Gdy w sezonie 1962/63 Lech Poznań spadał - po raz drugi w swojej historii - z ówczesnej pierwszej ligi, wiosną rozegrał jeden cudowny mecz. Na Dębiec przyjechał Górnik Zabrze, najmocniejszy klub w tamtych czasach, z Hubertem Kostką, Stanisławem Oślizło, Stefanem Florenskim, Romanem Lentnerem czy Zygfrydem Szołtysikiem w składzie. Dwa tygodnie wcześniej zabrzanie zdołali ograć Lecha w Pucharze Polski, tym razem przegrali w Wielkopolsce 1:2. A po kwadransie było już 0:2, tego drugiego gola zdobył prawoskrzydłowy poznaniaków, 21-letni Czesław Szczepankiewicz. - Pamiętam to spotkanie w szczegółach, dostałem piłkę w środku, ograłem Oślizłę, chciał mnie sfaulować. Przeskoczyłem nad jego nogą, z połowy boiska jechałem sam na bramkarza. Złapałem Kostkę na wykroku - mówił rok temu Gazecie Wyborczej. I wspominał, że gdy później piłkarze z ligi byli pytani przez dziennikarzy o największe talenty, Oślizło wymienił właśnie jego. Spadki i awanse. Lech grał wtedy nawet w trzeciej lidze. A postawił się Legii Szczepankiewicz nigdy nie zrobił takiej kariery sportowej, jaką pewnie mógł zrobić. Urodził się w Poznaniu w trakcie wojny, pod koniec 1941 roku. Zaczynał grać w Posnanii, stamtąd trafił, jako junior do Lecha - na Dębcu spędził osiem lat. Był to jeden z trudniejszych okresów dla kolejowego klubu - z licznymi spadkami, nawet do trzeciej ligi, która wtedy była rozgrywkami wojewódzkimi. W najwyższej klasie rozgrywkowej rozegrał 35 spotkań, bramka strzelona Górnikowi była jedną z czterech. Gdy Lech stał się już klubem trzecioligowym, jesienią 1965 roku, Szczepankiewicz dał Lechowi prowadzenie w pucharowym starciu z Legią Warszawa, pokonał Stanisława Fołtyna. Do sensacji nie doszło, bo hat-tricka ustrzelił Lucjan Brychczy, jednego gola dodał też Janusz Żmijewski i wojskowi po dogrywce triumfowali 4:2.Jak opisywała Szczepankiewicza Encyklopedia Piłkarska Fuji, był zawodnikiem ruchliwym, technicznym - kibice lubili go oglądać w akcji. Lecha opuścił w 1968 roku, grał jeszcze w Śląsku Wrocław, Hutniku Kraków i Cracovii. Skończył studia na Politechnice Poznańskiej, był inżynierem mechanikiem. Wątpliwości po śmierci piłkarza Lecha. Radna miasta Poznania apeluje w tej sprawie Sprawę śmierci Szczepankiewicza poruszyła we wtorek na sesji rady miasta Poznania radna Lidia Dudziak. Zarzuciła, że były piłkarz mógł zostać skrzywdzony w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym przy ul. Mogileńskiej w Poznaniu. - Pan Czesław trafił na Mogileńską po to, by w miarę możliwości przywrócić go do lepszej kondycji, a otrzymał ból i poniżenie - cytuje słowa radnej Dudziak portal wPoznaniu.pl. Jej zdaniem, w placówce nie zostały dochowane standardy, mężczyzna nie miał prowadzonej rehabilitacji, a rodzina, która nie miała dostępu do byłego piłkarza, o jego stanie zdrowia dowiedziała się dopiero, gdy Szczepankiewicz został przeniesiony na zabieg do szpitala w Poznaniu.