W listopadzie kontuzji doznał filar obrony "Kolejorza" Manuel Arboleda, a w trzech kolejnych meczach na swoim stadionie poznaniacy stracili aż osiem goli. Wówczas nic nie wskazywało, że to właśnie gra defensywna będzie najmocniejszą stroną poznaniaków w rundzie rewanżowej. A przecież zimą Lech nie dokonał w obronie żadnych roszad, na dodatek wciąż musi sobie radzić bez Arboledy. W jedenastu spotkaniach Lech stracił tylko cztery gole, a na wyjeździe ma wiosną fantastyczny bilans: pięć pojedynków, pięć zwycięstw, a w bramkach 11-0. Spora w tym zasługa Kamińskiego, który poprzedni rok miał bardzo nierówny. Dzięki znakomitym występom wiosną zyskał uznanie selekcjonera Franciszka Smudy, który zabrał go na finałowy turniej Euro 2012. Kamiński na boisku nie pojawił się ani razu, ale miał kontakt z wielką piłką. Jesienią spisywał się za to źle, stracił miejsce w składzie. Teraz znów jest podporą drużyny, strzelił swojego pierwszego gola w Ekstraklasie, a zaraz po nim drugiego i trzeciego. - Czuję się bardzo dobrze. Najważniejsza była ta pierwsza bramka z Chorzowa, bo wówczas uwierzyłem w siebie - mówi dzisiaj. Kamiński jest dumny ze swojego zespołu i przypomina, że latem fachowcy nie widzieli Lecha wśród kandydatów do tytułu. - Wszyscy twierdzili, że za bardzo się osłabiliśmy. A jednak jest inaczej. Jak ktoś ciebie nie docenia, to zawsze możesz mu udowodnić, że nie ma racji. Mamy wielu młodych zawodników i ta młodość pomogła nam wygrać niektóre mecze - zauważa stoper wicelidera Ekstraklasy. Gdy Kamiński grał w spotkaniach z Legią, to przeważnie pilnował - z dobrym skutkiem - Danijela Ljuboję. Teraz Serb został jednak wyrzucony z Legii, więc lechita musi przygotować się na walkę z Markiem Saganowskim lub Wladimirem Dwaliszwilim. - To są różne typy zawodników. Ljuboja lubił grać tyłem do bramki, oddawał piłkę i zbiegał. Saganowski czy Dwaliszwili lubią się przepychać z piłką, pilnowanie ich nie będzie łatwe. Mnie pasował styl gry Ljuboji - mówi Kamiński, który za największy atut Legii ocenia grę ofensywną. - To ich cecha, że mają dużą siłę z przodu i mocne boki. Ale i my potrafimy grać w obronie, nie popełniamy błędów, a czasem jakąś sytuację wykorzystamy. Stąd wyniki 1-0, a przecież o to chodzi, by wygrywać - ocenia Kamiński. Piłkarz Lecha zapewnia jednocześnie, że jego zespół nie był w żadnym dołku fizycznym. W trzech kolejnych meczach z Zagłębiem, Jagiellonią i Wisłą Lech miał bowiem problemy w drugich połowach, rzadziej atakował. Ostatnie starcie z Widzewem rozstrzygnął jednak czterema trafieniami już po przerwie. - Mieliśmy problemy, bo w naszych głowach siedziało prowadzenie 1-0. Staraliśmy się przede wszystkim nie stracić bramki i minimalnie wygrać. W spotkaniu z Widzewem pokazaliśmy jednak, że nawet po pierwszym czy drugim golu możemy dalej napierać. W sobotę może być upalnie, grać się będzie trudniej. Pogoda będzie jednak taka sama dla obu drużyn, więc się okaże, kto jest lepiej przygotowany - kończy Kamiński. Autor: Andrzej Grupa <a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/legia-warszawa-lech-poznan,3777" target="_blank">Zapraszamy na relację na żywo z meczu Legia Warszawa - Lech Poznań!</a> <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Wyniki, terminarz i tabela T-Mobile Ekstraklasy</a>