Gdy Lech Poznań przegrał z Karabachem Agdam aż 1-5 w Baku, trener John van den Brom mówił, że po tej klęsce i odpadnięciu z walki o Ligę Mistrzów oczekuje reakcji zespołu. Nie doczekał się jej w pojedynku ze Stalą Mielec, bo i tu mistrzowie Polski przegrali. Przed pojedynkiem z Dinamo Batumi mówił więc, że oczekuje reakcji na brak reakcji. Gdyby i tym razem Lech nie wygrał, pozostałaby reakcja na brak reakcji na brak reakcji. Na szczęście do tego nie doszło. - Jedynym rozwiązaniem dla nas jest teraz wygrać mecz - mówił holenderski trener i mistrzowie Polski mecz wygrali. Uderzenie w Dinamo Batumi było potężniejsze niż burze, których możemy się spodziewać po tak morderczych upałach, jakie nawiedziły Polskę. A Poznań w czwartek był najgorętszym miastem w kraju. 37 stopni, przy których gracze Lecha i Dinamo zaczęli mecz, może oznaczać rekord wszech czasów. Gorąca była też atmosfera wokół Lecha, bo gdy mistrz kraju przegrywa trzy kolejne mecze, to jest problem. Gdy dodatkowo przegrywa je Lech, problem jest szczególnie nabrzmiały. Tak nabrzmiały, że musiał pęknąć. I to stało się w meczu z mistrzem Gruzji. Lech Poznań prowadził do przerwy 3-0 Lech ruszył na rywala i strzelił mu piękne oraz dziwne bramki. Michał Skóraś - enfant terrible tego spotkania - przeplatał znakomite zagrania tymi naprawdę słabymi i gdy miał doskonałą okazję bramkową, marnował ją. Potrafił za to trafić z sytuacji trudnej i nieoczywistej. Jego pierwszy gol w tym meczu był przepiękny, za to ten trzeci - dziwaczny. Piłka trafiła w gruzińskiego obrońcę i rykoszet kompletnie zaskoczył bramkarza Lazare Kupatadze - wyjątkowo nieporadnego i słabszego niż Artur Rudko. Bramkarza, dodajmy, który był tego lata łączony transferowo z Lechem Poznań... CZYTAJ TAKŻE: Lech Poznań znowu trafił na rywala, który jest projektem Drugi gol był autorstwa Joao Amarala po pięknej, wzorowej akcji z Mikaelem Ishakiem - kibice mogliby przyznać, że to akcja jak za dawnych lat, jak z sezonu mistrzowskiego poznańskiego Lecha. W efekcie po raz trzeci w historii Kolejorz prowadził do przerwy aż 3-0 (poprzednie przypadki to wygrany 6-1 mecz z Fredrikstad FK z 2009 roku i wygrany 4-0 pojedynek z Pelisterem Bitola w 2017 roku). Dołożył czwartego gola po przerwie, a był to gol iście koncertowy. W roli dyrygenta wystąpił bodaj najlepszy na placu Kristoffer Velde, który zanotował drugą asystę i podał Joao Amaralowi w sposób znakomity. Była to jedna z tych akcji, którymi Kolejorz maskował swoje braki kadrowe (na ławce siedział jeden środkowy obrońca, a Lubomir Šatka grał z problemami żołądkowymi). Do czasu jednak. Na 20 minut przed końcem mistrz Gruzji zaczął coraz częściej dochodzić do przeszywających prostopadłych podań i kilka razy stanął w obliczu szans bramkowych. Raz Lecha uratował spalony i to bardzo, bo ukraiński bramkarz Artur Rudko faulował rywala na czerwoną kartkę. W drugim wypadku Ukrainiec świetnie obronił. To jednak nie Dinamo, a Lech zakończył spotkanie golem. Gruzini przypominali wtedy kaukaskie zespoły z lat 90., jakbyśmy wsiedli w wehikuł czasu. Lech wyszedł z akcją, po której pod gruzińską bramką znalazło się czterech poznaniaków. Mikael Ishak niemal rozerwał siatkę strzałem na piątego gola. Lech Poznań - Dinamo Batumi 5-0 (3-0) Bramki: 1-0 Skóraś (10.), 2-0 Amaral (24.), 3-0 Skóras (33.), 4-0 Amaral (66.), 5-0 Ishak (90.) Lech Poznań: Artur Rudko - Joel Pereira, Lubomir Šatka (67. Alan Czerwiński), Barry Douglas, Pedro Rebocho (88. Antoni Kozubal) - Jesper Karlström, Nika Kwekweskiri (80. Afonso Sousa) - Michał Skóraś, Joao Amaral (88. Filip Szymczak), Kristoffer Velde (67. Giorgi Citaiszwili)- Mikael Ishak. Dinamo Batumi: Kupatadze - Czabradze (27. Zaria), Kobachidze, Azackyj, Azarowi - Teidi (71. Palawandiszwili), Altunaszwili Ż - Mamuczaszwili, Bidzinaszwili (46. Radin), Dawitaszwili (79. Pantsulaja)- Flamarion (46. Watsadze). GRA NAWROTA o Lechu Poznań. Dasz sobie radę w quizie?