INTERIA. PL: Podobno ordynarnie prowokowałeś Ebiego Smolarka, zanim oberwałeś od niego pięścią w twarz podczas meczu Polonia - Lech? Manuel Arboleda: - Wygląda na to, że Arboleda jest winowajcą zawsze i bez względu na to, co robi. Niech ci, którzy twierdzą, że prowokowałem, pokażą dowody. Nie ma ani jednego zdjęcia, ani jednego ujęcia kamery, które potwierdzałyby słowa Smolarka. Po prostu, Ebi zachował się jak rozkapryszony dzieciak, a potem jeszcze winę zrzucił na mnie, bo jestem obcokrajowcem. Rozumiem, że media łatwo to podchwyciły, bo Ebi to piłkarz w Polsce kochany, nie tylko za to, co sam zrobił dla kadry, ale przede wszystkim za to, czego dokonał jego ojciec. - Włodzimierz Smolarek był piłkarzem klasy światowej, Ebi też jest dobry i zasłużony. Nie mam do niego żalu, za ten cios, chętnie bym się nawet spotkał i wyjaśnił z nim całe zajście. Rozumiem, że popełnił błąd, że stres meczowy wywołał w nim nadmiar agresji. Mnie też się takie błędy zdarzają. Z jednym się jednak zgodzić nie mogę. Skoro on zawinił, dlaczego media robią winowajcę ze mnie? Czuję się jak kozioł ofiarny. Czyli prowokacji nie było? - Proszę przypomnieć sobie pierwszy mecz Realu z Tottenhamem w Lidze Mistrzów na Santiago Bernabeu, gdy Peter Crouch sfaulował Marcelo i wyleciał z boiska. Brazylijczyk jeszcze nie zdążył się podnieść, a już świętował czerwoną kartkę dla rywala. Futbol jest pełen prowokacji. Mnie prowokują i ja prowokuję, ale to nie usprawiedliwia piłkarza dającego rywalowi po gębie. Gracze Polonii zarzucali ci, że notorycznie udajesz, iż jesteś faulowany. - Muszę przyznać, że w dzisiejszej piłce zbyt dużo jest symulowania. Ledwo dotknę napastnika, on pada jak ścięte drzewo. No więc ja robię to samo. Wszyscy się tego uczymy i tak to się kręci. We wszystkich ligach. Nie mam pojęcia, jak to wyplenić z futbolu. Podobno w tunelu, zaraz po meczu z Polonią, rozmawiałeś ze Smolarkiem? - Tak. Ale nie o taką rozmowę mi chodziło. Tam był dalszy ciąg pretensji Smolarka. Sobiech, Mierzejewski też naskoczyli na mnie, a potem polecieli z pretensjami do prasy. Bo dla nich Arboleda jest symulantem i prowokatorem. Mówili to już prasie przed meczem. Kiedy w spotkaniu z Jagiellonią sprowokował mnie Sotirović, łapiąc za jądra, zareagowałem tak, że o wszyscy uważali, że powinienem był wylecieć z boiska z czerwoną kartką. Byłem ostro krytykowany. I słusznie, bo powinienem trzymać nerwy na wodzy. Tak jak nerwy na wodzy powinien trzymać Smolarek. To nie jest junior, ale gracz doświadczony. Grał w Holandii, w Niemczech, Hiszpanii i Anglii - najlepszych ligach świata, gdzie prowokacji jest całe mnóstwo. Nikt jednak nie usprawiedliwia bicia pięściami. Co byś powiedział Smolarkowi dzisiaj? - Żeby przypomniał sobie, jak był obcokrajowcem w Bundeslidze, Primera Division, czy Premier League, pomyślał, jak jego wtedy traktowały media i nie fundował mi tego samego. Ja jestem daleko od rodzinnego kraju i wiem, że ludzie w Polsce chętniej uwierzą Smolarkowi niż Arboledzie. Tyle, że to Ebi był agresorem, a ja ofiarą. Na to, że było odwrotnie, nikt nie przedstawił dowodów. Bo ich nie ma. To nie był twój pierwszy problem w polskiej lidze. - No właśnie. Media przypomniały mi nawet konflikt z Włodarczykiem z czasów, gdy grałem w Zagłębiu Lubin. A prawda była taka, że "Włodar" zerwał mi słuchawki z uszu, gdy słuchałem muzyki. Potem, gdy doszło do konfliktu, kilku kolegów z drużyny