Gdy w 51. minucie Adriel Ba Loua podwyższył na 3:0 w hitowym, zaległym starciu z Jagiellonią Białystok, Lech Poznań już myśleć o kolejnym spotkaniu z Cracovią. Zmarnowanie tak ogromnej zaliczki wydawało się nierealne, bo przecież zespół o być może najmocniejszej kadrze w lidze grał na swoim stadionie, gdzie nie zwykł zawodzić. A jednak Lech znów dokonał czegoś, czego kibice od dawna nie mogą mu wybaczyć: po prostu zawiódł. Mnożyły się błędy w defensywie, a walcząca do samego końca Jagiellonia tylko na tym skorzystała. I w doliczonym czasie wyrównała z rzutu karnego na 3:3. Złość w Lechu, piłkarze wiedzieli, że zawiedli. Remis jest jak porażka Nic więc dziwnego, że po meczu w obozie Lecha daleko nerwowo. Klub nie wysłał do strefy wywiadów trzech zawodników, a tylko iworyjskiego skrzydłowego, który zdobył dwie bramki. Rozżalony był także trener John van den Brom. - Nawet przy stanie 3:0 wiedziałem, że nie będzie nam łatwo, dlatego nie siedziałem spokojnie. To rywal był częściej przy piłce, co rzadko się zdarza na naszym stadionie. Przy czym nie kreowali szans, my sami im je stworzyliśmy indywidualnymi błędami - dodał szkoleniowiec Lecha. Pytanie tylko, dlaczego tak się dzieje i jaki wpływ na to ma sam Holender. Kłopot na lewej obronie, co jeden wybór to gorszy. Poznań tęskni za Rebocho Lech przed tym sezonem wymienił na lewej stronie Portugalczyka Pedra Rebocho na Eliasa Anderssona, który na razie mocno rozczarowuje. To Szwed został ograny przez Dominika Marczuka, a później sfaulował rywala - po rzucie wolnym Jagiellonia zdobyła bramkę na 2:3. Inna sprawa, że gracze z Poznania byli źle ustawieni przed bramką, piłka po mocnym wbiciu przez Bartłomieja Wdowika nie powinna wlecieć przed bramkę. Andersson doznał później kontuzji mięśnia dwugłowego, sam poprosił o zmianę i raczej zabraknie go w kadrze meczowej na następne spotkania. We wtorek zastąpił go Alan Czerwiński, który popełnił największy, wręcz kompromitujący błąd w doliczonym czasie: w niegroźnej sytuacji, po dośrodkowaniu, chwycił za koszulkę i powalił na ziemię Marczuka, w polu karnym. A Wdowik po chwili wyrównał na 3:3. - Może myślał, że jest na macie judo. Nie powinno to się zdarzyć, jest doświadczonym piłkarzem - mówił van den Brom. - Z drugiej strony: on wie, że go popełnił, miał ułamki sekund na reakcję, tak właśnie zareagował - dodał. Teoretycznie miejsce na lewej stronie defensywy mógłby zająć weteran Barry Douglas, ale Szkotowi brakuje już szybkości, do tego wraca po kontuzji. Już samo przedłużenie z nim umowy na kolejny sezon było sporym zaskoczeniem. Wszystko wskazuje na to, że w Krakowie van den Brom znów będzie musiał awaryjnie wystawić Czerwińskiego, bo nawet młody Michał Gurgul będzie zmęczony po wyjeździe na Ligę Młodzieżową do Nantes. Fatalne statystyki Bartosza Mrozka. A przecież w Mielcu imponował refleksem Niewykluczona jest też powrotna zmiana w bramce, bo choć Bartosz Mrozek był w poprzednim sezonie jednym z najskuteczniejszych golkiperów Ekstraklasy w trakcie swoich występów w Stali Mielec, to Lechowi ani trochę nie pomaga. Mało tego - ma fatalną skuteczność, w dziewięciu spotkaniach obronił zaledwie 14 z 30 celnych strzałów rywali. Dla porównania: Filip Bednarek w trzech pierwszych kolejkach musiał bronić 15 uderzeń przeciwników, został pokonany tylko dwa razy. Van den Brom: - Powinno być lepiej, nie można akceptować tylu błędów, jeśli chcemy grać o tytuł. A taki jest nasz cel. Tyle że obrona to nie tylko linia defensywna i bramkarz, bronić musi cały zespół - przekonuje szkoleniowiec. Pytanie, czy on sam będzie w stanie cokolwiek poprawić, bo dyscyplina i przygotowanie taktyczne raczej nie należą do jego najmocniejszych stron. Aby zobaczyć skalę problemu, z którą musi mierzyć się teraz bogaty Lech Poznań, wystarczy spojrzeć na tabelę. Niby wszystko wygląda w niej dobrze - "Kolejorz" jest trzeci, ma minimalną stratę do Jagiellonii i Śląska, za jego plecami są Legia i Raków. Tyle że przerażająca jest, co podkreśla nawet van den Brom, liczba straconych goli: aż 18 w zaledwie 12 spotkaniach. Gorsze pod tym względem są tylko drużyny beniaminków: Puszcza Niepołomice, Ruch Chorzów i ŁKS Łódź. Na razie one tworzą strefę spadkową.