Ekstraklasa: wyniki, terminarz, strzelcy, gole Robak nie mógł pogodzić się z tym, że w Lechu nie mógł grać w każdym spotkaniu po 90 minut. Był jednym z dwóch piłkarzy "Kolejorza" (obok Radosława Majewskiego), którzy wystąpili we wszystkich 37 spotkaniach, ale dla niego to było za mało. Kulminacja konfliktu nastąpiła w ostatnim ligowym spotkaniu w Białymstoku, gdy w końcówce Bjelica zdjął Robaka i wprowadził w jego miejsce Nickiego Bille. - Raz jeden mecz cały mogę zagrać? Jeden mecz cały, k...! - mówił Robak opuszczając boisko, co zarejestrowały kamery Canal+. Piłkarz normalnie przygotowywał się do sezonu z Lechem, dostał nawet szansę gry w meczu z Pelisterem Bitola. Później nie poleciał jednak do Norwegii, a Bjelica powiedział, że "Robak nie chce grać dla Lecha". Patowa sytuacja nie trwała długo - za króla strzelców kilkaset tysięcy złotych zapłacił Śląsk i Robak przeniósł się do Wrocławia. Stało się to tak szybko, że nie miał nawet czasu pożegnać się z kolegami z Lecha. Uczynił to dopiero kilkanaście dni później, gdy zaprosił zespół do domu na obiad. Tydzień temu, w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego", Robak wciąż miał żal do Bjelicy i wprost powiedział, że nie układała się współpraca między nimi. Z drugiej jednak strony przyznał, że został dobrze przygotowany przez Chorwata do sezonu. Efekty widać doskonale - z dorobkiem sześciu goli jest czwartym snajperem Ekstraklasy. - Kibice mogli różnie odbierać moje odejście z Lecha, bo otoczka wokół mojej osoby była trochę negatywna, a trener Bjelica mówił, że nie chcę grać dla tego klubu. Przyczyna była inna. Wspominam Poznań bardzo miło, mam tam wielu fajnych kolegów, także kibiców, którzy nie raz mnie wspierali. Wspominam pobyt w tym mieście bardzo pozytywnie. To poukładany klub, duża marka w nasyzm kraju - twierdzi Robak. - Dla mnie to satysfakcja i cieszę się, że Robak gra dobrze i strzela bramki. Na tym poziomie był także przez cały ostatni rok. Przygotowaliśmy go do sezonu jak wszystkich innych zawodników, mieliśmy dla niego pełen szacunek, a decyzja o odejściu do Śląska była jego decyzją. Teraz wszystko działa perfekcyjnie dla niego i dla Śląska. Chciałbym, aby ponownie został królem strzelców, a my zostalibyśmy mistrzem. To perfekcyjne rozwiązanie - twierdzi Bjelica. Po dwóch kolejkach tego sezonu Lech miał na koncie jeden punkt, a Śląsk - żadnego. W kolejnych siedmiu spotkaniach oba zespoły nie doznały żadnej porażki. Teraz Lech jest liderem, a wrocławianie tracą do niego pięć punktów, bo częściej remisowali. Z ich stadionu punkt w tym sezonie wywiózł jedynie... ostatni w tabeli Bruk-Bet Nieciecza. - Mamy potencjał podobny do Lecha. Patrząc na transfery, które zrobił Lech, to widzimy chłopaków, którzy niekoniecznie wyróżniają się w ekstraklasie. Nasi nowi piłkarze mają potencjał. Lech jest wyżej w tabeli, ale to nie znaczy, że ma lepszą drużynę. Na pewno ma lepszą kadrę, tzn. bardziej wyrównaną, ale i my mamy swoją, którą wzmacniamy młodymi chłopakami - przyznaje Robak, który sam będzie doradzał kolegom jak zachowują się niektórzy piłkarze "Kolejorza". - Pod względem jakości na boisku Lech może nie wygląda ostatnio dobrze, ale potrafi punktować. Wygrywając kolejne mecze dają sobie więcej pewności, a ta gra będzie wyglądała lepiej. Na dziś są liderem i to się właśnie liczy, bo kibice rozliczają klub za wynik - dodaje piłkarz. Ciekawe, czy Robak dostanie dziś okazję strzelania rzutu karnego? Jest w tym świetnym specjalistą, a w bramce Lecha stoi z kolei Matusz Putnocky, który potrafi strzały z 11 metrów bronić. W Lechu często rywalizowali na treningach. Drugim smaczkiem meczu Lecha ze Śląskiem jest fakt, że poprzednikiem Bjelicy w Poznaniu był Jan Urban, dziś szkoleniowiec wrocławian. - Janek był tutaj, pracował dobrze, zna drużynę i zostawił mi ją w bardzo dobrym stanie fizycznym. Nie mam o to żadnych pretensji. Teraz w Śląsku też robi dobrą pracę. Mamy jednak wielu nowych zawodników, zobaczymy więc, jak to będzie na boisku wyglądało. Na pewno jest to małą pomocą dla Janka, że zna drużynę - uważa Bjelica, któremu tydzień temu wybiło 10 lat pracy w roli szkoleniowca. Lech zagra we Wrocławiu bez kontuzjowanych: Wołodymyra Kostewycza i Nikoli Vujadinovicia, a także pauzującego za czerwoną kartkę kapitana Macieja Gajosa. Być może od początku zagra Darko Jevtić, który zdaniem Bjelicy ma już siły "na 45-60 minut gry". W Śląsku zabraknie leczących urazy: Adama Kokoszki, Bobana Jovicia i Michała Maka, zaś Kamil Vacek znów zapewne rozpocznie mecz w roli rezerwowego. - Jeśli możemy sobie pozwolić, by wprowadzić piłkarza powoli i spokojnie, to staramy się tak robić. Wcześniej bywało tak, że nie mogliśmy tak robić. Vacek podpisał trzyletni kontrakt i to nie jest tak, że musi grać już teraz - twierdzi Urban. Początek meczu we Wrocławiu - w piątek o godz. 20.30. Andrzej Grupa