Letnie zmiany w sztabie trenerskim Lecha Poznań wywołały w Poznaniu wielkie poruszenie. Odeszli bowiem szkoleniowcy bardzo emocjonalnie związani z Kolejorzem, uważani za "ludzi stąd". Był to chociażby Dariusz Skrzypczak, asystent trenera Dariusza Żurawia i legenda Lecha z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiatych, jeden z najbardziej lubianych wtedy i kluczowych piłkarzy. Pamiętający sukcesy poznaniaków z tamtej epoki Dariusz Skrzypczak miał w sobie sporą miłość do niebiesko-białych barw, był zagorzałym lechitą, który aby objąć pracę przy Bułgarskiej, porzucił dotychczasowe życie w Szwajcarii. W Poznaniu - mniej czy bardziej słusznie - uważany był za tego człowieka, który odpowiada za sukcesy Lechowej młodzieży i ich udane wkraczanie do pierwszego zespołu. Nie do końca tak było, bo trener Żuraw również miał tu zasługi spore, ale tak powszechnie uważano - że to Dariusz Skrzypczak za tym stoi. Lech Poznań. Odejście Dariusza Skrzypczaka I Dariusz Skrzypczak odszedł pod koniec lipca zeszłego roku, po rocznej pracy w sztabie Dariusza Żurawia. Wywołało to wiele dyskusji i krytyki opartej na tym, że Kolejorz pozbywa się oddanego człowieka i lechity. To odejście bardzo popsuło całkiem niezłą atmosferę, jaką mieliśmy zaraz po zakończeniu ubiegłego sezonu i wdrapaniu się Kolejorza na drugie miejsce w tabeli. Oficjalnym powodem odejścia była chęć Dariusza Skrzypczaka do realizacji się w roli pierwszego trenera jakiegoś zespołu, czego w Lechu robić nie mógł. Jak wiemy, na razie ta misja nie wypadła zbyt pomyślnie - po krótkim okresie samodzielnej pracy w Stali Mielec trener Skrzypczak został zwolniony w pierwszej połowie listopada.Nieoficjalnie wiadomo było, że Dariusz Żuraw i Dariusz Skrzypczak nie nadawali na tej samej fali. Nie personalnie, bo żadnego konfliktu nie było, ale sportowo. Trener Skrzypczak miał odmienne pomysły na grę, często własne koncepcje niekompatybilne z wizją pierwszego szkoleniowca, przez co dalej razem współpracować nie mogli. Lech Poznań. Odejście Karola Bartkowiaka Ze sztabu trenerskiego odszedł też Karol Bartkowiak, powszechnie znany i ceniony trener Lecha, często związany z jego zespołami młodzieżowymi czy rezerwami. I tam właśnie trafił, gdy odszedł ze sztabu pierwszego zespołu. On i Dariusz Skrzypczak zostali zastapieni przez Janusza Górę i Dariusza Dudkę. Trener Góra to były wybitny piłkarz Śląska Wrocław, dla którego był tym, kim dla Lecha Dariusz Skrzypczak. Doświadczony piłkarz, bez porównania mniej doświadczony trener. Z Dariuszem Żurawiem łączyła go znajomość sposobu prowadzenia drużyny przez Ralfa Rangnicka - niemieckiego szkoleniowca, z którym obaj współpracowali i na którym obaj się wzorują.Dariusz Dudka to z kolei były gracz Amiki Wronki i rezerw Kolejorza, który od dłuższego czasu w jego drugim zespole pełnił rolę "piłkarskiego tatusia" dla młodych zawodników. Wydawać by się więc mogło, że teraz Dariusz Żuraw ma współpracowników zaufanych, wśród których jest szkoleniowiec z pewnym doświadczeniem w komunikowaniu się z młodymi piłkarzami Lecha. I z tą młodzieżą komunikacja była prawidłowa, ale zabrakło jej w odniesieniu do graczy najbardziej w zespole doświadczonych.Trener Żuraw nie zajmuje się tym sam, sporą część obowiązków komunikacyjnych w ramach drużyny wziął na siebie dyrektor sportowy Tomasz Rząsa. Prowadzi wiele rozmów, zajmuje się objaśnieniami itd. Szkoleniowiec Lecha ma do tego specyficzny stosunek - nie jest to typ trenera, który dużo z zawodnikami rozmawia albo jest dla nich "piłkarskim ojcem" jak chociażby Piotr Tworek w Warcie Poznań. Taki, co to wszystko dogłębnie wyjaśnia i opiekuje się niemalże zawodnikami. To zupełnie inny styl pracy z zespołem, który wyraźnie zazgrzytał w ostatnich czasach. Pedro Tiba pokazał, że nie wszystko gra Najlepszym przykładem jest <a href="https://sport.interia.pl/klub-lech-poznan/news-lech-poznan-pedro-tiba-wyprosil-z-szatni-dyrektora-klub-zapr,nId,5035513">Portugalczyk Pedro Tiba, który jako niewątliwa gwiazda zespołu, wymaga dość specjalnego traktowania.</a> To właśnie dzięki Tibie wiemy, że nie wszystko w komunikacji na linii trener - zawodnicy odbywało się idealnie, nie wszystkie komunikaty były zrozumiałe i jasne. Trudno mieć pretensje do Dariusza Żurawia o to, że chce współpracować z ludźmi, których wybrał. Ma prawo rezygnować ze współpracowników, którzy z jakichś powodów mu nie odpowiadają, bo np. nie realizują spójnej z nim wizji sportowej. Jednocześnie jednak pozbył się ludzi, odwalających dość istotną robotę komunikacyjną. Takich, którzy brali na siebie ten ważny aspekt, w którym trener Żuraw nie odnajduje się zbyt dobrze. Kiedy zespołowi się wiedzie, nie ma w tej kwestii większych problemów. Kiedy jednak pojawia się kryzys, to właśnie takie detale i aspekty zaczynają dawać znać o sobie. Dariuszowi Żurawiowi nie będzie przez to łatwo zapanować nad zapaścią, w jakiej Poznańska Lokomotywa się znalazła.