Kamiński pochodzi z Konina (podobnie jak Krystian Bielik) i tam przygodę z piłką, ale od 2005 roku jest związany z Lechem, w którym przeszedł wszystkie szczeble od piłki dziecięcej do seniorskiej. Był reprezentantem Polski, znalazł się nawet w kadrze na Euro 2012. W Lechu rozegrał w 2015 roku najwięcej spotkań - aż 60. Prawdopodobnie wkrótce opuści jednak ten zespół - pytanie tylko, czy trafi do klubu zagranicznego, czy może do... Legii Warszawa. Wicemistrzowie Polski chcieli ściągnąć rosłego stopera już trzy lata temu, gdy trenerem był jeszcze Jan Urban. Wtedy jednak się nie udało, a latem Kamiński podpisał nowy kontrakt z Lechem. Ta umowa wygaśnie właśnie pod koniec czerwca. - Są rozmowy, czekam na odpowiedź klubu. Lech mi złożył propozycję, ja dałem swoją, teraz ruch Lecha. Podchodzę do tego spokojnie, mamy czas, nie zawracam sobie tym głowy - mówi jeszcze spokojnie Kamiński. Mniej spokojny staje się jednak wówczas, gdy pytania schodzą na Legię. Bliskim przyjacielem "Kamyka" jest bowiem Bartosz Bereszyński - razem grali w drużynach juniorskich Lecha, razem zdobyli mistrzostwo Polski juniorów. Niedawno razem spędzili urlop. -To są spekulacje, słyszałem o nich. Dowiedziałem się od znajomych, pytali: co się dzieje, czy odchodzę. Nie wiedziałem wtedy, o co im chodzi, a później zobaczyłem artykuł o tym. Ja się na tych sprawach nie skupiam, jeśli chodzi o Polskę, to rozmawiam z Lechem, ma priorytet. Jeśli zaś nie Lech, to oczywiście chciałbym wyjechać grać w zagranicznej lidze - twierdzi Kamiński. Czy dopuszcza jednak taką możliwość, że w przypadku dobrej oferty przeniósłby się do Warszawy? - Są różne myśli, ciężko mi to sobie wyobrazić, jakbym miał podejść do tego, gdybym dostał propozycję z Legii. Dotąd takiej nie było i nie potrafię sobie tego wyobrazić. A deklaracja, że nigdy nie zagram w Legii? Powiedziałem już kiedyś "nigdy nie mów nigdy". Powiedziałem i nie będę tego zmieniał - dodaje piłkarz Lecha. Sprawy transparentu, którzy kibcie Lecha wywiesili podczas poniedziałkowego treningu, nie chciał komentować. Obrazili wówczas Kaspera Hämäläinena, który właśnie przeniósł się do Warszawy i zagrozili konsekwencjami kolejnym piłkarzom, którzy podążą tą drogą. - Widzieliśmy to wszyscy, nie ma tu czego komentować. Został wywieszony i chciałbym ten temat uciąć - twierdzi Kamiński. Piłkarz cieszy się, że mógł przez ponad dwa tygodnie spokojnie odpocząć. - Mieliśmy trochę dłuższą przerwę niż zazwyczaj, bo w sumie trzytygodniową, ale już w ostatnim każdy musiał coś zrobić: pobiegać, poruszać się. Każdy w sumie jednak chciał odpocząć od piłki, bo poprzedni rok naprawdę był szalony. Teraz musimy się przygotować do kolejnej rundy. Pokazaliśmy już, że potrafimy się podnieść, wiemy na co nas stać i teraz musimy tylko udowodnić swoją klasę. Przez moment wyglądało to tak, że każdy może nas lać, ale już wiara do nas wróciła - kończy Kamiński. Andrzej Grupa