To trzeci sezon Ekstraklasy w obecnej formie, czyli z podziałem ligi na dwie grupy po 30 meczach. W dwóch wcześniejszych, by zakwalifikować się do grupy mistrzowskiej, potrzeba było 40 i 41 punktów. Wydaje się więc, że teraz powinno być podobnie. Zresztą również w poprzednich sezonach drużyny, które zajmowały ósme miejsce po 30 meczach, zdobywały mniej więcej tylu punktów. Oczywiście możliwy jest też scenariusz, że w bieżących rozgrywkach trzeba będzie zdobyć kilka punktów mniej lub więcej, by awansować do górnej połowy tabeli. Dla naszych wyliczeń załóżmy jednak, że wystarczy tyle punktów, ile w poprzednich dwóch latach. Jeśli Lech wciąż myśli o awansie do górnej ósemki, musi jak najszybciej pracować na bardziej okazały dorobek. Sześć punktów po 12 kolejkach to dla mistrza Polski po prostu kompromitacja. W rundzie zasadniczej do zgarnięcia są jeszcze 54 punkty. Do bezpiecznego miejsca Lechowi brakuje więc 34-35. Czy możliwe, by pogrążona w kryzysie drużyna osiągnęła taki rezultat? Lech musi zdobywać średnio dwa punkty na mecz. Innymi słowy, musiałby wygrać 12 z 18 meczów (36 pkt) lub na przykład zremisować w 10 spotkaniach, a pozostałe osiem wygrać (34 pkt). Kalendarz ma nieciekawy, bo czekają go dwa mecze przeciwko Legii Warszawa, a także wyjazdowe starcia z prowadzącym w tabeli Piastem Gliwice i wiceliderem Pogonią Szczecin. Co ciekawe, nawet w mistrzowskim, poprzednim sezonie, Lech notował średnią 1,9 pkt na mecz. Oznacza to, że "Kolejorz" musi zacząć grać jeszcze lepiej, niż w momencie, gdy kroczył po mistrzostwo Polski. Oczywiście w tej chwili do ósmego miejsca Lechowi brakuje 10 punktów. Teoretycznie wystarczy więc wygrać cztery najbliższe mecze, by doścignąć Termalikę Bruk-Bet Nieciecza. Teoretycznie, bo po drodze jest jeszcze siedem drużyn, które także grają swoje mecze i też będą punktować. Wśród nich m.in. mocna Wisła Kraków, trzecia w poprzednim sezonie Jagiellonia Białystok, czy pucharowicz Śląsk Wrocław. Skąd kibice Lecha mają czerpać optymizm? Do tej pory ich drużyna: * jeszcze nie zdobyła choćby punktu na wyjeździe, * wygrała tylko jeden mecz (w drugiej kolejce), * strzeliła 10 goli, najmniej w lidze, * straciła 21 bramek (drugi najsłabszy wynik w lidze), * zdobywa średnio 0,5 pkt na mecz. Sytuacja Jana Urbana jest niesłychanie trudna. W Poznaniu już nikt nie mówi o obronie tytułu, ale o zakwalifikowaniu się do górnej połowy tabeli. W dodatku szkoleniowiec będzie musiał znaleźć złoty środek na to, z czym wielkie problemy miał jego poprzednik, czyli grę na trzech frontach - w lidze, pucharze i Lidze Europejskiej). Z drugiej strony uczestnictwo w tych rozgrywkach może się okazać szczęściem poznaniaków. Awans do europejskich pucharów miał stać się nad Wartą codziennością, dzięki której do klubowego budżetu będzie wpadać potężny zastrzyk gotówki. Jeśli celu nie uda się zrealizować w rozgrywkach ligowych, to awans można uzyskać przez Puchar Polski lub, choć brzmi to niedorzecznie, wygraną w Lidze Europejskiej. Wydaje się jednak, że Lech postawi na Puchar Polski, bo to droga najkrótsza i chyba najłatwiejsza. W ćwierćfinale poznaniacy trafili na Zagłębie Lubin, a gdyby w dwumeczu udało się wyeliminować beniaminka Ekstraklasy, w półfinale będzie już czekał lepszy z pary Śląsk Wrocław - Zawisza Bydgoszcz. O łatwiejszych rywali na tym etapie rozgrywek trudno. W finale Lech prawdopodobnie trafiłby na Legię Warszawa lub Cracovię. Przed Janem Urbanem stoi więc piekielnie trudne zadanie. Wiedział jednak, że podejmując się pracy w Poznaniu czeka go prawdziwe "mission impossible". Lecha nie interesują bowiem półśrodki i liczy się dla niego walka tylko o najwyższe cele. Liczba punktów, która dawała gwarancję gry w grupie mistrzowskiej w dwóch poprzednich sezonach: 2014/2015 - 41 punktów (Lechia Gdańsk) 2013/2014 - 40 punktów (Lechia Gdańsk)