Kibice Lecha Poznań mogą zacierać ręce. Przywykli do tego, że gdy ich ukochana drużyna gra w pucharach, to czekają ją i kibiców raczej dalekie podróże. Lech jest jedną z tych ekip, która przemierzyła w trakcie swych pucharowych bojów szlaki od Islandii po granicę chińską w Kazachstanie (Żetysu Tałdykorgan w 2012 roku), a także od bieguna północnego (FK Bodø/Glimt) po Izrael i Portugalię. Tym razem Lech Poznań znalazł się jednak w zupełnie innej sytuacji. Walczący o powtórne wejście do fazy grupowej Ligi Konferencji zespół Lecha Poznań najpierw bowiem opuścił pierwszą rundę kwalifikacji, następnie w drugim wyeliminował Żalgiris Kowno z Litwy, a w trzeciej zmierzy się ze Spartakiem Trnava ze Słowacji. Wreszcie w poniedziałek poznał ewentualnych przeciwników w czwartej, decydującej rundzie. Będą to albo Slavia Praga, albo Dnipro-1 (grające w Koszycach), zatem rywale z Czech i Ukrainy. To korzystne losowanie, bo Lech minął się o włos z rozstawieniem w tej rundzie i mógł trafić znacznie gorzej. Lech Poznań losuje tylko sąsiadów A to znaczy, że cała droga Lecha do fazy grupowej nieoczekiwanie i wyjątkowo składa się wyłącznie z rywali z krajów sąsiadujących z Polską. To sytuacja, jaka nigdy dotąd nie miała miejsca i może cieszyć kibiców Poznańskiej Lokomotywy. Więcej z nich stać będzie na wyjazdy za zespołem. To będzie także oznaczało, że Lech wyda mniej na podróże i jeżeli ponowni zeszłoroczny sukces i awansuje do fazy grupowej, może się poważ nie wzbogacić w pieniądze i punkty. Rosja śmieje się wszystkim w twarz. UEFA ma ich dopuścić do gry Można nawet zażartować, że gdyby się tak stało i Kolejorz znalazłby się w fazie grupowej, wówczas do kompletu sąsiadów Polski brakowałoby mu kogoś z Niemiec i Białorusi (Rosja jest wykluczona z europejskich pucharów). Paradoksalnie łatwiej byłoby trafić na Białorusinów, którzy na tym etapie Ligi Konferencji mają dwie ekipy - BATE Borysow i Neman Grodno, podczas gdy Niemcy tylko Eintracht Frankfurt.