W fazie play-off Ligi Konferencji Lech zmierzy się z FK Bodø/Glimt - pierwsze spotkanie już 16 lutego na stadionie ze sztuczną nawierzchnią w Norwegii, a rewanż - tydzień później w Poznaniu. To dla Lecha pewien komfort, ale dla jego kibiców - również drobne niebezpieczeństwo. Możliwe bowiem, że wszystkie wejściówki rozejdą się jeszcze przed pierwszym spotkaniem, które wcale nie musi dla Lecha dobrze się skończyć. Bodø jest bowiem położone za kołem podbiegunowym, a sztuczna trawa nie będzie atutem Lecha. Ogromne zainteresowanie mecze Lecha z Norwegami w Poznaniu Tempo, w jakim schodzą wejściówki na rewanż, pozwala sądzić, że mogą zostać sprzedane do ostatniej już za kilka dni. Dziś mistrz Polski poinformował, że uprawnionych do wejścia na stadion jest ponad 25 tysięcy kibiców. Latem i jesienią Lech rozegrał siedem spotkań w Poznaniu - tylko raz frekwencja była wyższa. Mecz z Villarrealem, 3 listopada, obejrzało z trybun 30117 kibiców. Mniej przyszło na lipcowe starcie z Karabachem Agdam, wygrane przez "Kolejorza" 1-0. Wtedy frekwencja wyniosła 25118 widzów, a dziś na mecz z FK Bodø/Glimt rozeszło się już 25137 biletów. Lech po raz trzeci spróbuje przejść pokonać pierwszego rywala w wiosennej batalii. W 2009 roku grał w ostatniej edycji Pucharu UEFA z Udinese i po remisie w Poznaniu 2-2, przegrał we Włoszech 1-2. Dwa lata później w Lidze Europy pokonał najpierw Sporting Braga 1-0 po golu Artjomsa Rudnevsa, by tydzień później przegrać w Portugalii 0-2 i odpaść. Teraz po raz pierwszy zagra rewanż u siebie. Gdyby Lechowi udało się sprzedać ponad 40 tys. wejściówek, stałoby się to dopiero po raz czwarty od momenty przebudowy obiektu i oddania go do użytku w 2010 roku. Taka frekwencja była na meczach z: Manchesterem City (42000, wygrana 3-1), Salzburgiem (41290, wygrana 2-0) i Juventusem Turyn (41000, remis 1-1). W poprzednim sezonie bariera ta padła przy okazji dwóch meczów ligowych: rocznicowego z Jagiellonią (40072) i kończącego rozgrywki z Zagłębiem Lubin (41008). Lech chciałaby pójść śladem Legii sprzed... 32 lat! Polskie kluby mają od lat wielkie problemy, by - jeśli w ogóle uda im się dotrzeć do lutowych czy marcowych rund w pucharach - przejść choć pierwszą przeszkodę. Nie udawało się to w ostatnich 30 latach Legii Warszawa (z Panathinaikosem, Sportingiem Lizbona i dwukrotnie Ajaxem Amsterdam), Wiśle Kraków (z Lazio Rzym i Standardem Liege) oraz Dyskobolii Grodzisk Wlkp. (z RC Lens). Podobnie jak i dwukrotnie Lechowi. Ostatniego takiego wyczynu dokonała w 1991 roku Legia - w ćwierćfinale Pucharu Zdobywców Pucharów wyeliminowała Sampdorię Genua. Dopiero w półfinale zatrzymał ją Manchester United.