Lech nie wygrał od 1 października, gdy przy Bułgarskiej rozgromił Legię Warszawa 3-0. W niedzielę pokonał Wisłę Płock 2-1, ale po bardzo przeciętnym spotkaniu, co zresztą zauważył poznański szkoleniowiec. - To nie był nasz najlepszy mecz, ale wygraliśmy zasłużenie. W pierwszej połowie byliśmy dominującym zespołem, a w drugiej chcieliśmy utrzymać wynik. Tak to już jest: gdy znajdziesz się w podobnej sytuacji do naszej obecnie, to boisz się kolejnych strat i chcesz bronić tego, co już masz - mówił Bjelica po meczu. Jego zdaniem Lech w drugiej części meczu zawodził w ofensywie, ale dobrze spisywał się w grze obronnej, na którą stawiał. - Rywale nie mieli żadnej szansy. Zrobiliśmy więc pierwszy krok w tabeli ku górze, a zostały nam jeszcze cztery mecze. Pracujemy, koncentrujemy się na kolejnych spotkaniach - mówił Chorwat. Ten kolejny mecz Lech zagra w przyszłą niedzielę w Gliwicach z Piastem. Kto wystąpi wówczas w ataku "Kolejorza". Christian Gytkjaer pod koniec pierwszej połowy stłukł mięsień, ale po godzinie opuścił boisko. Zmienił go Nicki Bille, który po zaledwie ośmiu minutach też został zmieniony. W polu karnym Wisły wpadł bowiem na Seweryna Kiełpina i nie zakończyło się to dla niego zbyt dobrze. - Ma dwucentymetrowe rozcięcie na wardze, nie mogliśmy w tym spotkaniu ryzykować jego dalszej gry. Sądzę jednak, że w kolejnym będzie do dyspozycji. Podobnie jest z Christianem, on stłukł mięsień, ale za dwa, trzy dni powinien normalnie trenować - ocenił Bjelica i pochwalił swój zespół za kreowanie sytuacji Gytkjaerowi, czego brakowało w poprzednich meczach. Duńczyk dostał w tym meczu m.in. dobre podanie od Macieja Gajosa i znalazł się sam na sam z Kiełpinem (piłkę z pustej bramki wybił po jego strzale wracający obrońca Wisły Cezary Stefańczyk), a później dobił strzał w poprzeczkę Jevticia (był jednak na spalonym). - Przez ostatnie trzy, cztery tygodnie brakowało świeżości w naszej grze i to skutkowało też brakiem gry z napastnikiem. Dziś ona była, Christian bardzo dobrze pracował, a ja ogólnie jestem zadowolony z jego pracy, odkąd tu się znalazł. Jeśli napastnik strzela, buduje pewność siebie - mówił chorwacki szkoleniowiec poznaniaków. W gorszym humorze był trener płocczan Jerzy Brzęczek. Jego zespół przegrał po raz czwarty z rzędu i niebezpiecznie dryfuje w kierunku strefy spadkowej. - Powtórzył się scenariusz z poprzedniego meczu, a choć zagraliśmy całkiem dobre spotkanie, to znów praktycznie strzeliliśmy sobie dwie bramki. Nasz udział w nich był wielki, dlatego wracamy bez punktów - ocenił szkoleniowiec Wisły. - Mamy świadomość, że teraz trzeba patrzeć na tabelę, kierować całą naszą energię na każdy punkt, by walczyć o utrzymanie w tej Ekstraklasie. Potrzebujemy pozytywnego bodźca. Teraz zawodnicy zdają sobie sprawę, że mimo dużego zaangażowania i dobrej gry, pierwszy błąd jest od razu karany bramką dla rywali - zakończył Brzęczek. Andrzej Grupa Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy