Kliknij, by przejść do zapisu relacji na żywo z meczu Lech Poznań - Wisła Płock Zapis relacji na żywo na urządzenia mobilne z meczu Lech - Wisła Płock "Mistrzostwa, puchary to tylko dodatki - my chcemy miłości, wiary i walki" - taką oprawą przywitali piłkarzy Lecha poznańscy kibice. Ostatnie mecze w grupie mistrzowskiej w poprzednim sezonie oglądało nieco ponad 7 tys. widzów, a "nowy Kolejorz", już po rewolucji kadrowej, dostał jednak od kibiców kredyt zaufania. Mimo wakacji na stadionie przy Bułgarskiej zjawiło się blisko 17 tys. widzów. I trzeba przyznać, że dostali od piłkarzy z Poznania to, czego oczekiwali. Lech grał w pierwszej połowie bardzo dobrze - agresywnie, momentami bardzo wysokim i skutecznym pressingiem. Całkowicie odrzucił rywali od swojego pola karnego - jedyny groźniejszy strzał Wisła oddała już w doliczonym czasie, gdy po dośrodkowaniu Jakuba Rzeźniczaka prosto w Mickeya van der Harta główkował Oskar Zawada. Wcześniej napastnik płocczan w ogóle nie dostawał podań w polu karnym.Inna sprawa, że Wisła miała ogromne problemy nie tylko w środkowej strefie, gdzie przecież zwykle rządzi i dzieli Dominik Furman, ale głównie na bokach. Prawa strona nie funkcjonowała w ogóle - tak w obronie, jak i w ataku. Zupełnie bezradny był młody Litwin Titas Milasius, który rozgrywał swój pierwszy oficjalny mecz w seniorskim futbolu.Już w 5. minucie zobaczył zresztą żółtą kartkę, gdy musiał się ratować chwytaniem za koszulkę Wołodymyra Kostewycza, później nie było lepiej i po pół godzinie Milasius został zmieniony. W ogóle oba zespoły bardzo agresywnie rozpoczęły to spotkania, bo w owej 5. minucie sędzia Jarosław Przybył pokazywał żółtą kartkę po raz... trzeci. Lech od początku bez większych problemów przedostawał się pod bramkę Bartłomieja Żynela. W 6. minucie blisko gola był Thomas Rogne, ale główkował tuż obok słupka. W 11. minucie do piłki w polu karnym Wisły wystartowali bramkarz Żynel i napastnik Lecha Paweł Tomczyk. Wydawało się, że bliżej do piłki ma ten pierwszy, ale to Tomczyk znów błysnął szybkością. Zagrał piłkę, a później został sfaulowany przez rywala. Rzut karny pewnie wykorzystał Darko Jevtić. W pierwszej połowie Lech grał bardzo mądrze - na niewiele pozwalał Wiśle, ale gdy sam przejął wysoko piłkę, po chwili był obok pola karnego. Na dobrą sprawę lechici mogli prowadzić 2-0, bo w 42. minucie Kostewycz świetnie wrzucił piłkę na piąty metr, a zamykający akcję Jevtić uderzył "szczupakiem" w poprzeczkę. W drugiej połowie Wisła wyglądała dużo lepiej, szczególnie w pierwszym jej kwadransie. To wtedy mogła wyrównać, bo udało jej się w końcu znaleźć sposób na Lecha. Najpierw złe krycie w wykonaniu Djordje Crnomarkovicia wykorzystał Zawada, ale z 15 metrów uderzył obok słupka. Chwilę później trochę wolnego miejsca na 25. metrze znalazł Dominik Furman. Jego potężne uderzenie trafiło w poprzeczkę, a dobitka Alana Urygi "szczupakiem" z kilku metrów do pustej bramki była fatalna. Lech przez chwilę był w narożniku, ale stosując terminologię bokserską, udało mu się uniknąć liczenia. Sam szybko odzyskał kontrolę nad meczem, a jego kibice w 64. minucie znów mogli oklaskiwać świetną dwójkową akcję młodzieżowców: Roberta Gumnego z Tymoteuszem Puchaczem. Strzelił ten pierwszy - pilka leciała w dalszy róg bramki, ale lekko trącić zdołał ją Uryga, choć sędzia tego nie dostrzegł. W 70. minucie Gumny znów błysnął - minął Piotra Tomsika i zagrał przed bramkę. Tam był Christian Gytkjaer, ale Duńczyk, atakując piłkę wślizgiem, minimalnie się pomylił. Napastnik Lecha, który wracał do gry po kontuzji, cieszył się za to z gola dwie minuty później. Tym razem znakomitym podaniem popisał się Jevtić, bo rywale oczekiwali wtedy strzału Szwajcara. 2-0, jak mawiają niektórzy, to niebezpieczny wynik, ale w piątek Wisła niewiele już mogła zrobić. Trener Lecha Dariusz Żuraw posłał na boisko szóstego młodzieżowca (Filipa Marchwińskiego), a goście niewiele potrafili zdziałać w ataku pozycyjnym. Na dodatek stracili Jakuba Rzeźniczaka, który upadł bez kontaktu z mijającym go Kostewyczem i sam pokazywał, że chce zmiany. Lech za to kończył w dziesiątkę, bo w końcówce drugą żółtą kartkę zobaczył Crnomarković. Mimo tego podwyższył najpierw na 3-0, po świetnej akcji od linii końcowej w wykonaniu Kamila Jóźwiaka, a później na 4-0, gdy Pedro Tiba zagrał do Gytkjaera. Andrzej Grupa, Poznań Lech Poznań - Wisła Płock 4-0 (1-0) Bramki: 1-0 Jevtić (13. z rzutu karnego), 2-0 Gytkjaer (72.), 3-0 Jóźwiak (90.+1), 4-0 Gytkjaer (90.+4). Żółta kartka - Lech Poznań: Dorde Crnomarkovic, Kamil Jóźwiak. Wisła Płock: Titas Milasius, Damian Rasak, Krzysztof Sobieraj (drugi trener). Czerwona kartka za drugą żółtą - Lech Poznań: Dorde Crnomarkovic (88). Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork). Widzów 16 616. Lech Poznań: Mickey van der Hart - Robert Gumny, Thomas Rogne, Dorde Crnomarkovic, Wołodymyr Kostewycz - Tymoteusz Klupś (19. Tymoteusz Puchacz), Karlo Muhar, Darko Jevtic (82. Filip Marchwiński), Pedro Tiba, Kamil Jóźwiak - Paweł Tomczyk (62. Christian Gytkjaer). Wisła Płock: Bartłomiej Żynel - Jakub Rzeźniczak (81. Cezary Stefańczyk), Alan Uryga, Michał Marcjanik, Piotr Tomasik - Titas Milasius (31. Olaf Nowak), Bartłomiej Sielewski, Dominik Furman, Damian Rasak, Mateusz Szwoch - Oskar Zawada (71. Ricardinho).Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy