Marcin Kamiński, stoper Lecha Poznań, jest wiosną najskuteczniejszym obrońcą w polskiej Ekstraklasie. - Jesienią nie czułem się za dobrze, ale od początku nowej rundy przygotowuję się inaczej, szczególnie mentalnie - tłumaczy młody obrońca "Kolejorza".
Kamiński ma obecnie pewne miejsce w defensywie Lecha Poznań. Wydaje się, że nawet gdyby w pełni formy był Manuel Arboleda, to miejsca straciłby raczej Hubert Wołąkiewicz.
"Kamyk" popełnia bowiem znacznie mniej błędów od starszego kolegi, a do tego imponuje skutecznością w ataku. Wiosną zdobył już trzy bramki: w wygranych meczach: 4-0 z Ruchem, 2-0 z Pogonią i 4-2 z Lechią.
To zresztą pierwsze trafienia Kamińskiego w najwyższej lidze.
- Czekałem na tę bramkę, zresztą nie tylko ja. Koledzy sobie nawet żartowali, ale siły dodało mi to, że w pierwszym meczu rundy potrafiłem strzelić. To mnie naładowało na kolejne spotkania. Podchodzę jednak do tych goli ze spokojem, bo one są ważne tylko wtedy, gdy wygrywamy - mówi zawodnik z Poznania.
- Trafiłem chyba w okolicach swojego 41. meczu w Ekstraklasie. Wcześniej nie miałem szczęścia, choć sytuacje też były - dodaje.
Co ciekawe, Kamiński jest w Lechu wyznaczony do strzelania rzutów karnych razem z Wołąkiewiczem. Na razie "jedenastki" wykonuje ten drugi i wiosną dwa razy zdobył w ten sposób bramkę. Jeżeli się pomyli, zastąpi go partner z obrony.
Spośród tych trzech bramek Kamiński z będzie zapewne pamiętał szczególnie tę ostatnią, zdobytą na początku meczu z Lechią. Wzniósł wówczas ręce w górę i patrzył w kierunku nieba, tego samego dnia był bowiem na pogrzebie dziadka. - Mogłem mu podziękować za te lata, gdy mnie wspierał. Ten dzień utkwi w mojej pamięci - opowiada piłkarz "Kolejorza".
W poniedziałek rywalem Lecha będzie beniaminek Piast Gliwice, który dobrze radzi sobie wiosną. Lech zagra jednak na wyjeździe, a na obcych boiskach od dawna seryjnie wygrywa.
- To będzie niewygodny przeciwnik. Ma szansę na kwalifikację do pucharów, a jeżeli tego nie zrobi, to nic się nie stanie. Oni będą starali się grać prostą piłką na napastnika Docekala. Jesienią wygraliśmy 4-0, ale szczególnie w pierwszej połowie Piast pokazał, że grać potrafi. Wisłę też potrafili ograć, choć pierwsi stracili gola. Podchodzimy jednak do tego wszystkiego ze spokojem i jedziemy do Gliwic po trzy punkty - mówi Kamiński.