"Kolejorz" po raz siódmy w historii klubu wywalczył mistrzostwo Polski. Dla samego Skorży jest to trzecie takie osiągnięcie. Poprzednio triumfował w lidze jako szkoleniowiec Wisły Kraków - w sezonach 2007/2008 oraz 2008/09. Z "Białą Gwiazdą" jego Lech zremisował w niedzielę 0-0 i ten jeden wywalczony punkt zadecydował o zwycięstwie poznaniaków w Ekstraklasie. O meczu z Wisłą: - Ten mecz był jak cały sezon - emocjonujący do ostatnich minut. Wisła chyba swoją najgroźniejszą sytuację stworzyła w 94. minucie, czyli w doliczonym czasie. Gdyby padł gol, nie bylibyśmy w takich nastrojach. Tak też wyglądał ten rok. Kilka razy boleśnie upadaliśmy, ale potrafiliśmy wstać i się obronić, jak w niedzielę. Nie potrafiliśmy strzelić bramki, na szczęście potrafiliśmy nie dopuścić do jej utraty. Dobrze zaczęliśmy to spotkanie, ale znów zabrakło skuteczności, co jest naszą słabą stroną. Po 20 minutach Wisła zaczęła odważniej grać do przodu. W drugiej połowie mecz był wyrównany, widać było, że rywalom zależało na zwycięstwie. To wymagający przeciwnik, na szczęście nie straciliśmy głowy. A było kilka takich trudnych momentów, jak choćby kontuzja Paulusa (Arajuuriego - red.). Na szczęście Tamas Kadar potrafił go zastąpić. O kolejnym kroku: - Nie ma się co oszukiwać, aby zrobić kolejny krok, potrzebujemy świeżej krwi, wzmocnień. Zawodników, którzy pozwolą wejść na wyższy poziom niż do tej pory prezentowaliśmy. Ważne, aby ten zespół się nie rozpadł. Mam wielu zawodników młodych i jesteśmy świadomi, że oni są łakomym kąskiem dla bogatszych klubów z Europy. Mam nadzieję, że ta rywalizacja w pucharach, walka o Ligę Mistrzów będą dla tych chłopaków myślą przewodnią i uda się ich zatrzymać. Wierzę, że bardzo intensywne zabiegi oraz praca całego działu skautingu przyniosą efekty, będziemy potrafili dołączyć takich piłkarzy, którzy pomogą wznieść się na kolejny poziom. O najtrudniejszym mistrzostwie: - Tak, z tych trzech tytułów, które zdobyłem, ten był najtrudniejszy. Może to drugie mistrzostwo z Wisłą było podobne, ale tamtą drużynę znałem jednak lepiej. Teraz miałem stosunkowo krótki czas pracy, trzeba było sobie radzić w ekstremalnych warunkach. Na gorąco zawsze się mówi, że ten ostatni sukces smakuje najlepiej. Wiem, jakie błędy popełniłem wówczas w Wiśle, nie będę chciał ich powielać. Chcę uczynić wszystko, aby nasza walka w Lidze Mistrzów nie skończyła się na pierwszej rundzie, tylko byśmy mogli się bić o fazę grupową. - Nie wszystko udało nam się zdobyć, liczyliśmy też na Puchar Polski, ale wtedy zabrakło nam ewidentnie piłkarskiego doświadczenia. Liczę, że to co się wydarzyło, to nie jest apogeum możliwości tego zespołu. Teraz zabawa powinna się dopiero rozpoczynać. O śnie w nocy z soboty na niedzielę: - Co mi się śniło? Eliminacje Grand Prix Kanady w Formule 1 (śmiech). Staram się nie myśleć negatywnie, wiadomo, jakie byśmy mieli nastroje, gdyby Burliga trafił w ostatniej minucie. Wychodzę z założenia, że na zmartwienia przyjdzie czas, jak się już stanie coś złego. O młodości w swoim zespole: - Po finale Pucharu Polski sytuacja była kuriozalna. Miałem w szatni taką sytuację, że wielu zawodników siedziało i płakało. Uświadomiłem sobie, że to jeszcze 18- czy 19-letnie dzieciaki. Starałem się mówić, że to kluczowy moment sezonu, że walczymy o coś cenniejszego. Usiadłem wtedy z boku i pomyślałem, że oni przecież jeszcze niedawno grali w zespołach juniorskich. Wówczas nie poradzili sobie z udźwignięciem presji, w drugiej połowie zagrali rzeczywiście słabo. Mimo podłej atmosfery potrafili się jednak pozbierać, wyjść tydzień później na Łazienkowskiej i wygrać. Wtedy uwierzyliśmy, że możemy wygrać mistrzostwo. Dziękując Rumakowi, Legii, Michałowi Probierzowi... - Zdobycie mistrzostwa smakuje bardzo, ale jego obrona - to jest dopiero coś. Będziemy myśleć, co przed nami, ale zanim to nastąpi... - Chciałbym podziękować całemu sztabowi, wszystkim, którzy pracowali na rzecz tej drużyny. Mam na myśli te osoby, które nie zawsze siedzą na ławce, to armia ludzi nam pomagających i nie chciałbym wymieniać wszystkich, aby kogoś nie pominąć. Fajnie, że Łukasz Teodorczyk czy Hubert Wołąkiewicz byli tutaj z nami, bo oni też mieli wkład w ten tytuł. Nie zapominajmy, że drużynę prowadzili Krzysiek Chrobak i Mariusz Rumak, który odcisnął na Lechu mocne piętno. Wykonał wielką pracę, a ja z wielu jej owoców mogłem korzystać. Dziękuję tym ludziom. Dziękuję także Legii Warszawa, Michałowi Probierzowi i jego drużynie za fajną walkę, pełną emocji i pasji. Bo taki to był sezon, że nabierał rumieńców im bliżej było jego końca. Ta czołówka stanęła na wysokości zadania. A mnie przez te 10 miesięcy przybyło chyba z pięć czy siedem lat. Notował Andrzej Grupa <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-S-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Zobacz końcową tabelę grupy mistrzowskiej Ekstraklasy</a> <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-S-ekstraklasa-2014-2015-final-grupa-spadkowa,cid,3,rid,2257,gid,764,sort,I" target="_blank">Zobacz końcową tabelę grupy spadkowej Ekstraklasy</a>