Do niedawna na takie wydatki stać było właściwie tylko Legię Warszawa i od czasu do czasu Lecha Poznań. Aktualni mistrzowie Polski rozbili bank dwa lata temu, gdy z Zagłębia Lubin wykupili za 1,5 miliona euro Bartosza Slisza, a przecież dodatkowe pieniądze musieli zapłacić jeszcze samemu piłkarzowi. Przed obecnym sezonem Legia wydała jeszcze ponad milion euro nad Lirima Kastratiego czy niecały milion na Ihora Charatina, choć akurat te pieniądze można było zainwestować znacznie lepiej. Może dlatego teraz klub z Warszawy jest wyjątkowo spokojny w tym okienku transferowym. Do gry włączyli się jednak inni. Lech Poznań rozbija bank na transfery Lech Poznań na stulecie klubu koniecznie chce zdobyć mistrzostwo Polski i jest na dobrej drodze ku temu. Przewodzi tabeli z zaliczką czterech punktów nad Pogonią Szczecin, ma bardzo szeroką i dobrą kadrę, a jednocześnie doświadczonego trenera. Nie boi się też wydawać pieniędzy, które zarobił na transferach swoich utalentowanych wychowanków. Pierwszy milion euro wydał 11 lat temu, gdy wykupił z Rubina Kazań Rafała Murawskiego. Bynajmniej nie stracił na tym, bo 1,5 roku wcześniej sprzedał go do Rosji za ponad trzy miliony. Aż do tego sezonu jedynym innym milionowym transferem było wykupienie w 2018 roku z Bragi Pedro Tiby. W końcu jednak i "Kolejorz" przekroczył tę magiczną granicę - najpierw latem pozyskał z Viktorii Pilzno Adriela Ba Loua za 1,2 miliona euro, a miesiąc temu wykupił z Haugesundu norweskiego skrzydłowego Kristoffera Velde (1,1 miliona). Był też skłonny zapłacić w styczniu milion za obrońcę Fehervaru Adriana Rusa, ale tu więcej chciał klub Rumuna. Raków i Pogoń tuż za plecami "Kolejorza" Teraz jednak do tych kwot zbliżają się także i inni. Pogoń Szczecin zapłaciła za Wahana Biczachczjana 900 tys. euro, zaś Raków Częstochowa przeznaczył w sumie 1,4 miliona euro na transfery Rumunów: Deiana Sorescu (800 tys.) i Bogdana Racovitana (600 tys.). A przecież już latem wicemistrzowie kraju byli w stanie wydać łącznie milion na Vladana Kovacevicia i Fabio Sturgeona. Trzy czołowe drużyny w kraju rozpoczęły więc wyścig kadrowy, który Lech jeszcze przypieczętował wypożyczeniem z Fortuny Düsseldorf Dawida Kownackiego. "Kolejorz" musi do czerwca płacić znaczną część kontraktu piłkarza, a ponoć napastnik w Niemczech zarabiał około miliona euro na sezon. - Będzie wartością dodaną do naszej szatni, co tylko mnie cieszy - mówi trener Lecha Maciej Skorża. I zauważa: - Jak się popatrzy na inne drużyny z czołówki, to chyba nie ma innej drogi: trzeba się wzmacniać. Wszyscy to robią. Jeśli wydaje się po 900 tys. euro na zawodnika, jak Raków czy Pogoń, to nie robi się tego po to, aby bić się o drugie miejsce. To zespoły, które też mają prawo bić się o mistrzostwo Polski, to jest ich celem. Maciej Skorża: To już nie jest coś nadzwyczajnego Trener Lecha zdradził, że gdy dwa tygodnie temu jego zespół wracał ze zgrupowania z Turcji, to podróżował razem z Pogonią Szczecin, czyli wiceliderem tabeli PKO Ekstraklasy. - Miałem okazję zamienić kilka zdań z prezesem Mroczkiem i wiem, że też bardzo realnie liczy na tytuł. To więc potrzeba chwili, aby się wzmocnić i mieć szeroką kadrę. Raków i Pogoń takie kadry mają i robią takie transfery. Musimy przyjąć do wiadomości, że w naszej lidze nie jest to już czymś nadzwyczajnym, tylko zaczyna być normą - podkreśla Skorża. Faworyci grają w sobotę i niedzielę Rozgrywki Ekstraklasy w 2022 roku rozpoczęły się piątkowym starciem Bruk-Betu Termaliki Nieciecza z Jagiellonią Białystok, a faworycie do mistrzostwa Polski zagrają w sobotę (Pogoń w Gliwicach o godz. 17.30) oraz w niedzielę (Raków z Wisłą Kraków o godz. 15 oraz Cracovia z Lechem o godz. 17.30).