To była naprawdę bardzo okazja dla Lecha Poznań. Mikael Ishak był już bardzo blisko bramki gości i wydawało się, że pozycja do oddania strzału jest odpowiednia. Piłkarzowi Lecha Poznań mocno przeszkadzał jednak Milenković. Defensor drużyny przyjezdnej wytrącił napastnika z równowagi, a ten upadł na murawę. Szwed domagał się od sędziego podyktowania jedenastki, ale ten wymownym gestem zalecił mu powstanie i kontynuowanie gry. Z perspektywy czasu Mikael Ishak może bardzo żałować, że w tamtej sytuacji nie zrobił wszystkiego, aby utrzymać się na nogach i oddać strzał. Taka postawa prawdopodobnie przyniosłaby mu o wiele więcej korzyści, a może nawet bramkę. Wydaje się, że w tamtej sytuacji napastnik Lecha Poznań nastawił się na szukanie rzutu karnego i zapłacił za to wysoką cenę. Ekspert twierdzi, że sędzia nie popełnił błędu Rafał Rostkowski nie ma wątpliwości, że w opisanej powyżej sytuacji sędzia podjął prawidłową decyzję — Przy wyniku 0:1 Mikael Ishak przewrócił się w polu karnym, ale postępowania obrońcy Nikoli Milenkovicia z Fiorentiny, mimo iż używał rąk, nie można nazwać faulem. Sędzia Irfan Peljto z Bośni i Hercegowiny postąpił prawidłowo, pozwalając na kontynuowanie gry — napisał w swojej analizie dla TVP Sport były arbiter. Rostkowski również jest zdania, że Ishak postąpiłby o wiele lepiej, gdyby postarał jednak utrzymać się na nogach i poszukać strzału. Według niego zachowania napastnika Lecha nie można jednak nazwać symulowaniem, ponieważ obrońca rzeczywiście mocno utrudnił mu złożenie się do uderzenia. - Teoretycznie sędzia mógłby w tej sytuacji pokazać napastnikowi Lecha Poznań żółtą kartkę za próbę wymuszenia rzutu karnego, ale moim zdaniem postąpił dobrze, odstępując od tego, ponieważ kara indywidualna w tej sytuacji nie była konieczna. To nie była ewidentna symulacja — dodaje ekspert.