Kontrakt podstawowego w tym roku gracza "Kolejorza" wygasa z końcem czerwca. Jeśli Możdżeń odejdzie, Lech nie dostanie ani grosza. - Żadnych zmian nie ma, ale dajemy sobie jeszcze czas. Cały klub jest pod ciśnieniem. Nie było słowa "na tak" czy "na nie", góra i trener wiedzą, że to ważna sprawa, ale nie aż tak ważna, gdy nam dobrze idzie w lidze. Piłeczka jest teraz po mojej stronie, odpowiem na ofertę, którą dostałem. Jak już się uspokoję po meczu, to wracają do mnie myśli, że nie mam pewnej przyszłości. Problem jest po obu stronach, ale ja bardziej ryzykuję. Jak coś się stanie, to będę cierpiał bez nowego kontraktu, zostanę z kontuzją - mówi Możdżeń. Obrońca Lecha nie zastanawia się nawet, kto przeciwko niemu wystąpi w poniedziałkowym spotkaniu w Bydgoszczy. - Trudno to powiedzieć, bo Zawisza wszystkie siły rzuca na finał Pucharu Polski, to dla nich historyczna szansa na sukces. W sumie to jednak nie jest ważne. W każdym meczu dajemy sobie radę z Gerrym (Gergo Lovrencsicsem - red.), to i tym razem damy radę - twierdzi Możdżeń. W poprzedniej kolejce na prawej stronie Lecha oprócz Możdżenia grał jednak Daylon Claasen i to tamtędy poznaniacy przeprowadzali trzy czwarte swoich ataków. - Inaczej się z nim gra, bo Gergo jest silny i szybki, a Daylon bazuje na grze w miejscu i z piłką. Może nawet lepiej czuje się w środku, bo nie lubi uprawiać sprintów. Rozumieliśmy się chyba dobrze, często sobie podawaliśmy. A to, że większość akcji układała się po naszym skrzydle wynikało z ustawienia Wisły. Od pierwszej minuty widziałem i byłem w sumie zdziwiony, że bliżej mnie jest Paweł Brożek niż Guerrier. A napastnik nigdy nie będzie tak wracał do obrony. Było więc mnóstwo miejsca, a pomagał nam jeszcze Kasper - opowiada Możdżeń. Dla 23-letniego piłkarza szansą na powrót do środkowej strefy boiska są... żółte kartki jego kolegów z drużyny. Obaj defensywni pomocnicy Lecha są bowiem zagrożeni pauzami - Łukasz Trałka był już napominany w tym sezonie jedenaście razy, a Karol Linetty - siedem. Po kolejnej żółtej kartce pierwszego z nich ominą dwa spotkania, a drugiego - jedno. - Rozmawialiśmy o tym, mogę w sumie to zdradzić? - zapytał się Możdżeń obecnego obok trenera Mariusz Rumaka. - Możesz - usłyszał w odpowiedzi. - No cóż, jest to szansa, że zagram w środku, jeżeli przydarzą się jakieś kartki czy kontuzje. Nie chciałbym, aby spotkało to kolegów, bo jeżeli dobrze gramy w takim zestawieniu, to nikt nie chciałby dokonywać zmian. Piłka pisze jednak różne scenariusze: może w sześciu kolejnych meczach żaden z nich nie dostać kartki, a może dwóch w jednym meczu. Jak będzie szansa gry w środku, to wyjdę i zagram - opowiada piłkarz Lecha. Możdżeń nie ukrywa, że przyjaźni się z Kamilem Drygasem, który w trakcie obecnych rozgrywek przeniósł się z Lecha do Bydgoszczy i jest podstawowym graczem Zawiszy. - Często dzwonimy, rozmawiamy. Oni już swoje minimum zrobili, teraz nie muszą się przejmować i stresować, a mają jeszcze bonus w postaci Pucharu Polski. Ten luz w głowie różnie wpływa na zespół: albo wszystko będzie im wychodziło, albo my wyjdziemy na murawę i ich zgnieciemy. Sytuacja może pójść w dwie strony. Fakt, że oni będą trzy dni po meczu pucharowym. My mieliśmy poprzednio dwa tygodnie przerwy, a teraz mamy 10 dni. Wolałbym grać co tydzień, a nawet co trzy dni. Grają tak przecież zespoły w Lidze Mistrzów czy Lidze Europejskiej i ja też tak lubię. Ostatnia przerwa pokazała, że nic nie było w stanie nas powstrzymać. Jeśli jednak nie będzie nam szło, to pojawią się pytania w tym temacie - uważa Możdżeń. Autor: Andrzej Grupa Ekstraklasa - grupa mistrzowska. Wyniki, strzelcy, składy, terminarz i tabela