Lech przegrał finałowe starcie z Rakowem Częstochowa 1-3, a nie widziało tego ponad 10 tys. kibiców z Poznania, którzy mieli zasiąść za jedną z bramek. Odmówili wejścia na obiekt, bo też zabroniono im wniesienia płacht większych niż te w wymiarze 1,5 na 2 metry. Piłkarze Lecha zmierzający do autokaru nie odmawiali rozmów z dziennikarzami, ale w większości przypadków nie chcieli komentować ich decyzji. Zdecydował się na to Jakub Kamiński, niedawny kapitan młodzieżowej reprezentacji Polski, który za niecałe dwa miesiące będzie już graczem VfL Wolfsburg. - Liczyliśmy na bardzo dobre widowisko, ale tak naprawdę to Raków miał dwunastego zawodnika. Szkoda, bo na pewno dałoby nam to kopa, gdybyśmy mieli własnych kibiców na naszej stronie. No ale takie jest życie, nie będę tego na gorąco oceniał. To my nie zdołaliśmy wygrać z Rakowem, taka jest prawda - mówił 20-latek. Jakub Kamiński: To był mój pierwszy mecz na Narodowym Dla młodego skrzydłowego był to jeden z ostatnich meczów w koszulce Lecha Poznań, a zarazem pierwszy w karierze rozegrany na Stadionie Narodowym. - Nie miałem jeszcze okazji tu zagrać, choć byłem w kadrze na jesiennych spotkaniach z Albanią i Anglią, jeszcze za trenera Paulo Sousy. Nie udało się wtedy wystąpić, a dziś to się stało, tylko że przegrałem. Mam nadzieję, że wrócę tu jeszcze z reprezentacją, a wtedy też zagram i wygram - powiedział Kamiński. - Zostały mi jeszcze trzy spotkania w Lechu i zrobię wszystko, by je wygrać. A co po nich będzie, to się okaże - dodał skrzydłowy poznaniaków. "Kolejorz" jest w tej chwili wiceliderem PKO Ekstraklasy - ma tyle samo punktów co Raków, ale gorszy bilans bezpośrednich spotkań. Zostały mu mecze z Piastem w Gliwicach, z Wartą Poznań w Grodzisku Wlkp, a na koniec - przy Bułgarskiej z Zagłębiem Lubin. - Liczę, że zdobędziemy to mistrzostwo, a już w niedzielę zrobimy pierwszy krok i wrócimy na właściwe tory - ocenił.