Zobacz zapis relacji na żywo z meczu Lech Poznań - Sandecja Relacja dostępna także na urządzeniach mobilnyc Po raz pierwszy w historii debiutant w Ekstraklasie ów debiut notował na stadionie Lecha, ale Sandecja miała już kiedyś styczność z tym obiektem. Latem 2011 i 2012 roku grała tu z Wartą Poznań w pierwszej lidze - ze zmiennym szczęściem, bo raz wygrała 2-1, a raz przegrała 1-2. Warta a Lech to jednak w Poznaniu dwa inne światy, wzbudzające zupełnie inne zainteresowanie. Pierwsze spotkanie Sandecji w elicie oglądało blisko 19 tys. kibiców, co pewnie też miało wpływ na grę gości. Ci bowiem głównie się bronili, ale czynili to znakomicie. A gdy już Lech stworzył sobie znakomite okazje, klasę pokazywał bramkarz Michał Gliwa. Lech wystąpił w nieco innym składzie niż w czwartek w Norwegii, trener Nenad Bjelica dokonał czterech zmian. Tym razem poznaniacy nie chcieli przegapić pierwszej połowy i przed swoją publicznością zaatakowali. Długo jednak nie mogli sforsować defensywy Sandecji. Udało się to dopiero w 17. minucie, gdy Maciej Gajos dośrodkował z prawego skrzydła, Mario Szitum zgrał piłkę klatką piersiową, a pozostawiony bez opieki Radosław Majewski huknął z dziesięciu metrów prosto w bramkarza Gliwę. Podobną akcję lechici zaprezentowali tuż przed przerwą - znów po dośrodkowaniu Szitum zagrał do Majewskiego, ten huknął jak z armaty, a górą i tak okazał się Gliwa. To były najlepsze okazje Lecha - brakuje w nich udziału napastnika Nickiego Bille. Ten, dość zaskakująco, znalazł się w wyjściowym składzie Lecha, choć swoim występem znów pokazał, że się do gry na tym poziomie nie nadaje. Sandecja bała się odważniej skontrować, zdarzały się sytuacje, że Aleksandyr Kolew nie miał do kogo odegrać piłki. Największe zagrożenie pod bramką Jasmina Buricia stworzył... jego kolega z obrony Emir Dilaver, który w 44. minucie odbił piłkę głową w kierunku swojej bramki. Golkiper Lecha zdołał jednak interweniować. Sandecja świetnie się broniła, niemal całym zespołem, ale miała kłopot z przechodzeniem do fazy ataku po przejęciu piłki. W 31. minucie Bartłomiej Dudzic pomknął prawym skrzydłem, dobiegł do końcowej linii boiska, a gdy podniósł głowę, okazało się, że w okolicy pola karnego nie ma żadnego z jego kolegów. Poczekał jednak chwilę, a później zagrał Adrianowi Dankowi. Ten strzelił fatalnie, Burić tylko odprowadził piłkę wzrokiem. Więcej okazji do pokazania swoich umiejętności miał Gliwa, który m.in. świetnie spisał się przy strzale Gajosa z rzutu wolnego. Przerwa podziałała nieco mobilizująco na graczy z Poznania, bo po wznowieniu gry nasilili ataki, zwłaszcza prawą stroną. Nie trwało to długo, ale po jednym z nich Maciej Makuszewski świetnie dorzucił piłkę Mario Szitumowi, a ten z bliska główkował ponad bramką. Później dwukrotnie zagrożenie w polu karnym Sandecji spowodowały rajdy Roberta Gumnego, brakowało jednak zamknięcia tych akcji. Gdy Tomasz Brzyski został ograny po raz trzeci, zmuszony był do faulowania młodego obrońcy "Kolejorza". Sandecja w drugiej połowie już niemal tylko koncentrowała się na obronie historycznego punktu. Bjelica za Bille wrzucił do ataku Denissa Rakelsa, a później, gdy Łotysz powędrował na skrzydło, z przodu grał Christian Gytkjaer. To on był najbliżej powodzenia w 90. minucie, gdy strzelił mocno, a Gliwa złapał piłkę tuż przed linią bramkową. Dobra okazję miał też Mihai Radut, który w 69. minucie wykonywał rzut wolny z 18 metrów, na wprost bramki. Strzelił jednak nad poprzeczką. Kibice "Kolejorza" zaczęli się irytować w okolicach 70. minuty, ale ich okrzyki niewiele zmieniły. Sandecja skutecznie broniła się do samego końca i wywalczyła w Poznaniu swój pierwszy punkt w Ekstraklasie. A Lech powinien z obawami czekać na czwartkowy rewanż z FK Haugesund. Andrzej Grupa, Poznań Po meczu powiedzieli: - Trudny mecz dla nas, zaczęliśmy niedobrze, przez pierwsze 15-20 minut graliśmy na zbyt wiele kontaktów i za wolno. Nie mieliśmy zbyt wielu dobrych okazji. Potem było nieco lepiej, druga połowa to nasza dominacja, były szanse, ale nie potrafiliśmy strzelić bramki. A jak nie strzelasz, meczu nie wygrywasz. Gratulacje dla Sandecji, zdobyli pierwszy, historyczny punkt, a my musimy dalej ciężko pracować. Mamy ośmiu nowych zawodników w zespole i potrzebujemy czasu. Myślę, że za dwa tygodnie będziemy grać na dobrym poziomie. Ta drużyna może grać lepiej i będzie grała lepiej - mówił trener Lecha Nenad Bjelica. Nie jestem tak dobrym trenerem, żeby w ciągu jednego tygodnia perfekcyjnie przygotować zespół. Może jakby przyszedł Ancelotti albo Mourinho, to być może daliby radę. Ja natomiast muszę przygotować drużynę na cały sezon, dlatego nie możemy dziś być bardzo szybcy, bo później będziemy mieli problem - dodawał szkoleniowiec. - Dla nas był to mecz z dużymi emocjami. Wprawdzie w moim zespole jest sporo zawodników, który mają staż i ciekawe statystyki w ekstraklasie, ale wiemy dobrze, że takie spotkania dla debiutantów są bardzo trudne. Sporo było sytuacji, z których wybranialiśmy się, może mieliśmy też trochę szczęścia. Mieliśmy też swoje okazje pod bramka rywala - przyznał natomiast trener Sandecji Radosław Mroczkowski. Dla nas było to pierwsze oficjalne spotkanie, a Lech jest już w takim okresie startowym, dlatego trochę nam jeszcze brakuje. Cieszę się z postawy i charakteru, jaki dziś pokazaliśmy. Jesteśmy mega szczęśliwi, cieszymy się z punktu wywalczonego na bardzo trudnym terenie. Myślę, że po takim meczu będziemy się czuć coraz pewniej. Będziemy chcieli piąć się w górę, może za jakiś czas będziemy mogli mówić o wielkiej piłce w Sączu. Póki co, na początek chcemy zrealizować pierwszy cel, jakim jest utrzymanie się w tej klasie rozgrywkowe - zaznaczał. Lech Poznań - Sandecja 0-0 (0-0) Lech Poznań: Jasmin Buric - Robert Gumny, Lasse Nielsen, Emir Dilaver, Wołodymyr Kostewycz - Maciej Makuszewski, Abdul Aziz Tetteh, Radosław Majewski (64. Mihai Radut), Maciej Gajos, Mario Situm (83. Christian Gytkjar) - Nicki Bille Nielsen (69. Deniss Rakels). Sandecja: Michał Gliwa - Lukas Kuban, Dawid Szufryn, Michal Piter-Bucko, Tomasz Brzyski - Adrian Danek (80. Jonatan Straus), Wojciech Trochim, Mateusz Cetnarski, Grzegorz Baran, Bartłomiej Dudzic (64. Filip Piszczek) - Aleksandyr Kolew (56. Maciej Korzym).Sędzia: P. Gil Widzów: 18 667 Ekstraklasa: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz Ranking Ekstraklasy - kliknij!