Lechici w czwartek wieczorem pokonali w Belgii Royal Charleroi (2-1) w spotkaniu 4. rundy eliminacyjnej Ligi Europy i po raz trzeci w historii zakwalifikowali się fazy grupowej tych rozgrywek. W nocy wrócili do Poznania, a pod stadionem czekała na nich niespodzianka: spora grupa fanów "Kolejorza" przyszła by pogratulować i wspólnie poświętować awans - odpalono race i wywieszono transparent: "Dla nas Europy bramy". W południe zawodnicy spotkali się w klubie i wspólnie oglądano losowanie rundy grupowej LE. Żurawiowi marzyła się rywalizacja z Napoli, ewentualnie z Feyenoordem Rotterdam; ostatecznie jego podopieczni zmierzą się z Benfiką Lizbona, belgijskim Standardem Liege oraz szkockim Rangers FC. - Jaka jest ta grupa? Ani słaba, ani bardzo mocna, użyłbym określenia po prostu mocna. Każdy zespół jest troszkę inny. Awansowaliśmy do Ligi Europy jednak po to, żeby się mierzyć z mocnymi europejskimi ekipami i na pewno czeka nas bardzo ciekawe wyzwanie - mówił szkoleniowiec cytowany na oficjalnej stronie klubu. Bramkarz Filip Bednarek, jeden z bohaterów meczu w Charleroi (w drugiej połowie przy stanie 2-0 obronił rzut karny) uważa, że jego zespół stać na sprawienie niespodzianki. - Z losowaniami jest tak, że z jednej strony chciałoby się trafić na tych wielkich - Milan, Tottenham czy Bayer Leverkusen. Z drugiej strony, jeżeli chce się tę europejską przygodę przedłużyć i bić o awans, to myślę, że nasza grupa jest taka, że przy dobrym wietrze możemy zrobić jakąś niespodziankę. Na pewno nikogo się nie boimy, bo już w eliminacjach trzy razy pokazaliśmy, że z tej pozycji "czarnego konia" wyszliśmy obronną ręką i miejmy nadzieję, że także w grupie uda nam się pozytywnie zaskoczyć - przyznał. 28-letni golkiper, który latem dołączył do Lecha, nie ukrywa, że jego zespół czeka wspaniała przygoda. - Mamy Benficę, czyli jeden z największych klubów na świecie, Rangersów ze Stevenem Gerrardem na ławce, a spotkanie z taką legendą jest zawsze czymś niesamowitym. No i Standard Liege, który może jest pewnego rodzaju niewiadomą, ale to też jest duży klub bijący się co roku w Belgii o najwyższe cele. Jak wiemy, my dopiero co pokonaliśmy lidera tamtejszej ligi, więc na pewno możemy z nimi także powalczyć - podkreślił. Wicemistrz Polski nie ma jednak zbyt wiele czasu na świętowanie awansu i analizowanie losowania Ligi Europy. Już w niedzielę o ligowe punkty zmierzy się na wyjeździe z Piastem Gliwice. - Samo losowanie przyjęliśmy jednak z dużym spokojem, bo przed nami mecze ligowe, do których chcemy się jak najlepiej przygotować. A Liga Europy to trochę dalsza perspektywa, przyjdzie na to czas - podsumował Żuraw. Marcin Pawlicki