- Dla mnie zaczął się dobry czas, mogę trenować na pełnych obrotach, a to najważniejsze. Jakbym mógł, to trenowałbym po trzy, cztery razy dziennie, bo tego mi brakowało. Trenerzy mnie jednak spowalniają, bo zdrowie jest najważniejsze - mówi 31-letni gracz Lecha. Cywka trafił do Lecha rok temu po wygaśnięciu umowy z Wisłą Kraków. O ile pod Wawelem nie miał większych kłopotów ze zdrowiem, w trzech kolejnych sezonach grał po 25-27 spotkań w lidze, to w Lechu głównie leczył kontuzje. Po udanym początku sezonu doznał kontuzji więzadeł pobocznych w kolanie we wrześniowym spotkaniu z Miedzią Legnica - była to jego ostatnia gra w Ekstraklasie. Dwa miesiące później wrócił do gry na moment w rezerwach, ale forma sportowa daleka była od tej z lata i trener Adam Nawałka stawiał na innych. Z kolei podczas styczniowego zgrupowania w Turcji Cywka doznał urazu mięśnia łydki, który ciągnął się za nim w kolejnych miesiącach. A to dla Lecha zawodnik ważny, bo gdy grał w środkowej strefie, znacznie lepiej rozumiał się z Pedro Tibą niż np. Maciej Gajos czy Łukasz Trałka, a do tego zastępował na prawej obronie Roberta Gumnego. - Nigdy w karierze nie miałem takiej przerwy, w Anglii nie opuściłem treningu, podobnie w Wiśle, mogłem biegać na tabletkach. To nowe doświadczenie - mówił piłkarz. Wszystko wskazuje jednak na to, że problemy już za Cywką. W Lechu znów może być ważnym graczem, bo w klubie nie ma już Trałki, Gajosa i Miahi Raduta, a do środkowej strefy ściągnięto tylko Chorwata Muhara. Do tego niepewna jest przyszłość Gumnego, bo klub chce go sprzedać, a młody reprezentant Polski i tak przez kilka tygodni będzie poza klubem. Cywka to w tej chwili jedyny zawodnik mogący go zastąpić, choć Lech chce ściągnąć prawego obrońcę. - Mnie to wcale nie niepokoi, że kadra nie jest w komplecie. Jak się spojrzy na inne kluby, nawet te z czołówki europejskiej, to ich zawodnicy też są na reprezentacjach, mają dłuższe przerwy. Trenerzy mają wszystko pod kontrolą, później zapewne nadrobią ten czas. Jest już sporo nowych zawodników, w tydzień czy dwa się nie zgramy, ale spokojnie, damy radę - mówi Cywka. Zawodnik Lecha zdaje sobie sprawę z tego, że znów może być przerzucany na prawą obronę, choć woli biegać w środku. - Tu się nic nie zmienia, zagram tam, gdzie będę potrzebny. Przestawienie się nie jest dla mnie problemem. W środku czuję się lepiej, jest większa odpowiedzialność i to ciekawsza pozycja z powodu faktu, że gdy mamy piłkę, to można fajne akcje przeprowadzić - opowiada gracz Lecha, który był świadkiem, ale nie uczestnikiem wiosennego kryzysu w klubie. Od początku roku nie zagrał bowiem w żadnym ligowym spotkaniu. - To był ciężki czas, ale wszystkim powtarzałem, że wolałbym być z kolegami na boisku i cierpieć tam razem z nimi niż patrzeć na to wszystko z boku. Bo z boku to nie mogłem nawet palcem kiwnąć by pomóc. To właśnie najbardziej mnie bolało - kończy Cywka. Andrzej Grupa