<a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-P-liga-mistrzow-2-runda-kwalifikacji,cid,636,rid,2625,sort,I" target="_blank">II runda eliminacji do Ligi Mistrzów. Sprawdź zestaw par - kliknij!</a> "Kolejorz" w drugiej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów zagra z FK Sarajewo. Jeśli mistrz Polski pokona w dwumeczu Bośniaków, będzie miał do przebrnięcia jeszcze dwie kolejne rundy eliminacji. Dopiero w przypadku pokonania rywali w trzeciej i czwartej rundzie, Lech wywalczy awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Ostatnim polskim zespołem, który grał w tej fazie rozgrywek, był Widzew Łódź w sezonie... 1996/1997, czyli prawie 20 lat temu. Nic zatem dziwnego, że w Poznaniu starają się mierzyć siły na zamiary. Prezes Lecha Karol Klimczak zapowiada, że brak awansu do Ligi Mistrzów nie będzie dla jego zespołu tragedią. Działacz nie ukrywa, że celem Lecha jest raczej awans do fazy grupowej Ligi Europejskiej i korzystne zaprezentowanie się w tych rozgrywkach. - Prezes Lecha dobrze robi. Co z tego, że podbijałby teraz bębenek i snuł wielkie plany, kiedy rzeczywistość już od prawie dwudziestu lat brutalnie weryfikuje plany polskich drużyn. Sądzę, że prezes "Kolejorza" chce po prostu zdjąć presję z zawodników, bo wie, że jeśli jego zespół przejdzie pierwszego przeciwnika w eliminacjach, to momentalnie wzrosną oczekiwania kibiców i brak awansu do fazy grupowej będzie potem traktowany jak porażka - mówi w rozmowie z Interią były reprezentant Polski Krzysztof Bukalski. Z kolei Andrzej Juskowiak nie ukrywa, że trudno jest mu zrozumieć bardzo ostrożne zapowiedzi Klimczaka. - Takie asekuranckie deklaracje to błąd, bo piłkarze mają w ten sposób alibi. Nawet jeśli nie awansują do fazy grupowej, pomyślą, że nic się nie stało. W ten sposób na Ligę Mistrzów będziemy czekali jeszcze przez kolejne dwadzieścia lat. Zamiast obawiać się porażki w walce o fazę grupową, warto stawiać sobie ambitne cele - powiedział nam były snajper m.in. Lecha i Sportingu Lizbona. Działacze "Kolejorza" idą jednak swoją drogą. Zapowiedzi są ostrożne, plany dostosowane do możliwości, a transfery - przynajmniej na papierze - przemyślane. Gwiazda (na razie) została, przyszli doświadczeni W letnim oknie transferowym Lech pozyskał na razie czterech zawodników. Do Poznania przeniósł się z Wisły Kraków Dariusz Dudka, który może być przydatny dzięki swojej wszechstronności. Dudka może grać na środku i boku obrony, a także jako defensywny pomocnik. Oprócz niego "Kolejorza" wzmocnili jeszcze Ghanijczyk Abdul Aziz Tetteh - defensywny pomocnik, który ostatnio występował w greckim Platanias - oraz dwaj napastnicy: Marcin Robak (ostatnio Pogoń Szczecin) i Denis Thomalla (SV Ried). Czy to wzmocnienia na Ligę Mistrzów? Mało prawdopodobne. Chociaż wymienieni gracze będą zapewne cennymi uzupełnieniami składu, to trudno spodziewać się, aby któryś z nich swoją grą rzucił kibiców na kolana. Fani "Kolejorza" mimo wszystko nie mają także powodów do narzekania, bo z klubu nie odszedł żaden kluczowy piłkarz. Trudno przecież za takiego uznać Zaura Sadajewa, który wrócił do Tereka Grozny. Czeczen w poprzednim sezonie zagrał w Lechu łącznie 29 meczów w lidze i Pucharze Polski, zdobył dziewięć bramek i zaliczył pięć asyst. Więcej walczył niż grał w piłkę. Do Lecha wciąż nie wpłynęła