Ranking zawodników Lotto Ekstraklasy - kliknij i sprawdź! Świetna pod względem liczby strzelonych goli pierwsza kolejka rundy rewanżowej Lotto Ekstraklasy doczekała się kontynuacji także w Poznaniu. O dziwo jednak - tylko za sprawą Lecha Poznań, choć przecież Śląsk Wrocław w sześciu poprzednich spotkaniach strzelał przynajmniej jedną bramkę. Przy Bułgarskiej jego gracze zawodzili jednak na potęgę, a doskonałych sytuacji mieli przynajmniej kilka. Gole strzelali jednak tylko gospodarze. Lotto Ekstraklasa - sprawdź terminarz, wyniki oraz tabelę! Pierwsza połowa była niezła pod względem tempa gry, za to słaba pod względem pokazywania przez piłkarzy umiejętności piłkarskich. Masa strat, sporo indywidualnych akcji na zasadzie "kopnę i pobiegnę - może zdążę", częste dalekie podania za stoperów. I to z obu stron. Lech jako pierwszy wypracował sobie okazję - po stracie Łukasza Madeja, zza pola karnego uderzał Radosław Majewski, minimalnie niecelnie. W 16. minucie Dawid Kownacki świetnie pokazał się na wolnym polu, później wycofał do Darko Jevticia, a Szwajcar oszukał Kamila Dankowskiego i strzelił obok Lubosza Kamenara. Po stracie gola Śląsk nie rzucił się do ataku, nadal nieznaczną przewagę miał Lech, ale wielkiego futbolu nadal nie było. A mógł być - po pięknych kilkudziesięciometrowych zagraniach Tamasa Kadara czy Jevticia Maciej Gajos i Tomasz Kędziora bez problemu mogli podwyższyć prowadzenie. Mogli, gdyby potrafili lepiej przyjąć piłkę w biegu (Gajos) czy w ogóle w nią trafić (Kędziora). Śląsk też się w końcu przebudził, dwa dośrodkowania Dankowskiego powinny dać wyrównanie, ale i wrocławianom brakowało dokładności. Dla przykładu - Morioka w świetnej sytuacji główkował w sam środek bramki, a Kamil Biliński czy Alvarinho nie trafili w piłkę. Druga połowa długo toczyła się tak jak pierwsza - pod dyktando poznaniaków, ale bez jakichś spięć pod bramkami. Sytuację zmieniła roszada dokonana przez trenera Nenada Bjelicę, który za Dawida Kownackiego posłał do boju współlidera klasyfikacji strzelców Marcina Robaka. Ten niespełna cztery minuty po wejściu skorzystał z dobrego podania Macieja Makuszewskiego, a także tego, że Piotr Celeban pilnował go "na radar". Uderzył więc z linii pola karnego i było 2-0. Dopiero wtedy Śląsk zaczął grać tak, jak powinien od początku. Odważnie, z wykorzystaniem skrzydeł, szybko. Obrona Lecha już w pierwszej połowie była momentami słabo zorganizowana, ale gości nie potrafili tego wykorzystać. W 70. minucie rezerwowy Mariusz Idzik główkował w słupek, po chwili Riera miał sporo miejsca wokół siebie, 10 metrów od bramki, a strzelił tak, że Putnocky bez problemu wybił piłkę. Jeszcze po rzucie rożnym Adam Kokoszka uderzył z bliska wysoko nad poprzeczką. Goście swojej szansy nie wykorzystali, za to Robak ostatecznie "zabił spotkanie" trzecim golem dla Lecha. Sędzia Tomasz Musiał podyktował bowiem rzut karny za to, że Lasza Dwali zablokował ręką strzał Majewskiego. Napastnik Lecha nie pomylił się i zdobył swojego dziewiątego gola w sezonie. Lech nadal więc na równi z Legią goni czołówkę, a bilans trzech ostatnich spotkań ma imponujący - trzy zwycięstwa, 10-0 w bramkach. Lech Poznań - Śląsk Wrocław 3-0 (1-0) 1-0, Darko Jevtić (16.) 2-0, Marcin Robak (66.) 3-0, Marcin Robak (74. - k.) Lech: Matusz Putnocky - Tomasz Kędziora, Paulus Arajuuri, Jan Bednarek, Tamas Kadar - Łukasz Trałka, Maciej Gajos, Maciej Makuszewski, Radosław Majewski (75, Abdul Aziz Tetteh), Darko Jevtić (78, Kamil Jóźwiak) - Dawid Kownacki (63, Marcin Robak). Śląsk: Lubosz Kamenar - Kamil Dankowski, Piotr Celeban, Lasza Dwali, Adam Kokoszka - Augusto, Łukasz Madej (83, Bence Mervo), Alvarinho, Ryota Morioka (80, Ostoja Stjepanović), Sito Riera - Kamil Biliński (55, Mariusz Idzik). Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków). Widzów: 15 943. Żółte kartki: Kamil Biliński (Śląsk), Jan Bednarek (Lech). Z Poznania, Andrzej Grupa