Gergo Lovrencics rozegrał w Lechu Poznań już osiem spotkań - zdobył w nich dwie bramki i zaliczył trzy asysty. Węgier chciałby powtórzyć sukces Artjoma Rudniewa, który też trafił do Poznania z przeciętnego klubu ligi węgierskiej. W Polsce się jednak wypromował i trafił do Bundesligi. Lovrencics zaliczył świetny debiut w oficjalnym meczu Lecha (gol i asysta w meczu kwalifikacji Ligi Europejskiej z Żetysu) i jeszcze lepszy w Ekstraklasie (gol i dwie asysty). Niektórzy już zaczęli określać go mianem "wschodzącej gwiazdy". - Nie nazwałbym siebie gwiazdą, ale cieszę się, że media się mną interesują. To mobilizuje. Zamierzam dalej pracować tak mocno, jak na Węgrzech czy niedawno w Poznaniu - przyznaje piłkarz, który w Lechu zaczynał jako skrzydłowy, z kolei ostatnio występował w roli ofensywnego pomocnika, a czasem i drugiego napastnika. - Dla mnie nie jest ważne, czy gram jako lewy lub prawy pomocnik czy napastnik. Chcę atakować i strzelać gole, to się liczy - twierdzi Lovrencics. Jak to się stało, że utalentowany piłkarz ze słabiutkiego Lombardu Papa przeniósł się do Poznania, a nie do któregoś z tuzów ligi węgierskiej? - Zainteresowanie z ich strony rzeczywiście się pojawiło, ale zbiegło się z zainteresowaniem Lecha. Wtedy już nie myślałem o klubach z Węgier, chciałem trafić do Poznania - mówi. Zdaniem Lovrencicsa polska liga jest silniejsza od węgierskiej. - To dlatego, że na Węgrzech trzy kluby co roku biją się o tytuł, a w Polsce rozgrywki są bardziej wyrównane. Tu każda drużyna ma jakieś szanse. Na Węgrzech jest rzeczywiście sporo utalentowanych zawodników, ale wielu z nich nie może lub nie potrafi się przebić. W Polsce więcej młodych graczy jest w zespołach i to jest dobre rozwiązanie - uważa nowy piłkarz "Kolejorza". Lovrencics jest jednym z dwóch piłkarzy w obecnej kadrze Lecha, który nie mówi w naszym języku. Trener Mariusz Rumak zdradził, że każdy z nowych piłkarzy dostaje rok na opanowanie języka polskiego w stopniu umożliwiającym wzajemne zrozumienie. - Polski to jedyny język obowiązujący w naszej szatni. Po roku egzamin przeprowadzam ja. Teraz z Kebbą i Gergo komunikujemy się po angielsku, ale z tym nie ma problemu. Kwestia języka nie jest najważniejsza przy sprowadzaniu piłkarzy, ale jest jedną z ważniejszych - mówi Rumak. Lovrencics zapowiada, że już wkrótce chciałby... udzielać po polsku wywiadów. - Jak miałem pierwszy raz udzielać wywiadów, to trochę się bałem. Teraz już się nie boję i obiecuję, że niedługo postaram się powiedzieć coś po polsku - zapewnia. W tym tygodniu, po znakomitym meczu z Ruchem, Węgier pojawił się na okładkach kilku polskich dzienników. - Nie zbieram tych materiałów, bo nie rozumiem. Jak się nauczę języka, to pewnie zacznę. Teraz robi to moja narzeczona, która magazynuje je i wysyła do kraju, by pochwalić się rodzinie. Na Węgrzech też o mnie piszą, ale zainteresowanie jest większe, gdy Lech wygrywa. Gdy przegrywamy, to już nie ma takiego echa - twierdzi lechita. Dla niego sporą zmianą była już sama przeprowadzka do Polski. - Nawet nie mogę porównać stylu życia, bo w swoim kraju mieszkałem w małym mieście, w którym nie było za wiele do roboty. W Poznaniu nie mogę się nudzić. Miasto mi się podoba, życie też. Często spaceruję, poznaję Poznań, byłem już w wielu miejscach. Z narzeczoną chodzimy też na posiłki do różnych restauracji, po to właśnie, by poznać różne miejsca i wiedzieć, gdzie można spędzić czas - dzieli się wrażeniami. W sobotę Lech zagra z Polonią Warszawa - będzie to starcie dwóch zespołów, które wygrały swoje pierwsze mecze. Lovrencics: - Największe polskie drużyny znałem wcześniej, wiem jaka jest tutaj rola Legii. A Polonia? Widziałem, że wygrała swój mecz, więc pewnie będzie nam w Warszawie ciężko. Jednak chcemy tam wygrać i po to właśnie jedziemy - mówi nowy piłkarz Lecha. Andrzej Grupa