Jesienią Lech miał aż trzech prawych obrońców, teraz dwóch z nich już stracił, a wkrótce z "Kolejorzem" prawdopodobnie pożegna się i ten trzeci. Marciano Bruma zimą sam rozwiązał kontrakt i wybrał grę w niższej lidze w Holandii. Z kolei reprezentant Polski Grzegorz Wojtkowiak od nowego sezonu zostanie piłkarzem drugoligowego niemieckiego klubu TSV 1860 Monachium. Jemu, a także i Marcinowi Kikutowi, 30 czerwca wygasa kontrakt z Lechem. W niedzielę w Łodzi Kikut zagrał przeciwko Widzewowi przez pierwsze 45 minut, później zastąpił go Wojtkowiak. - Jest duże prawdopodobieństwo, że to było moje ostatnie 45 minut w barwach Lecha. Na razie wygląda na to, że jednak odejdę, ale póki nie podpiszę nigdzie kontraktu, to nie chcę przesądzać sprawy - twierdzi Kikut. Piłkarz przyznaje, że rozmowy z dotychczasowym pracodawca już zakończył. - Rozmowy były, utknęły w martwym punkcie i nie są kontynuowane. Chciałbym zostać, ale już zimą mówiłem, że chcieć to nie znaczy móc. Są różne aspekty, które decydują o takim obrocie sprawy, nie tylko finansowe, bo to nawet nie finanse grają główną rolę - przyznaje Kikut, który liczy, że kwestia jego gry w jakimś klubie wyjaśni się dość szybko. - Może jak Lech nie zrobi jakichś swoich planów transferowych, to wróci do tematu mojej osoby? Nie wiem. Sam teraz mam kilka ofert, które nabierają kształtów i chciałbym, by rozstrzygnęły się jak najszybciej, bym nie został za pięć dwunasta bez klubu - dodaje. Czwarte miejsce "Kolejorza" i wywalczenie przez ten zespół prawa gry w kwalifikacjach do Ligi Europejskiej Kikut ocenia pozytywnie. - W pewnym momencie otwieraliśmy drugą część tabeli i ta dziewiąta pozycja nas szokowała. Udało się nam podnieść i stąd ta pozytywna ocena - zdradza Kikut. Punktem zwrotnym była oczywiście zmiana trenera, gdy Jose Mari Bakero zastąpił Mariusz Rumak, ale obrońca uważa, że gra drużyny i tak by się poprawiła. - Marazm i dwa słabe mecze wymusiły na działaczach zmianę szkoleniowca, ale po takich spotkaniach sami chcieliśmy się podnieść. Byliśmy wściekli, nie wyobrażaliśmy sobie, by tak mogło być dalej. Dostaliśmy zimny prysznic, a później powoli się otrząsaliśmy - opowiada. Jednocześnie Kikut zapewnia, że gra Lecha w ostatnich kolejkach i tak pozostawiała sporo do życzenia. Mimo faktu, że z dziewięciu ostatnich spotkań poznaniacy siedem wygrali i dwa zremisowali. - Mieliśmy trochę szczęścia w niektórych spotkaniach, a taki silny Lech to był tylko w drugiej połowie w Kielcach i kilka przebłysków w innych meczach, np. z Legią czy Polonią. Dużo pracy nas czeka, ale może wreszcie uda się grać na normalnych płytach. Ta nasza czy ta z Widzewa do gry się nie nadaje - kończy piłkarz Lecha. Andrzej Grupa