<a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Ekstraklasa. Wyniki, tabela i statystyki - kliknij tutaj!</a> Po zwycięstwie we Florencji nastroje w klubie z Poznania nieco się poprawiły. Była to pierwsza wygrana mistrza Polski w jakichkolwiek rozgrywkach od sierpnia. W ekstraklasie Lech wygrał po raz ostatni w lipcu, w drugiej kolejce wymęczył 2-1 w doliczonym czasie meczu z Lechią Gdańsk. - Każde zwycięstwo nas teraz buduje. Wygraliśmy we Włoszech z bardzo mocną drużyną, oby to był punkt zwrotny i teraz każde kolejne spotkanie będziemy wygrywać - mówi prawy obrońca Tomasz Kędziora. - Ta drużyna w ostatnim czasie przeżyła bardzo wiele, dąży do tego, aby się odbudować. Zobaczymy w jakim stopniu zwycięstwo we Florencji pomogło nam zbliżyć się do tego poziomu co dawniej - uważa z kolei Jan Urban. Trener Lecha przyznaje, że jego drużynę stać na dużo lepsza grę niż zaprezentował we Włoszech. - Osiągnęliśmy tam dobry wynik, ale mieliśmy dużo szczęścia. Rywale stworzyli sporo sytuacji, my chcieliśmy zagrać defensywnie, bo gdybyśmy zagrali otwarcie, to zmietliby nas z boiska. Tam są piłkarze warci miliony euro. Na Łazienkowskiej nie będziemy grali przeciwko takiemu zespołowi, nie oszukujmy się. Legia to nie Fiorentina, w polskiej lidze nie ma takiego zespołu. Dobre wyniki są potrzebne by pokazywać ten potencjał co kilka miesięcy temu czy w spotkaniu o Superpuchar Polski - dodaje szkoleniowiec z Poznania. W Superpucharze w lipcu Lech pokonał Legię 3-1, wiosną w lidze dwukrotnie wygrał z nią po 2-1, a w finale Pucharu Polski przegrał 1-2. - Każdy mecz z Legią jest trudny, nie grałem jeszcze takiego, który by był łatwy. Dla nas to wyjątkowo ważne spotkanie, zresztą każde z Legią jest superważne tak dla nas, jak i całego regionu - mówi Kędziora, którego zdaniem to, że Lech jest obecnie ostatni, a Legia w czołówce nie ma tak wielkiego znaczenia. - Teraz jesteśmy w innym położeniu niż poprzednio, ale wiemy, że te mecze mają inne prawa i nieważne, czy bylibyśmy na pierwszym, drugim czy ostatnim miejscu - dodaje. Trener Urban ma przed spotkaniem w Warszawie spory ból głowy. Kontuzjowani są bowiem wszyscy trzej napastnicy: Marcin Robak, Denis Thomalla i Dawid Kownacki. Dwaj ostatni urazów doznali we Florencji, Robak od dłuższego czasu ma problemy ze stawem skokowym. Może trenować, ale odczuwa ból. Urban nie wykluczał, że zabierze go do Warszawy. Jeśli nie, będzie znów musiał kombinować z wystawieniem na szpicy Kaspera Hamalainena, choć Fin na tej pozycji czuje się niezbyt dobrze. Być może w Warszawie wystąpi też Darko Jevtić, którego uraz barku podczas środkowego treningu nie okazał się zbyt groźny. Gotowi do gry będą Szymon Pawłowski i Paulua Arajuuri (obaj nie polecieli do Florencji), zabraknie za to Łukasza Trałki, pauzującego po czwartej żółtej kartce. W pomocy powinien go zastąpić Abdul Aziz Tetteh. - Wszyscy znamy Legię, a ja ją znam od środka, a to zawsze pomaga. Każdemu mojemu zawodnikowi mogę powiedzieć: atakuj go w taki sposób albo inny, tu go boli bardziej, a tu nie. W Warszawie też doszło do zmiany trenera, trudno mi powiedzieć, w jakim składzie wystąpią. Gdy tam pracowałem, nie było Guilherme, Nikolicia, Prijovicia, Lewczuka, Dudy i kilku innych. Wszystkich więc nie znam - mówi Urban. Trener Lecha zaczął odbudowywać drużynę od obrony. Według statystyk rywale Lecha nie stwarzali dotąd wielu sytuacji, ale mimo tego "Kolejorza" i tak miał prawie najwięcej straconych goli w ekstraklasie. - Mamy problem z jednym i drugi, czyli za mało strzelamy i za dużo tracimy. Oba aspekty musimy poprawić, zaczynamy od defensywy: czyli bramka na zero z tyłu, a później coś trzeba strzelić. Może do tej pory Lech grał piłkę zbyt ofensywną, a rywale go za łatwo kontrowali? Czas pokaże, czy to dobra decyzja - twierdzi szkoleniowiec. Początek ligowego klasyku w Warszawie - o godz. 18. Autor: Andrzej Grupa