Michał Białoński, Interia: Lech Poznań przeczołgał się przez eliminacje do Ligi Konferencji, zwłaszcza porażka z Vikingurem w pierwszym meczu, czy styl gry z Dudelange przysporzyły mu bardziej powodów do wstydu niż chwały. Czy w związku z tym mistrzowie Polski mają jakiekolwiek szanse na awans z grupy z Villareal, Hapoelem Beer Szewa i Austrią Wiedeń w składzie? Bartosz Bosacki, obrońca Lecha w latach 2002-2004 i 2006-2011: Cały czas wierzę w to, że uda się wykrzesać potencjał, który bez wątpienia jest w tym zespole. Nieprzypadkowo ci piłkarze zostali mistrzami Polski. Nie traktuję tej grupy jak "grupy śmierci". Nie twierdzę, że awans z niej jest wykluczony. Gdy przypomnę sobie swoje występy w europejskich pucharach z Lechem, to po wylosowaniu Juventusu i Machesteru City też nikt na nas nie stawiał, a jednak udało się wyjść z tak silnej grupy. Teraz również Lech nie jest na straconej pozycji, choć jego aktualna dyspozycja jest z pewnością niepokojąca. Natomiast trzeba drużynie oddać, że pomimo takiej gry, udało się jej awansować do Ligi Konferencji. To prawda, bo w Luksemburgu, przy stanie 1-0 dla gospodarzy był krytyczny moment, ale Lech wyrównał i odzyskał kontrolę nad dwumeczem. - Obserwują Lecha w ostatnim czasie, mam odczucie, że w jego grze jest dużo bojaźni, niepewności. Dlatego tak to wygląda. Nam się wydaje, że Lech gra wolno, mało ciekawie, a on po prostu gra ostrożnie. W czwartek, w pierwszej połowie, Nika Kvekveskiri raptem dwa razy wyprzedził rywali, a potem bardziej grał na przeczekanie. Na pewno taki sposób gry z markami jak Villareal, Austria Wiedeń, czy nawet Hapoel, nie przyniesie sukcesu. Ja bym jednak jeszcze nie składał broni, tylko bym może nie żądał, ale wymagał od piłkarzy Lecha, żeby z otwartą przyłbicą przystąpili do tych spotkań i walczyli o awans. Jeśli przystąpią do rywalizacji bojaźliwie, to będzie to pierwszy krok, aby w tej grupie nic nie zwojować. Wprawdzie pierwszy mecz już za dwa tygodnie, ale rozgrywki grupowe są rozciągnięte do listopada, więc Lech ma trochę czasu. Czas najwyższy, żeby wrócił na właściwe tory. Mówimy o pucharach, ale trzeba patrzyć też na ligę. Czym pan tłumaczy tę przepaść w grze, jaka dzieli obecnego Lecha od tego z maja? Wszystko da się wytłumaczyć odejściem Macieja Skorży, Dawida Kownackiego, Jakuba Kamińskiego i kontuzją Bartosza Salamona? - Wszystko ma wpływ. Na pewno odejście trenera Skorży było niefortunne, ale historia pisze nowe życie. Jest John van den Brom. Zawodnicy, którzy zostali grali w zeszłym sezonie, a dziś nie przypominają samych siebie. Brakuje mi w tym boiskowej złości, agresywności, a one na boisku motywują. Lechici są trochę za grzeczni. Żaden z nich nie krzyknie, nie zwróci uwagi, a takie rzeczy budują atmosferę. Ona szwankuje? - Nie wiem, bo nie ma mnie w szatni, ale sądząc po tym, jak ci piłkarze poruszają się na boisku, jak tam razem funkcjonują, wydaje mi się, że nie ma atmosfery, ale nie chcę wyciągać daleko idących wniosków. Jestem poza klubem. Rozmawiał: Michał Białoński, Interia Lecą głowy w Górniku! Co się dzieje? II część rozmowy z Bartoszem Bosackim, m.in. o jego przyjacielu Robercie Lewandowskim, opublikujemy w poniedziałek (29 sierpnia)