Gdyby mecz odbywał się dzisiaj, na trybunach stadionu przy ul. Bułgarskiej mogłoby zasiąść ok. 10,5 tys. widzów. Za tydzień nie będzie już żadnego fana "Kolejorza". To efekt decyzji rządu, który stworzył nową mapę strefy czerwonej - znalazła się w niej stolica Wielkopolski. Mimo, że UEFA dopuszcza możliwość zapełnienia obiektu w 30 procentach. - Spodziewaliśmy się, że takie restrykcje mogą nas dotknąć, a Poznań znajdzie się w strefie czerwonej. Dlatego zdecydowaliśmy się, by w poniedziałek nie rozpoczynać sprzedaży biletów na mecz z Benficą - mówi rzecznik prasowy Lecha Maciej Henszel. Wejściówki były w dość atrakcyjnej cenie dla posiadaczy karnetów, których jest około pięciu tysięcy - po 75 i 60 zł. Pozostałe bilety kosztowałyby dwa razy więcej. Lech straci więc w ten sposób, odliczając zwiększone koszty organizacji meczu z publicznością, co najmniej 700-800 tys. zł. Zdecydowanie ważniejsze jest to, że w starciu z bardzo atrakcyjnym i mocnym rywalem podopieczni Dariusza Żurawia będą pozbawieni wsparcia publiczności. Kto w tej sytuacji może zasiąść na stadionie? - To 45 osób mogących przebywać w tzw. strefie zero, skromne, 10-osobowe delegacje obu klubów, media klubowe oraz 24 dziennikarzy i 16 fotoreporterów - wylicza Henszel. Niestety, wiele wskazuje na to, że podobne restrykcje obejmą kolejne spotkanie ze Standardem Liege, planowane na 5 listopada. Na dziś bowiem także mecze w tzw. strefie żółtej powinny odbywać się bez publiczności. Ostatnie spotkanie w fazie grupowej Lech zagra 10 grudnia z Rangers FC. Mecz Lecha z Benficą odbędzie się w czwartek 22 października - początek o godz. 18.55. Bezpośrednia transmisja w Polsacie Sport oraz w TVP. Andrzej Grupa