Salamondoznał kontuzji pod koniec marca w meczu reprezentacji Polski ze Szkocją. Trener Czesław Michniewicz widział 31-letniego obrońcę nawet w podstawowym składzie swojej drużyny, a przecież gracz Lecha w swoim zespole był absolutnie nie do zastąpienia. Przez całą jesień grał w lidze wszystko - od pierwszej do ostatniej minuty. Pechowy był dla niego dopiero marzec - najpierw doznał urazu w końcówce meczu z Wisłą Kraków, a 11 dni później w końcówce spotkania na Hampden Park w Glasgow. Niby miał wrócić na końcówkę sezonu, ale to się nie udało - Lech wywalczył więc tytuł bez niego. Zaczął przygotowania do sezonu, ale już po kilku treningach mówił rozczarowany: - Moja rehabilitacja nie przeszła odpowiednio, straciliśmy dużo czasu, mogłem być w dużo lepszym punkcie niż jestem teraz. Gram z bólami, nie jestem jeszcze gotowy do gry, ale staram się grać. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. CZYTAJ TEŻ: Mistrz Polski szoruje o dno, a trener jest... dumny z zawodników! Koszmar Lecha - kontuzje najważniejszych obrońców Salamon dziś nie gra i nie trenuje z zespołem. Trener John van den Brom rozczarowany powtarza, że nie wie, kiedy odzyska podstawowego zawodnika, którego nie miał jeszcze okazji widzieć choćby w sparingu. Mało tego, kontuzjowani są też Ľubomír Šatka i Antonio Milić - to w sumie trzech podstawowych środkowych obrońców! W spotkaniu z Wisłą Płock, przegranym 1-3, Holender musiał łatać defensywę debiutującym w klubie Filipem Dagerstålem i młodziutkim Maksymilianem Pingotem. Ich wcześniejsze łączne doświadczenie w Ekstraklasie to... 90 minut Pingota w spotkaniu ze Stalą Mielec, także przegranym. - Właśnie dlatego ściągnęliśmy Dagerståla, by mógł od razu grać. On przepracował cały okres przygotowawczy, jest gotowy - mówił trener Lecha po meczu z Wisłą. Szwedowi łatwiej pewnie grałoby się w parze z Šatką, choć ten też ostatnio popełniał błędy. Słowak od dłuższego czasu grał jednak, choć nie był w pełni zdrowy, po meczu w Batumi musiał już jednak dostać czas na leczenie. Czy wróci w najbliższych dniach, nie wiadomo. - Trudno powiedzieć, kiedy to się stanie - stwierdził van den Brom, który nie planuje szukać kolejnego obrońcy. - Bo jak wszyscy wrócą, to będziemy mieli sześciu - tłumaczy. W Reykjaviku pewnie znów na środku zagra Barry Douglas, który w niedzielę wszedł na boisko tylko na 20 minut. Kolejni piłkarze z urazami - doszedł Artur Sobiech Dodatkowym problemem, a może wcale niekoniecznie, jest uraz Artura Rudki. Ukraiński bramkarz Lecha został wypożyczony i miał mieć pozycję podstawowego golkipera. Nie jest jednak pewnym punktem, zawalił mecz z Karabachem Agdam w Baku. W Batumi doznał kontuzji pachwiny w samej końcówce spotkania, ale wytrzymał do końca. Teraz ma przez dwa tygodnie pauzować - zastępcą jest Filip Bednarek. Do tego kontuzję leczy skrzydłowy Adriel Ba Loua, a kolejne kłopoty zdrowotne dopadły Artura Sobiecha. I tu też van den Brom nie ma pojęcia, kiedy doświadczony napastnik wróci do zespołu. A już w czwartek o godz. 20.45 Lech zagra w Reykjaviku z Vikingurem w pierwszym spotkaniu trzeciej rundy kwalifikacji Ligi Konferencji. Sprawdź swoją wiedzę o mistrzu Polski - Gra Nawrota o Lechu Poznań!