Faks z UEFA dotarł do siedziby poznańskiego klubu dzisiaj rano. - Nie wiemy jeszcze, czy zdecydujemy się na podjęcie procedury odwoławczej. Razem z prawnikami analizujemy tę sytuację - mówi rzecznik prasowy Lecha Łukasz Borowicz. Cała sytuacja miała miejsce 17 września w trakcie pierwszego meczu fazy grupowej Ligi Europy z Belenenses Lizbona. To wtedy Lech zdecydował, że jedno euro z każdego biletu, podobnie jak inne kluby występujące w fazie grupowej, przeznaczy na rzecz wybranej organizacji pomagającej uchodźcom. Decyzja klubu, który przystąpił do akcji zorganizowanej przez Europejskie Stowarzyszenie Klubów (ECA) nie spodobała się kibicom z "Kotła" - trybuny za jedną z bramek. Zdecydowana większość z nich zbojkotowała to spotkanie - klub podał oficjalnie, że na meczu było niecałe 8 tys. widzów, choć frekwencja i tak mogła zostać zawyżona. Jak się okazuje, na zewnętrznej promenadzie stadionu pojawiła się przez moment flaga z napisem "Stop islamizacji". - Wisiała może 30 sekund i szybko została zdjęta - twierdzi Borowicz. Nie zmienia to faktu, że Lech po raz czwarty w tym sezonie został ukarany przez wybryki swoich sympatyków. Za flagę z ksenofobicznym napisem podczas meczu w Sarajewie dostał karę 20 tys. euro (pierwotnie było to 50 tys. euro i jeden mecz bez udziału kibiców), za pirotechnikę podczas spotkania z FC Basel w Poznaniu 40 tys. euro, wreszcie za okrzyki "Piła, biała siła" podczas meczu w Bazylei 50 tys. euro i mecz bez kibiców. Ta ostatnia sankcja, najdotkliwsza, będzie miała miejsce podczas rewanżowego spotkania z Fiorentiną, 5 listopada. Kto wie, czy nie stanie się ono kluczowe w kontekście awansu do fazy pucharowej Ligi Europy. Andrzej Grupa