77. Murawski), Karlström - Citaiszwili (88. Amaral), Sousa Ż (77. Marchwiński), Velde (63. Skóraś) - Szymczak. Piast: Plach - Mosór, Czerwiński Ż, Reiner - Pyrka (66. Ameyaw Ż), Hateley (77. Kaput), Tomasiewicz Ż, Chrapek (60. Felix), Katranis Ż (77. Holúbek) - Kądzior, Wilczek (66. Sappinen). Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa) Widzów 11233.