Mistrz Polski nadal od lipca nie potrafi wygrać meczu w lidze i pozostaje na ostatnim miejscu w tabeli. Kibice z Poznania liczyli, że sytuacja zacznie się zmieniać po zmianie trenera - Macieja Skorżę zastąpił Jan Urban. Na dodatek do Poznania przyjechał bardzo przeciętny Ruch Chorzów, który jeszcze wystąpił bez większości podstawowych obrońców. A mimo to Lech z trudem zdołał zremisować 2-2, choć w 25. minucie przegrywał 0-2 po dwóch trafieniach Mariusza Stępińskiego. - Ciężko coś zmienić i liczyć, że będziemy grać z polotem, że wyrzucimy wszystko z głowy, gdy się dostaje bramkę w 1. minucie. Nie da się. Ostatnie mecze były słabe, a tu jeszcze tracimy szybko gola i robi się arcyciężko. Później straciliśmy jeszcze drugiego gola, więc ta pierwsza połowa zdecydowanie była na minus - ocenił kapitan Lecha Poznań Łukasz Trałka. - Z końcowego wyniku nie jesteśmy zadowoleni, ale skoro odrobiliśmy te straty, to jakiś plusik jest. Punkt zaś nie cieszy - dodał. W pierwszej połowie, jeszcze przy wyniku 0-1, sędzia Tomasz Musiał mógł przyznać chorzowianom rzut karny. Trałka poślizgnął się w okolicy linii końcowej pola karnego, upadł przed atakującym Stępińskim, a później zagarnął piłkę ręką. Arbiter jednak nie zareagował, o co zresztą pretensje do niego mieli tak piłkarze Ruchu, jak ich trenera Waldemar Fornalik. Co na to Trałka? - Poślizgnąłem się, ale sytuację trudno mi ocenić. Na pewno dotknąłem piłki ręką, ale czy był rzut karny? Sam muszę to zobaczyć, jestem ciekaw - stwierdził. Widać było, że kapitan Lecha ma duży żal o tak szybko straconego gola - znów po stałym fragmencie. Lechici tracą od jakiegoś czasu wiele bramek po rzutach wolnych i rożnych, ich obrona strefowa jest bardzo słaba. - Ruch przyjechał się do nas bronić, a po strzeleniu bramki bronił się już bardzo głęboko. To był problem dla nas w pierwszej połowie, bo nie mogliśmy nawet stworzyć sytuacji, a jeszcze straciliśmy drugą bramkę. A te stałe fragmenty? Trochę zmieniliśmy, ale dalej bronimy strefą. Obie bramki padły z centralnego punktu, to nie może się zdarzyć - komentował Trałka. Teraz mistrza Polski czekają cztery mecze wyjazdowe: z Fiorentiną w Lidze Europy (w czwartek), Legią Warszawa w lidze (niedziela), Zagłębiem Lubin w Pucharze Polski (środa) oraz Śląskiem Wrocław w lidze (sobota). - Skupiam się tylko na meczu w Lidze Europy, bo zagramy z zespołem o wiele lepszym od nas. Po to awansowaliśmy, żeby z takich spotkań coś wynosić - twierdzi Trałka, który za tydzień przy Łazienkowskiej będzie miał wolne. Z udziału w klasyku z Legią eliminuje go bowiem czwarta żółta kartka. Andrzej Grupa