W spotkaniu Lecha z Wisłą Kraków Makuszewski uczestniczył w dwóch kontrowersyjnych sytuacjach w polu karnym rywali - raz został zahaczony przez Rafała Boguskiego, za drugim razem, w starciu z Vullnetem Bashą, upadł na murawę. W pierwszej z nich lechita rzeczywiście został kopnięty, ale widać to wyraźnie tylko na jednej z powtórek. Tę powtórkę powinien mieć do wglądu sędzia VAR. Prowadzący mecz w Poznaniu Daniel Stefański z Bydgoszczy sam nie zareagował, a później nie dostał sygnału, że było coś nie tak. - Wydaje mi się, że sędziowie mnie znają, nie gram od wczoraj w Ekstraklasie. Jestem dynamiczny, a jak padam, to nie dlatego, że chcę wymusić jedenastkę, ale jestem rozpędzony i nie ważę tyle co obrońcy. Każdy kontakt skutkuje więc tym, że może być rzut karny. Takie życie, a to, jaką decyzję podejmie sędzia, to już ich sprawa - mówi piłkarz. - Chodzi mi o to, że sędziowie troszeczkę przestali wierzyć w siebie, w swoje umiejętności sędziowania. Gdyby dał rzut karny i powiedział: "Panowie, OK, ale nie jestem do końca pewny i muszę to sprawdzić..." Tyle że jak sędzia mówi: "Słyszałem w słuchawce, że nie ma karnego", to czy to on decyduje o meczu, czy ktoś inny? Kto prowadzi to spotkanie? To mija się z celem, a my nie wiemy później, czy był karny czy też zaraz po kolejnej akcji nie przerwie gry i nie wróci do zdarzenia. To jest mylące, VAR powinien działać w momencie, gdy sędzia podejmuje decyzję, a później ją ewentualnie wycofuje - uważa Makuszewski. Piłkarz Lecha nie ukrywa, że po wprowadzeniu systemu VAR opłaca się... wykorzystywać każdy kontakt z przeciwnikiem. - To wniosek po meczu w Gdańsku. Sędzia czegoś nie widzi, ale po jakimś czasie dostaje sygnał o faulu i rzucie karnym. Z boiska czułem w tej pierwszej sytuacji z Rafałem, że chciałem się zabrać z piłką, on mnie kopnął w nogę i ewidentnie przeszkodził grać dalej. Dla mnie to karny. W drugiej sytuacji wyprzedziłem rywala, wygrałem pozycję, on się nie spodziewał tego i łapał za koszulkę. Nie wiem, jak to ocenić - kręcił głową. - Sędzia nie dostał informacji w tej pierwszej, a wiem, że jest uczulony na mnie, bo ja próbuję szukać kontaktu z przeciwnikiem. Myślę jednak, że Marco Paixao też umie wymusić rzut karny, on tydzień temu dostał, a ja teraz nie. A druga sprawa: w Gdańsku mieliśmy ewidentny rzut karny na 4-3 na Christianie (Gytkjaerze), sędzia go nie dał, a oglądaliśmy powtórki i jesteśmy przekonani o faulu. Myślę, że ten VAR jest jednak niedopracowany - opowiada piłkarz Lecha. O samym meczu z Wisłą Makuszewski mówi tak: - Drugą połowę zaczęliśmy bardzo mocno, widać było, że chcemy odrobić stratę i goniliśmy. Graliśmy pewnie, każdy z nas prezentował wyższy poziom niż w pierwszych 30 minutach. Stworzyliśmy mnóstwo sytuacji, te 29 strzałów to nie jest przypadek. Dopiero w ostatniej akcji wyrównaliśmy, ale to też coś mówi. Nie spuszczaliśmy głów po pierwszym niepowodzeniu, drugim czy piątym, ale walczyliśmy do ostatniej minuty. A czy z bramkarza Wisły zrobiliśmy bohatera? W niektórych sytuacjach miał bardzo dobry dzień, a w innych pudłowaliśmy na potęgę. Szkoda, że te bramka nie padła nawet dwie, trzy minuty wcześniej, bo jeszcze wiele się mogło zdarzyć. Andrzej Grupa