W letnim sparingu z wicemistrzem Danii FC Midtjylland Lech miał spore problemy z płynnym wyprowadzeniem akcji ze swojej połowy. Duńczycy grali bowiem tylko trójką obrońców, a przewagę stwarzali w środkowej strefie. Takim samym systemem gra właśnie Raków Częstochowa, sobotni rywal Lecha Poznań. Wtedy "Kolejorz" szczęśliwie wygrał 2-1, choć nie był drużyną lepszą piłkarsko. Sporo akcji konstruował z pominięciem linii środkowej. - Mimo wszystko, teraz będziemy chcieli grać dołem i kombinacyjnie. Myślę, przy całym szacunku dla Rakowa, że to jednak nie jest jakość Midtjylland, więc nasza gra teraz powinna już wyglądać lepiej - mówi trener Lecha Dariusz Żuraw. Poznaniacy mają za sobą dwa spotkania, w których zdobyli zaledwie jeden punkt i strzelili jednego gola. W Gdyni Lech rzadziej niż w poprzednich spotkaniach próbował grać po ziemi, co mogło dziwić. - Mamy wiele rozwiązań i patrzymy, jak przeciwnik ustawia się w obronie. To, że akurat w spotkaniu z Arką było mniej podań, nie znaczy wcale, że tak chcemy grać. Czasem wybieramy po prostu inną opcję. Podobnie przygotowujemy się do meczu z Rakowem, bo zdajemy sobie sprawę, że rywal będzie wyżej podchodził i to w środę ćwiczyliśmy. Będziemy grać w piłkę, a nie wybijać dla samego wybijania - zapowiada Żuraw. Problem Lecha - dużo strzałów, mało goli W składzie Lecha znów jest pełne bogactwo - poza trenującym indywidualnie Juliuszem Letniowskim, wszyscy są gotowi do gry. Także Christian Gytkjaer, który był potłuczony po spotkaniu w Gdyni. Żuraw zdaje sobie sprawę z tego, że jego drużyna musi być inaczej ustawiona niż w poprzednich spotkaniach, bo Raków - z trzema obrońcami - potrafi grać szybko i ofensywnie. Lech przekonał się o tym rok temu w Pucharze Polski, gdy w Częstochowie przegrał 0-1, a mógł znacznie wyżej. - Nie jest to dla nas duże utrudnienie, ale po grze Rakowa widać, że wyraża myśl trenera, który od dłuższego czasu pracuje z tą drużyną. Ma piłkarzy o bardzo dobrych warunkach fizycznych i potrafi być groźny przy stałych fragmentach. I oczywiście potrafi grać w piłkę. Zapowiada się ciekawy mecz, bo o ile, jadąc na Arkę spodziewaliśmy się, że rywal nie będzie wysoko wychodził, to tu może być odwrotnie. A to powinno dać nam więcej miejsca i może pozwoli wykorzystać nasze atuty w grze ofensywnej. Mój zespół na pewno chce się zrewanżować za tamtą porażkę w Pucharze Polski - twierdzi trener Lecha. Spośród czternastki graczy Lecha, którzy 10 miesięcy temu przegrali z Rakowem, siedmiu ma szansę zagrać teraz w Bełchatowie. Problemem Lecha jest jednak to, że choć kreuje sporo sytuacji i oddaje w meczu kilkanaście strzałów, to zdobywa mało bramek. Brakuje przy tym szczęścia, bo choćby w Gdyni dwukrotnie piłka po uderzeniach lechitów odbijała się od słupków. - Możemy tylko dalej pracować na treningach nad elementami strzeleckimi, dawać w zajęciach taktycznych takie możliwości rozegrania, by tę formę snajperską gracze poprawiali. Mam nadzieję, że będzie to wyglądało już lepiej niż w dwóch ostatnich spotkaniach - przyznaje Żuraw. Jest powód do niepokoju Kibiców z Poznania może niepokoić też dyspozycja Christiana Gytkjaera, który miał mocne wejście w sezon i jako rezerwowy zdobył dwie bramki w meczu z Wisłą Płock, ale na tym poprzestał. W meczach wyjazdowych nie pokonał bramkarza rywali od jedenastu godzin. - Wiem, że dla dziennikarzy to są supertematy, podobnie jak przed meczem z ŁKS bardzo dużo się mówiło, jak to dawno Lech nie wygrał na wyjeździe. Mam nadzieję, że Christian w meczu z Rakowem się przełamie i temat zostanie zamknięty. To jego wejście w spotkaniu z Wisłą trochę zamydliło oczy, on potrzebuje więcej czasu. Pamiętajmy, że długo leczył uraz i musi wrócić do dawnej formy - opowiada Żuraw. Chętny do gry w miejsce Gytkjaera jest już Timur Żamaletdinow. Rosjanin zdobył w środę dwie bramki dla rezerw Lecha w wygranym 2-1 meczu drugiej ligi z Legionovią. Spotkanie Rakowa Częstochowa z Lechem Poznań w 6. kolejce PKO Ekstraklasy zostanie rozegrane w sobotę w Bełchatowie. Początek o godz. 20. Andrzej Grupa