Zdaniem wielu to właśnie Kamiński był najlepszym piłkarzem tego meczu. Strzelił gola, bardzo pewnie dowodził formacją obronną i przede wszystkim zmazał plamę ze swojej poprzedniej wizyty w stolicy, kiedy co chciał, robił z nim Miroslav Radović. - Moja forma jest stabilna, a ja czuję się coraz lepiej. W dzisiejszym meczu bardzo pomógł mi strzelony gol. Dodał mnóstwo pewności siebie - opowiadał Kamiński. Pomimo dobrej gry Lech nie zawozi jednak do Poznania kompletu punktów. W ostatnich piętnastu minutach drużyna Macieja Skorży straciła dwa gole po strzałach Tomasza Brzyskiego i Dossy Juniora. Po meczu Skorża chwalił swoich piłkarzy, zwłaszcza że ze zespól jest przetrzebiony kontuzjami. Kamiński dopatrzył się też mankamentów. - Czasem wybijaliśmy piłkę na oślep, byleby to przodu. To nie powinno nam się zdarzać i musimy nad tym popracować. Nie wiem, co by było, gdyby trener mógł skorzystać ze wszystkich kontuzjowanych zawodników. Na pewno miałby szerszą kadrę, ale czy przełożyłoby to się to na lepszy wynik? Nikt tego nie wie. Do Poznania wracamy z niedosytem, bo mogliśmy to spotkanie wygrać - dodał. Pod wodzą Skorży "Kolejorz" znajduje się na fali, a zdaniem Kamińskiego, poznaniacy powalczą o mistrzowski tytuł. - Będziemy w stanie dotrzymać kroku. To nie jest tak, że Legia ma zespół, który góruje nad resztą ligi. Na dowód tego wystarczy spojrzeć na nasz bezpośredni mecz. Przecież w pierwszej połowie legioniści byli bardzo chaotyczni, nie potrafili nic zrobić na boisku. Jeżeli całe spotkanie zagramy tak jak pierwszą połowę, to będziemy bardzo, bardzo mocni - zakończył. Zobacz terminarz i tabelę T-Mobile Ekstraklasy Krzysztof Oliwa