konkretna oferta za Karola Linettego i sam zawodnik zapowiada, że wspomoże kolegów przynajmniej w pierwszym meczu z FK Sarajewo, bo zwyczajnie nie starczy czasu, aby przed starciem z Bośniakami sfinalizować ewentualny transfer. Angielskie media wymieniają 20-letniego pomocnika Lecha jako jedno z najciekawszych nazwisk na rynku, a piłkarzem interesują się kluby z Premier League, wśród nich m.in. Tottenham Hotspur i West Bromwich Albion. Konkretów jednak - przynajmniej na razie - nie ma. Tym razem nie będzie blamażu? Lech jest zdecydowanym faworytem starcia z FK Sarajewo, ale o lekceważeniu bośniackiego zespołu nie może być mowy. Ostatnie występy "Kolejorza" w europejskich pucharach były przecież katastrofalne. Dwa lata temu w eliminacjach Ligi Europejskiej Lech przegrał ze znacznie niżej notowanym Żalgirisem Wilno (0-1, 2-1), a w ubiegłym sezonie w walce o fazę grupową tych samych rozgrywek skompromitował się w starciu z półamatorskim zespołem z Islandii - Stjarnan (0-1, 0-0). Legendarny snajper "Kolejorza" Piotr Reiss w rozmowie z Interią przyznał, że nie wyobraża sobie, aby w tym sezonie Lechowi przytrafiła się kolejna spektakularna porażka. - Za czasów pracy trenera Mariusza Rumaka, największym problemem było to, że "Kolejorz" przegrywał ważne mecze w pucharach. Żalgiris i Stjarnan to byli niżej notowani przeciwnicy, a piłkarze Lecha mimo to nie potrafili unieść presji. Trener Maciej Skorża uczy lechitów charakteru - tego, że zespół musi do końca wierzyć we własne umiejętności, musi umieć wytrzymywać presję i wygrywać mecze o dużą stawkę. Pod jego wodzą Lech zrobił krok naprzód - zaznaczył Reiss. Nie zmienia to faktu, że przed mistrzami Polski trudna droga w eliminacjach Ligi Mistrzów. Z powodu słabych wyników w ostatnich dwóch sezonach, współczynnik Lecha w rankingu klubowym UEFA znacząco spadł i poznański zespół prawdopodobnie nie będzie rozstawiony już w trzeciej rundzie eliminacji elitarnych rozgrywek. Aby Lech znalazł się w gronie rozstawionych drużyn, w drugiej rundzie musiałyby odpaść dwa kluby z lepszym rankingiem od "Kolejorza" - wśród nich jest m.in. Celtic Glasgow, Dinamo Zagrzeb, APOEL Nikozja czy BATE Borysów. Zagrają o wielką kasę i miejsce w historii Przejście drugiej rundy eliminacji to dla Lecha obowiązek. Naprawdę trudne wyzwania czekają jednak na poznański zespół później. - W dwumeczu z FK Sarajewo nie wyobrażam sobie innej opcji niż zwycięstwo Lecha. Co będzie potem? Kibicuję poznańskiej drużynie, ale staram się też realnie oceniać jej możliwości. O awans do fazy grupowej będzie bardzo trudno. Nie ma przypadku w tym, że na polski klub w Lidze Mistrzów czekamy już prawie 20 lat - mówi Krzysztof Bukalski. - Awans do grupy Ligi Mistrzów pozwoliłby Lechowi odjechać innym polskim klubom o kilka długości na płaszczyźnie sportowej i finansowej. Przed "Kolejorzem" otworzyłyby się także nowe możliwości na rynku transferowym, bo w zasięgu klubu znalazłoby się nagle wielu naprawdę dobrych piłkarzy - dodaje Andrzej Juskowiak. UEFA za sam awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów płaci klubom 12 mln euro. Każde zwycięstwo w grupie to kolejne 1,5 mln od europejskiej federacji, remis wyceniono zaś na 0,5 mln. A przerwanie prawie 20-letniego oczekiwania polskich kibiców na Ligę Mistrzów? To byłoby bezcenne. Autor: Bartosz Barnaś