35-letni napastnik zdobył w tym sezonie 18 bramek, ale aż osiem z nich z rzutów karnych. Na cztery kolejki przed końcem wydawało się, że nikt nie jest w stanie odebrać mu korony króla strzelców, bo drugi Kontantin Wassiljew tracił do niego aż pięć bramek, a trzeci Marco Paixao sześć. Tyle że Portugalczyk ustrzelił dwa hat-tricki i już na kolejkę przed końcem dogonił Robaka, który w starciach z Legią czy Wisłą był tylko rezerwowym. Poirytowany Robak, okazując swoje niezadowolenie stawianiem na Dawida Kownackiego, a nie na niego, nie wyszedł na rozgrzewkę przed starciem z "Białą Gwiazdą". W niedzielę w Białymstoku znów grał od początku, miał nawet dwie okazje bramkowe, ale je zmarnował. W drugiej połowie spisywał się już słabiej, podobnie jak cały zespół i na kilka minut przed końcem został zastąpiony przez Nickiego Bille. To przelało czarę goryczy - doświadczony piłkarz nie podał ręki trenerowi Bjelicy, na dodatek rzucił w jego kierunku kilka cierpkich słów. O ile w poprzednich miesiącach dyplomatycznie reagował na decyzje trenera, który stosował system rotacji w ataku, to w niedzielę i poniedziałek coś w nim pękło. Podczas Gali Ekstraklasy odebrał dwie statuetki - dla najlepszego napastnika (wybrali go inni piłkarze) oraz króla strzelców. Zapytany jednak, czy znajduje się w dobrych stosunkach z Bjelicą, odpowiedział szczerze "nie do końca". Później jednak posunął się krok dalej. W rozmowie z Sebastianem Staszewskim ze sport.pl przyznał, że otrzymał pomoc od drużyny w walce o tytuł króla strzelców, ale... "trener właściwie blokował to, aby zdobył koronę". Robak zdradził przy okazji, że jego rozmowa z Bjelicą następnego dnia po meczu z Jagiellonią trwała 10 sekund. "Powiedziałem co myślę i wyszedłem" - mówił. Narzekał na słaby kontakt ze szkoleniowcem i stwierdził, że dalsza taka współpraca jest "chyba bez sensu". Robak spotkał się też z wiceprezesem klubu Piotrem Rutkowskim i jemu też przedstawił swoje stanowisko. Wynika z tego, że Lech będzie musiał podjąć decyzję, czy postawi na trenera czy 35-letniego napastnika, który ma jeszcze w Poznaniu rok kontraktu. Decyzja będzie jasna - to Bjelica cieszy się zaufaniem szefów klubu, a nie sfrustrowany napastnik. Stanowiska klubu z Poznania na razie jednak nie ma. Pytanie, czy Lech rozwiąże kontrakt ze swoim napastnikiem za porozumieniem stron, czy też będzie czekał na jakąkolwiek ofertę, by nie robić precedensów, że jak ktoś jest niezadowolony, to może sobie za darmo odejść. Rok temu Robak był bliski przejścia do Piasta Gliwice, w którym kiedyś już występował. Konflikt doświadczonego napastnika z chorwackim szkoleniowcem jest o tyle dziwny, że to właśnie u Bjelicy Robak zdołał odbudować formę. Gdy na początku sezonu trenerem Lecha był Jan Urban, Robak wystąpił w siedmiu meczach ligowych, z których poznaniacy wygrali ledwie dwa. Rozegrał 537 minut (średnio blisko 77 w jednym spotkaniu), zdobył dwa gole (jednak bramka co 268,5 minuty). Za Bjelicy Robak ma 30 występów (średnio około 50 minut w każdym) i 16 bramek (jedna co 93 minuty). Chorwacki trener tłumaczył niedawno, że w przypadku napastników stosuje system rotacji, bo np. gdy wypadają trzy mecze w tygodniu, to nie są w stanie zagrać w nich na tym samym wysokim poziomie. Tak było z Robakiem po finale Pucharu Polski i wcześniejszym spotkaniu z Koroną, gdy grał od początku, a w Niecieczy spisał się słabo. - Po prostu był zmęczony - mówił Bjelica. Wygląda jednak na to, że ważniejszym celem dla napastnika Lecha była korona króla strzelców niż dobre stosunki z klubowym trenerem. W świecie Bjelicy liczą zaś się tylko ci, którzy akceptują system hierarchii. W niej zaś trener jest ponad każdym zawodnikiem. Andrzej Grupa