Lech Poznań przegrał tylko dwa mecze ligowe, najmniej spośród wszystkich ekip Ekstraklasy, a mimo to w tabeli jest dopiero szósty. Pierwszą rundę zakończy w piątek starciem z Podbeskidziem Bielsko-Biała, które ostatnio gra w kratkę. W Poznaniu zawsze jednak stawiało lechitom duży opór. - Przeanalizowaliśmy wszystkie silne strony Podbeskidzia, są mocni przy stałych fragmentach i bardzo skuteczni. Pracowaliśmy nad tym na treningach. Nie możemy sobie pozwolić na stratę bramek, a zwłaszcza po rzutach rożnych czy wolnych, z którymi mieliśmy problemy w końcówkach meczów i traciliśmy punkty - mówi stoper Lecha Marcin Kamiński. Po stałych fragmentach wicemistrzowie Polski stracili w sumie cztery punkty w ostatnich sekundach wyjazdowych spotkań z Legią i Koroną. - W sumie zdarzyło nam się to nie jeden raz, ale drugi, trzeci i czwarty. Mówiliśmy sobie, że trzeba być skupionym nie do 90., ale nawet do 98. minuty, jeśli będzie taka potrzeba. Nie wiem, czy wynika to z naszej dekoncentracji, ale jeśli prowadzimy tak długo, to powinniśmy utrzymać przewagę. Zwłaszcza, że w każdym meczu mamy kolejne sytuacje - dodaje. Trener Maciej Skorża też widzi, że jego zawodnicy mają problemy z koncentracją w końcówkach spotkań, ale uważa, że to stan przejściowy. - Gdy narasta presja i zmęczenie, to zaczynamy popełniać mające przykre konsekwencje błędy. Potrzeba nam większej pewności siebie, wiary, ale już przychodząc tutaj wiedziałem, że to słaby element szatni. Potrzeba serii zwycięskich meczów, która nas zbuduje i ta drużyna pozbędzie się podobnych problemów. Jestem pewny, że to kwestia czasu, by te błędy udało się wyeliminować - mówi trener Lecha Maciej Skorża. - Nie jesteśmy zadowoleni z miejsca w tabeli, bo mogło być znacznie wyższe. Do końca roku zostało jeszcze pięć spotkań i musimy skupić się na zwycięstwach, by przed zimą czuć zadowolenie i być blisko lidera. A najlepiej, jakbyśmy sami wskoczyli na to miejsce, bo wtedy można patrzeć, co się dzieje za plecami - przyznaje Kamiński, który ostatnio wrócił do niezłej formy i ma pewne miejsce w obronie Lecha. Piłkarz "Kolejorza" nie myśli jednak o powrocie do reprezentacji Polski. - Najważniejsze to teraz dobrze grać w klubie i ustabilizować formę. Gdy przyjdzie czas, że trener Nawałka stwierdzi, iż powołanie się należy, to będę się cieszył. Teraz istotny jest klub. Chcę w każdym meczu grać na przynajmniej dobrym poziomie, a może jeszcze coś dołożyć - ocenia "Kamyk". Inny problem ma Paulus Arajuuri. Gdy w Lechu tylko oglądał mecze z ławki, to znalazł się w rezerwowym składzie reprezentacji Finlandii na spotkania eliminacji EURO 2016. Gdy zaś zaczął występować w "Kolejorzu", w reprezentacji nie ma go w ogóle. - Mam ambicję, by grać w zespole narodowym. Ostatni rok był dla mnie trudny. Gdy grałem w Szwecji co tydzień, to mnie dostrzegano, mogłem być także w kadrze. W Lechu zrozumiałem, że jak nie grasz w klubie, to nie ma cię w reprezentacji. Jeśli będę zdrowy i w formie, to może dostanę szansę. Czuję się silny i mam swoje plany - mówi Arajuuri. - Czy jestem zadowolony z formy? W futbolu jest tak, że jesteś w takiej formie, jaką zaprezentowałeś w ostatnim meczu. Liczy się jednak zespół, bo piłka nożna to nie jest sport indywidualny. Spodziewam się, że z Podbeskidziem czeka nas twarde i trudne spotkanie, ale jeśli zagramy na swoim wysokim poziomie, to na pewno weźmiemy trzy punkty - dodaje. Mecz Lecha z Podbeskidziem w piątek o godz. 20.30. Andrzej Grupa