Tydzień temu poznaniacy rywalizowali pod chińską granicą, teraz czeka ich mecz opodal granicy Azerbejdżanu z Iranem. Lech zastosuje taki sam wariant podróży - bez przestawiania się na lokalny czas (są trzy godziny różnicy), z charterem samolotu. Niestety, poznaniacy znów nie mogą dolecieć na miejsce samego meczu, bo tym razem nie zmierzą się z Chazarem w stolicy kraju Baku, ale w Lenkoranie. Na tamtejszym lotnisku duży samolot z Polski nie wyląduje. - Moglibyśmy na miejscu wynająć inną maszynę na lot z Baku do Lenkoranu, ale to bardzo droga inwestycja i z niej zrezygnowaliśmy - mówi trener Lecha Mariusz Rumak. Trzysta kilometrów do Lenkoranu Lech znów pokona więc autokarem i ta podróż spędza sen z powiek poznańskim piłkarzom i trenerom. - Nasz kierownik Darek obiecał, że autostrady w Azerbejdżanie są dużo lepsze niż w Kazachstanie i droga będzie lepsza - śmiał się stoper "Kolejorza" Hubert Wołąkiewicz. - Sam jestem ciekaw, jak to będzie. Przed Kazachstanem też nas zapewniano, że będziemy mieli najlepszy autokar w kraju, a był taki, co jest pewnie w każdym PKS i obsługuje trasy podmiejskie. A z kolei ich autostrada to taka nasza droga, na której powinno być ograniczenie prędkości do 30 km/h. Tam ponoć są lepsze, ale póki nie zobaczę, to nie uwierzę - przyznaje Rumak. Wątpliwości logistycznych jest więcej. W Tałdykorganie problemem był np. hotel, w którym najpierw odbywało się wesele, a do tańca zachęcały piosenki z lat 80., zaś w nocy niespodziewane pobudki. - Dwa razy włączały się alarmy przeciwpożarowe, nie wiem, czy były zaplanowane czy nie. Słyszałem je i to bardzo dobrze. Efektem są później przestoje drużyny w meczu - denerwował się Rumak. Piłkarze też w Kazachstanie miel przymusowe odcięcie się od wiadomości z zewnątrz. - W Kazachstanie nie było opcji, by coś przez internet kombinować, w hotelu nie mieliśmy sieci. Musiał więc wystarczyć SMS do rodziny. Każdy ma swoje metody, by się odciąć od zgiełku, a niektórzy, jak np. Bartek Ślusarski, wolą się wyspać - dodał Wołąkiewicz. Różnica w zasadniczym planie podróży będzie jednak - tym razem przed meczem Lech skorzysta ze stadionu Chazara i odbędzie trening. - Człowiek uczy się na błędach, uznałem, że w Kazachstanie popełniliśmy błąd. Tam jednak, gdy już dotarliśmy, było ciemno, a ludzie siedzący przed hotelem nie napawali mnie optymizmem. Teraz zdecydujemy się bardziej na spacer z piłką, a nie normalny trening - zdradza Rumak, który nie chciałby w piątkowym losowaniu trzeciej rundy znów trafić na rywala z Kazachstanu. - Źle się gra na takich stadionach, gdy murawa jest jak trawnik przed moim domem, trzeba przejść osiem torów by się na nią dostać, a boisko jest za krótkie. Jeśli mamy poznawać różne kraje, to poproszę o coś innego - kończy Rumak. Andrzej Grupa