Interia: Czego potrzebuje Lech, żeby wywalczone w niedzielę mistrzostwo Polski było początkiem czegoś wielkiego? Paweł Wojtala, były obrońca reprezentacji Polski i m.in. Lecha Poznań: - Przede wszystkim Lech musi zadbać o to, aby nie osłabić kadry. Często jest tak, że polski zespół odnosi sukces i szybko zwłaszcza młodzi zawodnicy są wyciągani do innych klubów. To prawda, że Lech jest klubem, który co pewien czas musi sprzedać jakiegoś piłkarza, ale z drugiej strony powinien długofalowo budować zespół. Nikt nie ma wątpliwości, że potrzebne są wzmocnienia, choć jeszcze nie wiemy, którzy piłkarze opuszczą zespół. Sporo mówi się o możliwym transferze Karola Linettego, a to jedynie początek długiej listy możliwych strat. - W tym momencie to jedynie spekulacje, zobaczymy, co się tak naprawdę wydarzy. Rzeczywiście, o odejściu Karola Linettego mówi się od jakiegoś czasu. Zobaczymy, czy był to naprawdę jego ostatni sezon. Ale mimo wszystko bardzo ważne jest to, żeby cały czas wzmacniać drużynę. Lecha czeka bardzo długa i trudna droga do Ligi Mistrzów. Realnie patrząc, szanse na grę w elicie nie są duże. Nie sądzi więc pan, że Liga Mistrzów nie może być w tym momencie celem samym w sobie? - Na początek musi być celem. W końcu po to była walka o mistrzostwo Polski, żeby mieć możliwość gry w eliminacjach Ligi Mistrzów. Zobaczymy, jacy będą przeciwnicy i trzeba poczekać z jednoznacznym osądem, że nie ma szans. Oczywiście, nie jest to łatwa droga. Wydaje mi się, że dla polskich drużyn już nigdy nie będzie łatwej drogi do Ligi Mistrzów, czy nawet Ligi Europejskiej. To jest tylko walka i liczy się dyspozycja, która musi zostać dość szybko osiągnięta, z czym nasze drużyny często miały problem. Dlatego spore wyzwanie stoi przed sztabem trenerskim, ale także przed osobami odpowiedzialnymi za politykę transferową. Przestrogą dla Lecha może być jednak przykład Wisły Kraków, która walcząc o Ligę Mistrzów... - .... poszła na zakupy. Dokładnie! W efekcie wpadła w takie tarapaty, z których niestety jeszcze długo będzie się wygrzebywać. - Trzeba obrać wyważoną strategię. Wisła, oprócz tego, że bardzo zainwestowała, to jeszcze dała piłkarzom długie i wysokie, jak na nasze warunki, kontrakty. Ciężko było się z nich później wycofać i trudno było utrzymać tych zawodników. - Myślę, że ta historia - jak się patrzy na nią z dzisiejszej perspektywy - szaleństwa finansowego, w Lechu jest niemożliwa. Klub jest inaczej prowadzony i od wielu lat inaczej funkcjonuje, więc myślę, że to się nie wydarzy. Oczywiście, musi zostać podjęte ryzyko, bo nie ma wielu wolnych zawodników na rynku, którzy tak naprawdę są w stanie Lechowi pomóc. Które formacje najpilniej potrzebują wzmocnienia? - Po sezonie mistrzowskim, gdy są oczekiwania co do gry w europejskich pucharach, wzmocnienia są potrzebne w każdej formacji. Każda potrzebuje świeżej krwi, żeby być jeszcze lepsza. Gdyby cofnął się pan na początek sezonu i przypomniał sobie układ sił, to mistrzowski tytuł "Kolejorza" jest dla pana zaskoczeniem? - Patrząc na postawę Lecha wiosną, to mistrzostwo nie jest zaskoczeniem. Oczywiście, przed sezonem faworyt wydawał się jeden, wyłącznie jeden - Legia Warszawa. Jednak przesądziły porozdawane przez nią punkty w wyniku stosowania rotacji, która wtedy nie przeszkadzała trenerowi Bergowi, a teraz, jak jest stosowana w innych klubach, to przeszkadza. Na koniec sezonu, przy tym systemie, Lech zdobył najwięcej punktów, więc zasłużenie został mistrzem Polski. Rozmawiał Mirosław Ząbkiewicz