Sporo było w czwartek spotkań zaciętych, ale też w kilkunastu przypadkach rywalizacja zakończyła się wygraną jednej z drużyn trzema bramkami i wyżej. Tak było w starciu "Kolejorza" z Pelisterem, jak i w meczu FK Haugesund z północnoirlandzkim Coleraine (7-0). Lecha czekają więc teraz dwa wyjazdy w kolejne czwartki - najpierw na południe Macedonii, a później na zachód Norwegii. Z takim rywalem, jak Pelister Bitola, odpaść po prostu nie sposób. Gdyby nie efektowne stałe fragmenty gry, można by powiedzieć, że Macedończycy prezentują poziom polskiego drugoligowca. To właśnie jedynie rzuty rożne i wolne sprawiły, że pod bramką Matusza Putnocky'ego było gorąco. Dokładnie - gorąco było dwa razy, w 11. i 49. minucie. Tyle że Lech też miał przygotowane warianty rozegrania stałych fragmentów - dość powiedzieć, że wszystkie bramki dla poznaniaków padły właśnie w ten sposób. Najpierw z rzutu karnego (Nicki Bille w 28. minucie), później po dośrodkowaniu z rzutu wolnego (Mario Szitum w 30. minucie), bezpośrednio z rzutu wolnego (Radosław Majewski w 38. minucie) i po dośrodkowaniu z rzutu rożnego (ponownie Szitum, w 58. minucie). Właściwie dwa pierwsze trafienia rozstrzygnęły sprawę, bo nieźle do tej pory broniący się Pelister zaczął się kompletnie gubić. Sprawy gościom nie ułatwiał też bramkarz Ilcze Petrovski, który wypuszczał piłkę z rąk, odbijał ją przed siebie lub też nie ruszał się z bramki. Jak choćby przy rzucie wolnym Majewskiego, który uderzył precyzyjnie, ale niezbyt mocno. Lech nie prowadził tego meczu w oszałamiającym tempie. Od początku był zmuszony do gry w ataku pozycyjnym i przez blisko pół godziny miał z tym kłopot. Trener Nenad Bjelica wystawił ten sam skład co w piątkowym sparingu z Hapoelem Beer Szewa, a to znaczyło przywitanie się z Inea Stadionem dla Mario Szituma i Emira Dilavera. Pierwszy zdobył dwie bramki, drugi grał poprawnie w obronie. W drugiej połowie okazję do debiutu dostał też szwedzki skrzydłowy Nicklas Baerkroth. Już przy stanie 4-0 trener Bjelica wpuścił na boisko Marcina Robaka, który został... wygwizdany przez poznańskich kibiców. Król strzelców Lotto Ekstraklasy w poprzednim sezonie zastąpił Nickiego Bille, który znów nie grzeszył szybkością, ale wywalczył niezwykle ważny rzut karny, a później go wykorzystał. Pelister rzadko wychodził z akcjami z własnej połowy, a gdy Lech stosował pressing - prawie w ogóle. Goście przeważnie bronili się całym zespołem, na połowie boiska na piłkę czekał jedynie masywny i powolny Baże Ilijoski. To nie mogło poprowadzić Pelisteru do sukcesu, a takim dla gości z Macedonii byłby bezbramkowy remis. Szansę na bramkę mieli dwa razy - w obu przypadkach strzelał kapitan Gocze Todorovski. W 11. minucie Pelister świetnie rozegrał rzut rożny, dwaj jego zawodnicy przepuścili piłkę między nogami na linii pola karnego, a trzeci - właśnie Todorvski - uderzył pod poprzeczkę. Z kolei zaraz po przerwie przymierzył przy bliższym rogu bramki z rzutu rożnego. W obu sytuacjach dobrymi interwencjami popisał się Putnocky. Lech okazji miał znacznie więcej - tak ze stałych fragmentów, jak i po swoich akcjach. Nad wykończeniem podopieczni Bjelicy muszą jednak jeszcze popracować. Lech spokojnie ograł pierwszego rywala w europejskich pucharach i na rewanż do Macedonii poleci bez większego stresu. Pojedynek w Strumicy, mieście tuż przy greckiej granicy, odbędzie się w następny czwartek. Lech Poznań - Pelister Bitola 4-0 (3-0) Bramki: Nielsen (28. z karnego), Szitum (30., 57.), Majewski (38. z rzutu wolnego). Lech: Putnocky - Gumny, Dilaver, Nielsen, Kostewycz - Makuszewski (72. Baerkroth), Tetteh, Majewski, Jevtić (75. Jevtić), Szitum - Bille (69. Robak). Pelister: Petrovski - Kowaczew, Todorovski, Markoski (62. Fernando Silva), Bojović (46. Petrov) - Toszevski, Ilijew (76. Cvetanoski), Pejew, Lucas, B. Ljamczevski - Ilijoski. Sędziował: Luis Godinho (Portugalia). Widzów: 18215. Andrzej Grupa, Poznań