Żuraw poprowadził drużyną w zwycięskim spotkaniu z Pogonią Szczecin (3-2) i na razie może pochwalić się bardzo dobrym bilansem w roli pierwszego szkoleniowca Lecha - dwa mecze wygrał, jeden w Białymstoku zremisował. W środę musiał jednak przyglądać się trybunom stadionu w Poznaniu, na których zawisły płachty z napisami obrażającymi jego zawodników i członka sztabu szkoleniowego. - Nie jest to przyjemne ani dla zawodników, ani dla nas. Wszyscy wiemy, jak teraz wygląda sytuacja, że kibice nie są zadowoleni z gry i postawy niektórych zawodników. Wiemy też jednak, że klub przygotowuje się do pewnych ruchów, niektóre z nich są już komunikowane. Takie zachowanie nie jest więc potrzebne, nie pomaga zespołowi i nam jako trenerom. Mam nadzieję, że to był jednorazowy incydent - mówił Żuraw i zapowiedział, że teraz zespół jest już przygotowany do ostatniego przed wyjazdem do Gdańska treningu i skoncentrowany. Tyle że w owej koncentracji przeszkodzili "kibice", którzy pojawili się na terenie stadionu by "porozmawiać" z piłkarzami i opóźnili rozpoczęcie zajęć. Trener Żuraw zdaje sobie sprawę z tego, że jego drużynę czeka w Gdańsku trudne zadanie, ale ewentualne zwycięstwo dałoby gwarancję gry w grupie mistrzowskiej i znacznie przybliżyłoby czwarte miejsce po rundzie zasadniczej sezonu. Lechia w Gdańsku nie przegrała w tym sezonie jeszcze ani razu, choć wcale nie gra pięknie. - To zespół bardzo solidny i bardzo konsekwentny, ale grający dość szczęśliwie. Bo jak się przeanalizuje ich mecze, to potrzebują pół okazji by zdobyć bramkę, a w sytuacjach przeciwko nich albo dobrze broni Kuciak, albo piłka ląduje na słupku lub poprzeczce. Mam nadzieję, że tego szczęścia zabraknie im trochę w meczu z nami - mówi szkoleniowiec Lecha. - Miałem bardzo mało czasu, ale coś spróbujemy przygotować. Przeanalizowaliśmy nasz mecz i ostatnie mecze Lechii. Taktycznie i fizycznie za wiele nie zdziałamy, ale będziemy mogli przekazać wystarczająco dużo informacji piłkarzom by wiedzieli jak grać. Od chłopaków będzie zależało, jak to zrealizują - dodaje Żuraw. Nowemu trenerowi "Kolejorza" wystarczyły dwa dni zajęć, by opracować z zespołem założenia, które już dały efekt w meczu z Pogonią. - Opracowaliśmy dwa warianty gry w ofensywie i jeden z nich się udał i dał nam pierwszą bramkę w meczu. Mieliśmy też coś przygotowanego po stałym fragmencie i takie rozwiązanie też prawie dało bramkę, gdy w drugiej połowie Christian Gytkjaer przegrał futbolówkę głową, a Thomas Rogne nieco za mocno wbiegł pod piłkę. Na Lechię też coś będziemy mieli - opowiada Żuraw. W Gdańsku Lech zagra jeszcze bez Joao Amarala, Juliusza Letniowskiego i Tomasza Cywki. Portugalczyk ma być już gotowy na następny mecz z Jagiellonią, podobnie jak Cywka. Możliwe są jednak zmiany w wyjściowym składzie, choć Żuraw nie lubi ich robić. - To jednak trzeci mecz w czasie siedmiu dni. Zleciliśmy badania piłkarzy, będę miał ich wyniki i zobaczymy, kto może dać z siebie maksimum, a kto nie. Wyjdzie ten, kto będzie mógł dać "maksa" - mówi szkoleniowiec. Właśnie postawa fizyczna piłkarzy Lecha jest sporą niewiadomą. Gracze Pogoni, m.in. Jarosław Fojut czy Radosław Majewski, mówili, że spodziewali się osłabnięcia Lecha w końcowych fragmentach, bo to wynikało z ich analizy przedmeczowej. Wtedy też Pogoń zdobyła dwie bramki. Żuraw nie zgadza się jednak z taką tezą. - Mieliśmy sytuacje na 4-0 czy 5-0. Gdybyśmy je wykorzystali, albo nawet gdyby się skończyło na 3-0, to nikt by nie mówił o przygotowaniu fizycznym. Takiej różnicy między zespołami nie było widać. Graliśmy do przodu, oddaliśmy 18 strzałów, osiem celnych. Nie szukałbym tutaj drugiego dna, jesteśmy dobrze przygotowani - zapewnia szkoleniowiec Lecha.Na razie jednak trener Lecha nie liczy, ile punktów będzie potrzebowała w dwóch ostatnich kolejkach jego drużyna by zagrać w grupie mistrzowskiej. - To nie ma sensu. Staram się jak najlepiej przygotować do meczu w Gdańsku i dobrze wiem, że jak tam zrobimy jakieś punkty, to wszystko może się dla nas dobrze ułożyć - kończy Żuraw. Początek meczu Lechia - Lech - w sobotę o godz. 20.30. Andrzej Grupa