To bardzo ciężkie dni dla Lecha, który w trzech pierwszych spotkaniach rundy finałowej zdobył zaledwie jeden punkt. Trener Jan Urban chciał, by przed finałem Pucharu Polski z Legią Warszawa (mecz w poniedziałek na Stadionie Narodowym) jego zespół miał otwarte dwie możliwości zakwalifikowania się do pucharów - poprzez Puchar Polski, ale także poprzez ligę. Słabe wyniki w trzech pierwszych spotkaniach sprawiają jednak, że ta druga opcja powoli się zamyka. Lech jest w tej chwili siódmy, traci dwa punkty do Lechii, trzy do Zagłębia oraz po cztery do Pogoni i Cracovii. Trzy z tych zespołów musiałby wyprzedzić, by zakwalifikować się do eliminacji Ligi Europy. Na swój plus poznaniacy mogą zapisać to, że z Lechią, Cracovią i Zagłębiem jeszcze zagrają, ale skoro z sześciu ostatnich spotkań wygrali zaledwie jedno, to trudno wierzyć w cud. Już w czwartek, jeśli Lech nie ogra Lechii, może się okazać, że dla mistrza Polski ostatnią nadzieją zostanie poniedziałkowy finał z Legią... - Nie muszę specjalnie motywować zespołu, bo drużyna jest świadoma sytuacji, w jakiej się znalazła. Tym bardziej po takim meczu jak w Szczecinie, gdzie zagraliśmy dużo lepiej niż jesienią, gdy wygraliśmy 2-0. Wtedy trafiliśmy po stałym fragmencie i po rykoszecie, ale taka już jest piłka. Tym razem swoich szans nie wykorzystaliśmy, tym większa jest złość w drużynie - twierdzi Urban. W poznańskim zespole nie wystąpią pauzujący za kartki Łukasz Trałka i Tamas Kadar, a także napastnik Marcin Robak, na którego Urban już raczej w tym sezonie nie może liczyć. Były król strzelców Ekstraklasy miał być czołowym snajperem "Kolejorza", ale przez większą część sezonu walczył z urazem stawu skokowego. Teraz niby już jest zdrowy, trenuje z zespołem, a szkoleniowiec Lecha próbuje go namówić na występ w rezerwach. Bez powodzenia. - To pytanie do Marcina, nikt z nas nie siedzi w jego kostce. Na siłę nie będę go przymuszał, decyzja należy do niego - mówi Urban. Prawdopodobnie w kadrze meczowej znajdzie się Marcin Kamiński, który w Szczecinie nie wystąpił z powodu drobnego urazu mięśniowego. Lechia nie wygrała w Poznaniu od pół wieku, przegrała z Lechem osiem ostatnich spotkań na jego stadionie. W tym sezonie zresztą bardzo pechowo - wspomniany już Robak trafił na 2-1 po cudownej akcji zespołu już w doliczonym czasie. Do ostatniej kolejki Lechia była na fali wznoszącej, w przeciwieństwie do "Kolejorza". - Wszystko żeśmy sobie schrzanili tymi trzema ostatnimi spotkaniami, mogliśmy być w zupełnie innej sytuacji. Mamy problem ze strzelaniem bramek, zresztą w całym sezonie, ale jesienią potrafiliśmy wygrywać po 1-0 - opowiada Urban. Trener Lecha sam jest ciekaw, jak czwartkowy rywal "Kolejorza" zareaguje na wpadkę w Gliwicach, bo taką jest z pewnością porażka aż 0-3. - Oni grają przeważnie trójką obrońców, co jest ryzykowne, ale daje sporo okazji w ofensywie. Taka forma gry dała im odpowiedni wynik, dostali się do ósemki, byli pewni siebie, szli w górę. Piast ich zastopował, też są w sytuacji, w jakiej my byliśmy po rundzie zasadniczej. Wiedzą, że jak przegrają z nami, to ich szanse na puchary mocno zmaleją. To powinien być dobry mecz, z dużą ilością okazji, ale może być tak, że ktoś bardziej zaryzykuje. My jesteśmy w gorszej sytuacji, Lechia to wie, bo musimy wygrać. Im remis da punkt, a kolejne dwa spotkania grają u siebie - ocenia Urban. Trener Lecha jeszcze raz podkreślił, że uważa system dzielenia punktów po fazie zasadniczej sezonu za niezbyt sprawiedliwy, choć był on tym razem korzystny dla jego zespołu. - Jeżeli ja zaoszczędzę pięć tysięcy, pan pięć stówek, a później mi zabiorą 2,5 tysiąca, a panu 250, to będzie to sprawiedliwe? Wiedzieliśmy jednak, jaka jest sytuacja - kończy Jan Urban. Mecz Lecha z Lechią w czwartek o godz. 18. Andrzej Grupa Wyniki, terminarz i tabela grupy mistrzowskiej EkstraklasyWyniki, terminarz i tabela grupy spadkowej Ekstraklasy