stanęło po jego stronie. I prasa się dowiedziała, że Arboleda jest agresywny. Najłatwiej zwalić winę na obcokrajowca, bo kibice łatwo uwierzą, że to on jest zły. Ja się za aniołka nie uważam, błędy popełniam, ale nie róbcie ze mnie wcielonego diabła. Powtarzam: do Smolarka żalu nie mam. Działał w złości, w afekcie, to się na boisku zdarza. Niechęci do niego nie chowam, bez oporów się z nim pogodzę, ale bądźmy uczciwi. To on spowodował to paskudne zajście, a nie ja. Może chociaż prasa w Poznaniu stanęła po twojej stronie? - Skąd. Kiedy Lech przegrywa, winnych jest dwóch ludzi: trener Jose Bakero i Manuel Arboleda. Wypomina mi się nowy kontrakt, ile będę zarabiał. A ja zapewniam, że duma jest dla mnie ważniejsza niż pieniądze. Prasa w Poznaniu traktuje sprawy tak, jakby w Lechu grał tylko jeden piłkarz. Tymczasem na boisko wychodzi nas 11 i jeśli przegrywamy, wina rozkłada się na wszystkich. Jeśli dziennikarze chcą udowodnić, że nic nie jestem wart, niech wytłumaczą, skąd mam sześć tytułów mistrzowskich? W Kolumbii, w Peru i w Polsce - wszędzie, gdzie grałem zdobywałem tytuły. To chyba znaczy, że coś jednak umiem, prawda? Tego akurat nikt w Polsce specjalnie nie kwestionuje. Chcieliśmy cię nawet do kadry. Co z twoim obywatelstwem? - Nie wiem. Dziś kompletnie nie mam do tego głowy. Złożyłem dokumenty jakiś czas temu, ale z prasy dowiedziałem się, że nie były kompletne. Nikt mi jednak oficjalnej odpowiedzi nie przysłał. Z mediów wiem, że brakowało aktu ślubu i aktu urodzenia. To są sprawy dla prawników, a nie dla normalnych ludzi. Ja niezbyt wiele z tego rozumiem. Więc sprawa nie rusza z miejsca, ale jak mówię ja mam teraz inne, bardziej palące kłopoty. Rozmawiałeś ostatnio z Franciszkiem Smudą? Może on mógłby ci coś doradzić? - Smuda ma swoje problemy, jest człowiekiem zagonionym, Arboleda ze swoimi kłopotami na głowę zwalać mu się nie zamierza. Na razie chcę zrobić, co można, żeby pomóc Lechowi. Musimy zacząć grać lepiej i wygrywać. Ratować ten sezon, który był tak znakomity w Lidze Europejskiej i tak trudny w Ekstraklasie. Lech musi awansować do pucharów, bo to będzie dla nas wszystkich katastrofa. Na tym się skupiam. Kadra to dalsza perspektywa. Mierzejewski, Sobiech, a także Smolarek to gracze powoływani przez Smudę. Może nie będą już chcieli grać z Arboledą? - Mam nadzieję, że podejdą do wszystkiego rozsądnie. Kiedy emocje opadną, pomyślą, kto tu tak naprawdę się źle zachował? Poloniści są bardzo dobrymi piłkarzami, wiele wnoszą do kadry i mogą z nią sporo osiągnąć. W futbolu na poziomie reprezentacyjnym trzeba jednak więcej zimnej krwi. Czy gdyby na Euro 2012 ktoś z kadrowiczów Smudy uderzył przeciwnika pięścią, zostałby tak łatwo rozgrzeszony jak Smolarek? Chyba nie. Piłka to sport dla dorosłych, a nie dla dzieci. Dziękuję za rozmowę. - To raczej ja dziękuję, że ktoś dał mi szansę przedstawić swoje racje. Wyrazić, jak się czuję podczas tej całej nagonki. Jestem daleko od kraju, w którym się urodziłem, ale Polska jest głęboko w moim sercu. Spotkałem tu wielu dobrych ludzi, mam przyjaciół. Za nic w świecie nie chcę konfliktów i wojenek z Polakami. Zwłaszcza tak kochanymi u was, jak Smolarek. Chętnie podam mu rękę, bo tak naprawdę trochę go rozumiem. Mnie na boisku też często ponosi furia. Jestem osobą religijną i wierzę, że Bóg dał nam ręce w lepszych celach, niż pranie się nawzajem po twarzy. Rozmawiał: Dariusz Wołowski