W meczu z Pogonią nie wystąpi Paulus Arajuuri - reprezentant Finlandii pauzuje po czwartej żółtej kartce. Partnerem w defensywie Marcina Kamińskiego będzie więc Maciej Wilusz - już zapowiedział to trener Jan Urban. Wilusz trafił do Lecha latem 2014 roku z GKS Bełchatów, który właśnie wprowadził do ekstraklasy. Mimo że piłkarz występował tylko w pierwszej lidze, trener Adam Nawałka widział go w reprezentacji Polski. W pierwszej połowie 2014 roku Wilusz cztery razy wystąpił w reprezentacji Polski, m.in. w towarzyskich potyczkach z Niemcami w Hamburgu czy z Litwą w Gdańsku. Kolejnej szansy już nie dostał, bo w Lechu znacznie obniżył loty. Debiut piłkarza w "Kolejorzu", w pucharowym spotkaniu w Tallinnie z Nomme Kalju, nie był udany - stoper popełnił fatalny błąd w końcówce spotkania i Lech przegrał ze słabym rywalem 0-1. Później dostawał jednak szansę tak od Mariusza Rumaka, jak i po zmianie szkoleniowca - od Macieja Skorży. We wrześniowym spotkaniu z Legią Warszawa doznał jednak poważnej kontuzji barku już w doliczonym czasie drugiej połowy - na dodatek pilnowany przez niego Dossa Junior wyrównał wtedy na 2-2. Do końca sezonu Wilusz nie rozegrał już ani jednego spotkania w Lechu, a latem ubiegłego roku został wypożyczony do Korony Kielce. Tam radził sobie świetnie, drużyna traciła mało bramek. Zimą wrócił do Poznania, ale znów nie może odnaleźć się w Lechu. Wystąpił w czterech spotkaniach - Lech przegrał w nich 1-4 z Podbeskidziem, 0-2 z Legią, 0-1 ze Śląskiem i wygrał tylko 1-0 z Zagłębiem Sosnowiec w Pucharze Polski, ale i tu defensywa popełniała liczne błędy. W sobotę w Szczecinie piłkarz dostanie kolejną szansę, kto wie, czy nie ostatnią. Latem Lech prawdopodobnie będzie przebudowywał zespół - klub zapewne opuści Kamiński (kończy mu się kontrakt), być może również Arajuuri (ma umowę tylko do końca roku). To szansa dla Wilusza, aby regularnie grać. - Może statystycznie można tak ocenić, że ze mną w składzie ostatnio drużynie się nie wiodło, ale ja nie mówiłbym tutaj o pechu. Były też spotkania, w których nie grałem, że zespół nie zdobywał punktów. Zdarzały mi się błędy, to normalne, ale do twierdzeń dotyczących statystyki nie przywiązuję większej wagi - twierdzi piłkarz. Sam jednak czuje niedosyt, bo więcej obiecywał sobie po przejściu z Bełchatowa do Lecha. - Ten niedosyt jest duży, bo w karierze przytrafiły mi się momenty, które przytrafić się nie powinny. Wiem na co mnie stać, gdy jestem w formie, bo wtedy każdy zawodnik nabiera pewności siebie. Można gdybać, co by było, jakby to się potoczyło. Przez długi okres leczyłem kontuzję, później przyszło to wypożyczenie - mój pobyt w Lechu jest więc chwiejny. Staram się jednak nie patrzeć na to, co było. Mamy przed sobą ważną końcówkę sezonu, muszę patrzeć do przodu - przyznaje Maciej Wilusz. Piłkarz zdaje sobie sprawę ze swoich pomyłek, jak choćby w spotkaniu z Legią Warszawa, gdy jego błąd spowodował sytuację, po której Nemanja Nikolić znalazł się sam na sam z Jasminem Buriciem i strzelił na 1-0. Wilusz zastępował wtedy zawieszonego za kartki Marcina Kamińskiego. - Formę buduje się poprzez regularne granie. Każdy zawodnik, który regularnie gra, zdobywa formę i pewność siebie. W moim przypadku brakuje tej regularnej gry, ale wychodząc na boisko robię co mogę, gram na maksa. Na treningach także, staram się wynieść z nich jak najwięcej. Szczególnie jednak obrońcom potrzebne są normalne występy ligowe - dodaje piłkarz. Wilusz wracał w styczniu z Korony Kielce pewny siebie, liczył na to, że od razu wskoczy do wyjściowego składu drużyny. - Byłem zadowolony, że wracam i mogę powalczyć o miejsce. Troszkę inaczej sobie to wszystko wyobrażałem, ale cały czas jestem w drużynie, która ma wielkie umiejętności. Ten sezon można zaliczyć do bardzo ciężkich, ale wiem, na co stać ten zespół i tej oceny nic nie zmieni. Mój entuzjazm? Wciąż jest, bo będąc zdrowym każdy zawodnik powinien być zadowolony, że może grać i trenować - mówi piłkarz, który z powodu kontuzji stracił ponad pół roku. Wilusz nie zgadza się też ze stwierdzeniem niektórych ekspertów, że radzi sobie w zespołach, w których presja wyniku jest mniejsza. - Nigdy nie słucham tego, co mówią polscy eksperci. Przychodząc do Lecha założyłem sobie, co chcę tutaj osiągnąć. Gdyby problemem były kwestia mentalna, to już bym zrezygnował. Tymczasem chętnie wróciłem z wypożyczenia z Korony, bo wiedziałem, czego chcę. Nie wiem, jak będzie wyglądał następny sezon, to się dopiero okaże. Skupiam się na tym, co jest tu i teraz i nieważne, czy dzisiaj, jutro bądź może za dwa tygodnie dostanę szansę. Zrobię wtedy wszystko, by ją wykorzystać - kończy Wilusz. Szansę dostanie zapewne dzisiaj o godz. 20.30 w Szczecinie - czy ją wykorzysta, będzie wiadomo już dwie godziny później. Andrzej Grupa