Stilić gra w Poznaniu już czwarty sezon, a 30 czerwca przyszłego roku skończy mu się kontrakt. Teoretycznie Bośniak może podpisać umowę z innym klubem zaraz po Nowym Roku, a wtedy Lech nie będzie miał zbyt wiele do powiedzenia. Co najwyżej może postarać się o zatrzymanie Bośniaka do końca sezonu lub odstąpić go nowemu klubowi za niewielkie pieniądze. W Poznaniu chcieliby podpisać nową umowę ze Stiliciem, w której znajdzie się niska kwota odstępnego. Wówczas pomocnik z Sarajewa mógłby zmienić klub tak samo, jak rok temu zrobił to Sławomir Peszko. - Na konkretne rozmowy z Semirem czekaliśmy do ostatniego meczu, najpierw chcieliśmy załatwić sprawy priorytetowe, a nimi było jak najlepsze przygotowanie się do ostatnich spotkań. Kolejne spotkanie mamy we wtorek, będzie już dużo bardziej szczegółowe - twierdzi dyrektor sportowy Lecha Andrzej Dawidziuk. W ubiegłym tygodniu Stilić zastrzegał, że on żadnych rozmów z "Kolejorzem" nie prowadził. To jeden z problemów Lecha - pozostałe to: przeciętne wyniki drużyny, która ma spore aspiracje, brak akceptacji trenera Bakero przez kibiców i dziura budżetowa. W klubie odbędą się teraz spotkania podsumowujące - najpierw właściciela klubu i zarządu, później władz z trenerem. Dawidziuk nie chce za bardzo wyskakiwać w przyszłość. - Będziemy rozmawiać o tym, w jakim stopniu nasz plan udało się zrealizować, a ile trzeba poprawić. Największym mankamentem jest zdobycz punktowa i miejsce w tabeli, choć zbyt wielkiej tragedii z tego powodu też nie należy robić. Dalej jesteśmy w stanie zrealizować swój plan, czyli wrócić do gry w Europie, bo strata do miejsca dającego prawo gry w Lidze Europejskiej nie jest zatrważająca, a do tego nadal gramy w Pucharze Polski. Pozostaje niedosyt, choć nie zawsze jest tak, że wszystko zależy tylko od nas. Taki już jest futbol, nikt się nie spodziewał, że Manchester United nie zagra w kolejnej fazie Ligi Mistrzów, choć rok w rok dochodził tam do finału lub półfinału - mówi Dawidziuk. Zimą nie należy się spodziewać ze strony Lecha ofensywy transferowej. Klub ma dość dużą dziurę w budżecie, która - według nieoficjalnych szacunków - może sięgać nawet dziesięciu milionów złotych. - O przyszłości klubu w tym aspekcie będziemy rozmawiać w pierwszej kolejności, bo chcielibyśmy wiedzieć, w którym kierunku powinna pójść praca. Na pewno wszystkie sprawy związane z transferami są przygotowane i pozostaje tylko kwestia ich realizacji bądź braku. Dział skautingu swoją pracę przez ostatnie pół roku wykonał na bardzo dobrym poziomie, mamy ogrom informacji o zawodnikach, którymi bylibyśmy zainteresowani. Pozostaje jednak ta kwestia oceny, w którym kierunku będziemy zmierzać i na co nas stać - dodaje Dawidziuk. Nie oznacza to, że jeżeli Lech zdecyduje się na jakiś transfer, będzie to pozyskanie piłkarza bez kontraktu. - Na naszej liście są tacy i tacy. Nie chciałbym opierać pracy skautingowej na narzucaniu ludziom warunku, że mają szukać tylko graczy bez umów. Zresztą dziś nie ma zawodników za darmo, nawet jeśli ktoś mówi, że są. Są inne obostrzenia - takiemu piłkarzowi trzeba dodatkowo zapłacić, a jak nie ma 23 lat, to jeszcze wypłacić poprzedniemu klubowi odstępne. Nawet dla takich wzmocnień trzeba mieć określony budżet. Do świąt chcielibyśmy znaleźć odpowiedzi na pewne sprawy - przyznaje dyrektor Lecha. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę T-Mobile Ekstraklasy